Kilkudziesięcioosobowy polski zespół ratunkowy dotarł w czwartek rano do Bejrutu. Nasz kraj wysłał do Libanu 11 medyków i 43 ratowników z psami oraz sprzęt i wyposażenie medyczne.
Zespół wyleciał z warszawskiego Okęcia w środę po godzinie 23 i dotarł do Bejrutu w czwartek w nocy, około godziny 2. Polskiej grupie wyznaczono miejsce do rozbicia obozu na terenie jednostki libańskiej marynarki wojennej. Ratownikami zajmuje się Ambasada RP w Bejrucie. Wcześniej, podczas briefingu, komendant główny Państwowej Straży Pożarnej nadbrygadier Andrzej Bartkowiak poinformował, że na pokładzie samolotu znalazła się grupa polskich strażaków: 39 ratowników grup poszukiwawczych z Warszawy, Poznania, Łodzi, Nowego Sącza, czterech ratowników chemicznych oraz cztery psy. Ratownicy są przygotowani na siedem dni ciągłej pracy na miejscu.
Tym samym samolotem do Bejrutu poleciał 11-osobowy zespół medyczny z Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej, w skład którego wchodzą zarówno lekarze, jak i specjaliści do spraw pomocy humanitarnej, którzy na miejscu będą oceniali potrzeby i kierowali rozdziałem tej pomocy.
Paweł Jabłoński, wiceminister spraw zagranicznych, poinformował, że "wyślemy również sprzęt i wyposażenie medyczne, środki opatrunkowe, dezynfekcyjne, leki, namiot szpitalny, czyli sprzęt niezbędny do ochrony zdrowia i życia w sytuacjach kryzysowych". Dodał, że przez najbliższe dni Polska będzie kontynuowała pomoc dla Libanu. Prawdopodobnie wysłany tam zostanie następny samolot z transportem, który zabierze strażaków i medyków z powrotem do kraju.
Odpowiedź na wniosek w ramach Mechanizmu Ochrony Ludności
Zgłoszenie gotowości polskich służb to odpowiedź na wniosek o pomoc, który w ramach Mechanizmu Ochrony Ludności zgłosiły władze Libanu. Jak przekazała Państwowa Straż Pożarna, zgodę na wyjazd polskich ratowników wyraziło Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Wcześniej o udzieleniu pomocy Libanowi poinformował premier Mateusz Morawiecki. "Wspólnie z ministrem MSWiA Mariuszem Kamińskim podjęliśmy decyzję o niezwłocznym skierowaniu pomocy do Bejrutu. W pierwszej kolejności na miejsce udadzą się nasi ratownicy z KG PSP, zapewnimy też niezbędne wsparcie medyczne i pomoc poszkodowanym" - napisał na Twitterze.
CZYTAJ TAKŻE: Co wiemy o eksplozji w Bejrucie? >>>
W środę do Bejrutu wyleciały także ekipy ratownicze między innymi z Paryża, Moskwy i holenderskiego Eindhoven.
Kondolencje Libańczykom złożył minister Jacek Czaputowicz
Jak przekazało polskie MSZ, w środę minister Jacek Czaputowicz odbył rozmowę telefoniczną ze swoim libańskim odpowiednikiem Charbelem Wehbe. Według komunikatu resortu, rozmowa odbyła się z inicjatywy strony polskiej.
MSZ podało, że szef polskiej dyplomacji przekazał wyrazy współczucia, solidarności oraz wsparcia rodzinom ofiar, deklarując gotowość Polski do pomocy w działaniach podejmowanych przez libański rząd na rzecz stabilizacji trudnej sytuacji.
"Minister poinformował o planowanym wysłaniu do Libanu polskiego zespołu poszukiwawczo-ratowniczego dedykowanego do akcji ratunkowej. Dodatkowo do Libanu w ramach wsparcia udaje się zespół ratownictwa medycznego oraz zostaną dostarczone leki i artykuły medyczne niezbędne do pierwszej pomocy" - czytamy w komunikacie MSZ.
Ministerstwo przypomniało, że Liban należy do priorytetowych krajów polskiej pomocy humanitarnej i rozwojowej oraz państw istotnych dla sytuacji w regionie, a na miejscu realizowany jest szereg projektów pomocowych dla syryjskich uchodźców oraz lokalnych społeczności.
"Nie możemy stanowić żadnego problemu dla państwa, do którego lecimy ratować"
Komendant główny Państwowej Straży Pożarnej nadbrygadier Andrzej Bartkowiak mówił w środę o polskiej pomocy dla Libanu.
- Musimy pamiętać, że na miejscu jesteśmy zupełnie samowystarczalni, więc zabieramy ze sobą wyżywienie, wodę. Nie możemy stanowić żadnego problemu dla państwa, do którego lecimy ratować. Jesteśmy przygotowani na siedem dni non stop pracy na miejscu - ocenił nadbrygadier. Dodał, że potem ratownicy będą się zastanawiać nad ewentualną podmianą, jeżeli będzie taka potrzeba. - Musimy też pamiętać, że na terenie naszego kraju musi zostać też ekipa, która w każdej chwili musi być gotowa do działań - zaznaczył.
Podkreślił, że jadą tam członkowie grup poszukiwawczo-ratowniczych, więc głównie będą się skupiali na tym, żeby wydobywać i poszukiwać ludzi, którzy mogą jeszcze być w gruzowiskach. - Skala zniszczeń jest ogromna w tym mieście, więc na pewno trudno ocenić, ile jeszcze osób może się znajdować w strefach niebezpiecznych. Jedzie ekipa bardzo doświadczona, wytrenowana z najlepszymi psami, jakie mamy do dyspozycji w PSP, więc myślę, że będziemy bardzo pomocni - ocenił.
Wskazał, że po raz pierwszy w historii Państwowej Straży Pożarnej grupa chemików wyjeżdża poza granice Polski, żeby pomagać w akcji ratowniczej. - Bierzemy ze sobą zespół najbardziej doświadczonych chemików, ponieważ, jak wiemy, doszło tam do wybuchu najprawdopodobniej saletry amonowej. Wiemy też, że nie wszystko się wypaliło, nie wszystko wybuchło, więc chcemy być przygotowani na tego typu sytuacje. Chcemy też doradzić ewentualnie władzom na miejscu, jak sobie poradzić z tą trudną sytuacją - powiedział.
"Prawdopodobnie działania będą prowadzone przez wiele dni"
- Na miejscu wyznaczone są strefy poszukiwań. Jest to, pamiętajmy, rozległy teren. Infrastruktura miejska. Tam, gdzie doszło do tego zdarzenia, wiele obiektów jest zawalonych, zniszczonych, bardzo dużo elementów konstrukcyjnych metalowych, żelbetonowych i w tych warunkach będą pracować ratownicy, przeszukując metr po metrze każdy odcinek - tłumaczył wcześniej w TVN24 starszy kapitan Krzysztof Batorski, rzecznik prasowy Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej.
Dodał, że "działania będą prowadzone przy użyciu psów, przy użyciu urządzeń geofonicznych, w jakie my również jesteśmy wyposażeni".
Rzecznik PSP zapowiedział, że monitorowany będzie również stan powietrza. - Te działania będą prowadzone prawdopodobnie przez wiele dni. My, prowadząc akcje poszukiwawczo-ratownicze, zawsze działamy tak, że szukamy i wierzymy do końca, że znajdziemy żywe osoby - dodał.
Unia Europejska gotowa do pomocy
Jak przekazał w środę unijny komisarz do spraw zarządzania kryzysowego Janez Lenarczicz, gotowość do pomocy Libanowi w ramach Mechanizmu Ochrony Ludności wyraziły także inne kraje Unii Europejskiej.
"Podzielamy szok i smutek mieszkańców Bejrutu po eksplozji, która pochłonęła życie wielu ludzi, a wielu zraniła. Nasze kondolencje kierujemy do wszystkich, którzy stracili bliskich. W tym trudnym czasie Unia Europejska oferuje pełne wsparcie mieszkańcom Libanu" - poinformował w oświadczeniu Lenarczicz. Obecnie na miejsce kierowanych jest ponad stu dobrze wyszkolonych strażaków, dysponujących pojazdami, psami i sprzętem do poszukiwań i ratownictwa.
"Holandia, Grecja i Czechy potwierdziły już swój udział w tej krytycznej operacji. Francja, Polska i Niemcy również zaoferowały pomoc w ramach mechanizmu, a wsparcia może udzielić więcej państw członkowskich" - wskazał komisarz. Jak przekazało czeskie MSW, do Bejrutu wysłanych zostanie 36 strażaków ze sprzętem i psami, natomiast z Francji - 55 ratowników.
UE uruchomiła również swój system mapowania satelitarnego Copernicus, aby pomóc władzom Libanu w ocenie zakresu szkód.
Poza państwami UE pomoc zadeklarowały także m.in. Egipt (sprzęt medyczny), Iran (jedzenie oraz obsługa i sprzęt medyczny), Irak (pomoc medyczna), Kuwejt (sprzęt medyczny), Katar (pomoc medyczna, w tym trzy szpitale polowe, 500 łózek oraz respiratory), Rosja (personel i sprzęt medyczny), Tunezja (sprzęt medyczny i jedzenie), Turcja (zespół ratunkowy).
Ponad sto osób nie żyje po eksplozji w Bejrucie
Do wybuchu doszło we wtorek w składach bejruckiego portu, gdzie od kilku lat przechowywano saletrę amonową, zmagazynowaną tam bez niezbędnych zabezpieczeń. Wybuch był tak silny, że było go słychać na Cyprze, oddalonym od Bejrutu o 240 km.
W wyniku wybuchów śmierć poniosło - według danych ze środy wieczór - co najmniej 135 osób, a około 5000 zostało rannych.
Jako przyczynę tragedii władze libańskie podają wybuch składowanych w porcie 2750 ton saletry amonowej (azotanu amonu) wcześniej skonfiskowanej przez służby. Do wybuchu miało dojść podczas spawania otworu w magazynie, co miało zapobiec kradzieży.
Źródło: PAP, TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Mateusz Marek