W środę przed Sądem Okręgowym w Rzeszowie ruszył proces Marka T., oskarżonego o ucięcie dłoni swojemu 21-letniemu znajomemu. Lekarze przez siedem godzin walczyli o ocalenie ręki poszkodowanego mężczyzny. Oskarżony chciał dobrowolnie poddać się karze i zaproponował dla siebie 3,5 roku więzienia. Prokurator na takie rozwiązanie się nie zgodził i - za atak tasakiem - zażądał dla T. 10 lat pozbawienia wolności.
W środę rozpoczął się proces w sprawie zdarzenia z września ubiegłego roku, do którego doszło w Leżajsku. Na rozprawie obecny był oskarżony Marek T., któremu prokuratura zarzuca spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu i kalectwa oraz, w wyniku masywnego krwotoku z lewej ręki, choroby realnie zagrażającej życiu. Drugi zarzut dotyczy posiadania środków odurzających.
T. podczas pierwszej rozprawy poprosił o możliwość dobrowolnego poddania się karze, proponując 3,5 roku więzienia za odcięcie dłoni i pół roku za posiadanie narkotyków oraz zapłatę 20 tysięcy złotych zadośćuczynienia mężczyźnie, któremu odciął dłoń. Prokuratura nie poszła na ugodę i żąda 10 lat więzienia za atak i jednego roku za narkotyki. Maksymalna kara, która mogłaby grozić mężczyźnie, to 15 lat więzienia.
Składając wyjaśnienia przed sądem, T. utrzymywał (podobnie jak w śledztwie), że nie chciał odciąć dłoni 21-latka, a jedynie go nastraszyć. Jak mówił, chłopak odruchowo machnął ręką, a on go w tę rękę uderzył. Oskarżony wyraził też żal z powodu swojego czynu i przeprosił pokrzywdzonego, który nie pojawił się w sądzie.
Z odczytanych przez sąd wyjaśnień T. wynikało, że mężczyzna często woził z sobą na skuterze tasak. "To taki nóż, który się na wsi do kukurydzy używa" - odczytał sędzia z zeznań oskarżonego.
Marek T. wciąż przebywa w areszcie.
Czytaj też: Maks jechał rowerem, napastnik odciął mu dłoń. Lekarze ją przyszyli. "Trochę jeszcze boli, ale jest dobrze"
Zmieniał łańcuch w rowerze, stracił dłoń
Do ataku na 21-latka doszło we wrześniu 2021 roku. Otrzymaliśmy zgłoszenie od mężczyzny, który poinformował, że w wyniku napadu nieznanego sprawcy została mu odcięta lewa dłoń. Na miejsce skierowano grupę dochodzeniowo-śledczą - przekazywał wtedy aspirant sztabowy Tomasz Potejko, rzecznik policji w Leżajsku.
Jak ustalili śledczy, zaatakowany mężczyzna sam powiadomił telefonicznie o zdarzeniu kolegę i wezwał pomoc.
Poszkodowany Maksymilian tuż przed atakiem jechał rowerem do swojego kolegi. W pewnym momencie spadł mu łańcuch, dlatego się zatrzymał. W tym samym czasie, tą samą drogą, oskarżony Marek T. jechał skuterem z pobliskiej stacji do domu.
- Przejeżdżając ulicą Lipy, zauważył znanego mu Maksymiliana B. Następnie zatrzymał się, podszedł do pokrzywdzonego i przy użyciu tasaka zadał mu uderzenie w lewą rękę, powodując odcięcie dłoni, po czym odjechał z miejsca zdarzenia - opisywał rzecznik Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie prokurator Krzysztof Ciechanowski po tym, jak akt oskarżenia został skierowany do sądu.
Marek T. został zatrzymany około godziny 3 w nocy. W jego mieszkaniu policjanci znaleźli narkotyki.
Prokuratura: chciał nastraszyć znajomego
Mężczyzna przyznał się do winy i złożył wyjaśnienia.
- Oskarżony wyjaśnił, że poznał pokrzywdzonego w lokalu z automatami do gier, którego miał pilnować. Jak wyjaśnił, około miesiąc przed zdarzeniem w tym lokalu miało dojść pomiędzy nimi do nieporozumienia. Dlatego chciał nastraszyć pokrzywdzonego. Natomiast pokrzywdzony w swoich zeznaniach zaprzeczył, aby takie zdarzenie miało miejsce - poinformował prokurator Ciechanowski.
Siedmiogodzinna operacja
Dla lekarzy ze Szpitala Specjalistycznego im. Ludwika Rydygiera w Krakowie, do którego trafił 21-latek, była to jedna z najtrudniejszych operacji w karierze. Operacja przyszywania odciętej dłoni trwała siedem godzin.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24