Jest decyzja senatorów w sprawie "lex Tusk". Senat podjął w nocy z czwartku na piątek uchwałę o odrzuceniu powstałej z inicjatywy prezydenta Andrzeja Dudy nowelizacji ustawy w sprawie powołania komisji do spraw badania rosyjskich wpływów na bezpieczeństwo Polski.
Za odrzuceniem "lex Tusk", co rekomendowały senackie komisje, było 50 senatorów, przeciw było 44. Nikt nie wstrzymał się od głosu. Teraz do decyzji Senatu będzie musiał ustosunkować się Sejm, który może odrzucić stanowisko Senatu bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.
Podczas prowadzonej w czwartek wieczorem debaty senator sprawozdawca Aleksander Pociej z Koalicji Obywatelskiej przedstawił prace senackich komisji zajmujących się nowelizacją powstałą z inicjatywy prezydenta. Przypomniał, że komisje wniosły o odrzucenie ustawy w całości.
Pociej mówił, że nie wiadomo, dlaczego prezydent wniósł projekt nowelizacji ustawy tuż po tym, jak podpisał ustawę w tej sprawie. Senator KO przedstawił cały szereg zarzutów pod adresem noweli, przede wszystkim brak - jak mówił - definicji, co to oznacza, że ktoś działał pod wpływem rosyjskim. Argumentował, że komisja może każdemu przypisać takie działanie. - Ta komisja może sobie orzekać dowolnie - powiedział Pociej.
Podkreślał również, że podczas prac w komisjach eksperci, a także Rzecznik Praw Obywatelskich nie zostawili na tym projekcie suchej nitki. Według niego ustawa o komisji do spraw badania rosyjskich wpływów "nie mieści się w żadnym kontekście normalnego funkcjonowania państwa i łamie wszelkie możliwe standardy państwa demokratycznego". Senator Koalicji Obywatelskiej podkreślał, że w polskim porządku prawnym określony jest odpowiedni instrument, a jest nim sejmowa komisja śledcza.
Paprocka: senatorowie zostali wprowadzeni w błąd
Na te zarzuty odpowiedziała prezydencka minister Małgorzata Paprocka, która oceniła, że senatorowie zostali wprowadzeni w błąd co do przebiegu prac komisji i treści nowelizacji.
Minister mówiła, że nowelizacja wprowadza zapisy między innymi o uchyleniu środków zaradczych, reguluje kwestie dotyczące tajemnicy zawodowej, a także wzmacnia jawność postępowania przed komisją. Zwróciła także uwagę, że zgodnie z nowelą w skład komisji nie mogą wchodzić posłowie i senatorowie, a przewodniczącego wybiorą członkowie komisji ze swojego grona, a nie premier, jak to zostało zapisane w pierwotnej ustawie.
Paprocka podkreślała, że komisja w myśl noweli, może wydać decyzję o tym, że ktoś działał pod wpływem rosyjskim tylko w ramach art. 4 ust. 1, który "stanowi, że komisja prowadzi postępowanie mające na celu wyjaśnienie działalności osób w latach 2007-2022 wobec funkcjonariuszy publicznych zdefiniowanych w słowniczku (...) lub członków kadry kierowniczej wyższego szczebla.
- Ustawa zawiera stosowną definicję, a następnie jest zamknięty katalog 9 czynności, które komisja może badać - mówiła prezydencka minister.
Politycy o nowelizacji "lex Tusk"
W czasie debaty senator PiS Krzysztof Mróz mówił, że podobna komisja do spraw rosyjskich wpływów pracowała we Francji. Dodał, że politycy w Niemczech również zastanawiają się nad powołaniem komisji na wzór tej francuskiej. Mróz powiedział, że jego zdaniem prezydencka nowela rozwiewa obawy opozycji, że komisja jest wymierzona w przewodniczącego PO, byłego premiera Donalda Tuska.
Senator KO Bogdan Zdrojewski odnosząc się do argumentu o komisji we Francji, stwierdził, że jest to "pudło w uzasadnieniu". Jak mówił, komisja ta została powołana na wniosek Marine Le Pen, która "chciała się wytłumaczyć" z pożyczki z Moskwy na wiele milionów euro, ale jej prawdziwym celem było ukrycie wszystkiego, co związane było z tymi pożyczkami, a sama komisja niczego nie wyjaśniła.
Senator opozycji stwierdził też, że "jeżeli ktoś w półtora miesiąca chce odkryć wpływy rosyjskie" metodą zawartą w ustawie i nowelizacji, to "z pewnością ich nie chce odkryć".
Również wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz (KO) stanął na stanowisku, że jeśli komisja ma mieć półtora miesiąca na przedstawienie pierwszych wniosków, to oznacza, że "one już są gotowe". Według Borusewicza komisja "ma charakter inkwizycyjny", ma w niej odbywać się śledztwo, postępowanie prokuratorskie i orzeczenie sądowe o infamii. Ocenił też, że nowelizacja to tylko "pudrowanie" nieakceptowalnej konstrukcji komisji.
Senator PiS wyraża "niewielką pretensję" do prezydenta
Senator PiS Jerzy Czerwiński stwierdził, że ma "niewielką pretensję" do prezydenta, bo ta nowelizacja powoduje ponową, niepotrzebną, według niego, dyskusję, która "nic nie wnosi". Ocenił, że nowela jest też "rozmiękczeniem" pierwotnej ustawy. - My się po prostu cofamy przed nieuczciwą argumentacją opartą na fałszu i kłamstwie - powiedział.
W tym kontekście Czerwiński przywoływał stwierdzenia, że raport komisji ma być do końca obecnej kadencji, że komisja ma mieć na jego przygotowanie półtora miesiąca, więc "musi już być gotowy". Senator zaznaczył, że nowela usuwa artykuł mówiący, że komisja publikuje pierwszy raport do 17 września 2023 roku.
Senator mówił też, że ustawa-matka poprawiana jest w kierunku, który sugerowali przedstawiciele opozycji, ale ciągle jest źle, więc zapewne chodzi o to, że "ujawniane są postacie, które kolaborowały z Rosją". Pytał, czemu przedstawiciele opozycji "tak bardzo nie chcą", żeby te przepisy weszły w życie. - Boicie się ujawnienia - dodał.
"Lex Tusk". Losy ustawy i nowelizacji
31 maja weszła w życie - powstała z inicjatywy Prawa i Sprawiedliwości - ustawa o powołaniu komisji do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP w latach 2007-2022, którą prezydent podpisał kilka dni wcześniej, zapowiadając jednocześnie skierowanie jej do Trybunału Konstytucyjnego. 2 czerwca Andrzej Duda skierował do Sejmu projekt nowelizacji ustawy, która została przyjęta przez Izbę w połowie czerwca.
Ustawa ta jest określana między innym przez opozycję jako "lex Tusk", ponieważ jej zdaniem intencją ustawodawców było przygotowanie prawa wymierzonego w lidera PO Donalda Tuska. Opozycja zwraca przy tym uwagę, że na podstawie zapisów ustawy możliwe byłoby między innymi eliminowanie z politycznego życia publicznego osób wskazanych przez komisję.
Zgodnie z nowelą w komisji do spraw badania wpływów rosyjskich nie będą mogli zasiadać parlamentarzyści, znoszone są środki zaradcze zapisane w obecnej ustawie (to między innymi zakaz pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi na okres do 10 lat), a głównym przedmiotem stwierdzenia komisji będzie uznanie, że dana osoba nie daje rękojmi należytego wykonywania czynności w interesie publicznym. Odwołanie od decyzji komisji miałoby być kierowane do Sądu Apelacyjnego w Warszawie.
Źródło: PAP