Prezydent Andrzej Duda zdecydował o podpisaniu ustawy powołującej komisję do spraw badania wpływów rosyjskich, zwaną "lex Tusk". - To jest niewyobrażalne, ponieważ moi studenci, nie z wydziału prawa, załamują ręce nad tą ustawą, mówią: "to po prostu narusza nasze prawa, pan prezydent musi to wiedzieć" - komentowała w "Faktach po Faktach" Hanna Machińska, prawniczka, działaczka społeczna, była zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich.
Komisja do spraw badania wpływów rosyjskich, która ma powstać na mocy ustawy, nazywanej "lex Tusk", ma funkcjonować na zasadach podobnych do funkcjonowania komisji weryfikacyjnej do spraw reprywatyzacji warszawskiej. Decyzje, które mogłaby podejmować, to między innymi wydanie zakazu pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi do 10 lat oraz cofnięcie i zakaz poświadczania bezpieczeństwa na 10 lat.
CZYTAJ WIĘCEJ: "LEX TUSK" Z PODPISEM PREZYDENTA
Opozycja twierdzi, że to wymierzona właśnie w nią, niekonstytucyjna regulacja. Między innymi Janusz Kowalski z Suwerennej Polski przyznał, że ma nadzieję, iż "efektem pracy komisji będzie postawienie Donalda Tuska przed Trybunałem Stanu".
CZYTAJ WIĘCEJ: Czym grozi "lex Tusk". 11 najpoważniejszych zarzutów
Machińska: ta ustawa jest jedną wielką wadą
Hanna Machińska zwróciła uwagę na problem "kręgu osób objętych ustawą", które mogą stać się ofiaram działania komisji. - Może dotykać mediów, może dotykać nas, może dotykać tych, którzy niosą pomoc na granicy - stwierdziła. Dodała, że z ustawy wprost wynika zagrożenie w postaci pozbawienia kogoś biernego prawa wyborczego.
Wśród zagrożeń związanych z ustawą prawniczka wymieniła także prawo komisji do ujawnienia danych osobowych bez wiedzy i zgody ich zainteresowanych, pozbawienie obywateli prawa do obrony oraz możliwość zwalniania lekarzy i prawników z tajemnicy zawodowej. - Wymienienie trzech głównych wad tej ustawy jest niemożliwe, ta ustawa jest wadą, jest jakimś szalonym pomysłem, który sytuuje nas zdecydowanie w latach 50. i zdecydowanie na Wschodzie - stwierdziła.
Była zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich przypomniała, że prezydent Andrzej Duda, który podpisał "lex Tusk", jest doktorem nauk prawnych. - To jest niewyobrażalne, ponieważ moi studenci, nie z wydziału prawa, załamują ręce nad tą ustawą, mówią: "to po prostu narusza nasze prawa, pan prezydent musi to wiedzieć" - powiedziała.
- To jest tak szokujące, ja nie przypominam sobie w ciągu 50 lat, bo niedługo obchodzę 50 lat od momentu ukończenia wydziału prawa, żebyśmy mieli do czynienia z taką ustawą - dodała.
Machińska: w Brukseli panowało niezwykłe poruszenie wokół tej ustawy
Machińska relacjonowała, że podczas rozmów na temat ustawy na forum unijnym w Brukseli panowało "niezwykłe poruszenie", zaś debatujący nad nią politycy z zagranicy "znali tę ustawę". - Pytali się: "Co wy w Polsce robicie? Co się dzieje?" - dodała.
- Celem było zamieszanie, była destabilizacja, było naruszenie poczucia naszego bezpieczeństwa. Każdy może się tam znaleźć. (...) Ta komisja może abolutnie służyć niszczeniu ludzi - stwierdziła, dodając, że mamy do czynienia z "niebezpiecznym momentem, w którym państwo manifestuje swoję siłę wobec obywateli", kiedy "siłą musi być państwo, które działa w oparciu o standardy konstytucyjne i standardy europejskie".
Machińska: to jest cyniczne wykorzystywanie pewnych obrazów
Była zastępczyni RPO odniosła się też do spotu Prawa i Sprawiedliwości, w którym wykorzystano zdjęcia byłego niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego oraz wpis dziennikarza Tomasza Lisa. "Marsz 4 czerwca coraz bliżej. Czy na pewno chcesz tam być?" - brzmi wpis na Twitterze partii rządzącej, który został zamieszczony razem z nagraniem.
"To smutny, bolesny i niedopuszczalny przejaw moralnego i intelektualnego zepsucia debaty publicznej" - podkreśliło w komunikacie Muzeum Auschwitz.
- To jest skandal. (...) To jest cyniczne wykorzystywanie pewnych obrazów, które powinny być dla nas świętością. To jest coś takiego, co w takiej propagandzie nigdy nie powinno się pojawić - skomentowała Machińska, dodając, że taki spot "natychmiast powinien być zdjęty" z przestrzeni publicznej. - Przeproszenie brzmi zbyt banalnie. (...) Tu trzeba naprawdę pochylić głowę i uderzyć się w pierś, powiedzieć: "nigdy więcej, nigdy więcej takiej gry politycznej" - stwierdziła.
- Pytanie: po co? Na co liczyli ci, którzy posługują się tym spotem? Chyba na to, żeby zbulwersować opinię publiczną, żeby dotknąć nas, obywateli - powiedziała.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24