Znam wiele osób, którym mają zostać obniżone emerytury. Jedną z nich jest były szef mojej ochrony. Nie jest ani milicjantem, ani esbekiem, a również długa ręka ministra Błaszczaka go dosięgła - powiedział w "Faktach po Faktach" były premier Leszek Miller. Odniósł się do tak zwanej ustawy dezubekizacyjnej, która weszła w życie w niedzielę.
Według informacji MSWiA prawie 39 tysięcy byłych funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa PRL od 1 października otrzymuje obniżone emerytury i renty na mocy tak zwanej ustawy dezubekizacyjnej. Od zapisów ustawy odwołało się do szefa MSWiA dotychczas około 3 tys. osób.
Komentując nowe przepisy, były premier Leszek Miller powiedział w poniedziałek w "Faktach po Faktach", że ustawą objęty został między innymi szef jego ochrony w latach 2001-2004 płk Wiesław Bijata, który - jak zaznaczył Miller - 34 lata pracował w Biurze Ochrony Rządu.
- Świetny, ofiarny, kompetentny oficer. Razem ze mną roztrzaskał się w helikopterze (w katastrofie rządowego Mi-8 pod Piasecznem w grudniu 2003 roku - red.), był razem ze mną w Iraku. Człowiek bez zarzutu - podkreślił Miller.
- Pułkownik Bijata nie jest ani milicjantem, ani esbekiem, a również długa ręka ministra Błaszczaka go dosięgła - zauważył gość TVN24.
Powiedział, że pułkownik jeszcze się nie odwołał do ministra Błaszczaka. - Pewnie uważa, że to jest bezcelowe - ocenił.
- Mnie brakuje słów, żeby określić tę podłość, którą PiS i większość sejmowa wykonuje - skomentował były premier.
"Nie jestem w stanie ogarnąć argumentacji Błaszczaka"
Szef resortu spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak zapewnił w poniedziałek w Polskim Radiu, że ustawa nie obejmuje na przykład milicjantów, strażaków lub lekarzy zatrudnionych na etatach w MSW. - To są "fake newsy" - przekonywał.
- Nie jestem w stanie intelektualnie ogarnąć tej argumentacji wysublimowanej i wyszukanej pana Błaszczaka - ironizował w odpowiedzi Miller.
Przypomniał, że kilka razy próbowano wprowadzić ustawę dezubekizacyjną, pierwszy raz w 1992 roku. Zawetował ją ówczesny prezydent Lech Wałęsa.
- Dołączył uzasadnienie - opowiadał Miller w "Faktach po Faktach". - Z tego, co pamiętam, prezydent napisał, że odpowiedzialność zbiorowa nie może być stosowana w żadnym cywilizowanym państwie. Jest przeszkodą w budowaniu demokratycznego państwa prawa. A tu mamy do czynienia z odpowiedzialnością zbiorową - orzekł były premier.
"Głównie o to chodzi, żeby wzmocnić swoją pozycję"
Leszek Miller odniósł się także do projektów ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa przygotowanych przez prezydenta Andrzeja Dudę. W jego opinii najprawdopodobniej zostaną zmienione w trakcie prac legislacyjnych.
Miller pytany, czy należy się spodziewać kolejnych wet prezydenta, odpowiedział: Nie wiem, na ile PiS w toku prac legislacyjnych dokona zmian projektów prezydenckich. Po drugie, nie wiem czy prezydent jest gotowy do odegrania samodzielnej roli.
- Od strony merytorycznej projekty są obarczone takimi samymi błędami, jak i te wcześniejsze. Najwięcej w tych projektach jest Jarosława Kaczyńskiego, na drugim miejscu jest pan prezydent Duda, a na trzecim miejscu, najmniejszym, minister sprawiedliwości. Tu - tak sądzę - głównie o to chodzi, żeby wzmocnić swoją pozycję - mówię o pozycji prezydenta w stosunku do całego sądownictwa, ale i ministra sprawiedliwości. Po drugie, uczestniczyć w procesie polegającym na tym, że jednych sędziów - tych obcych, zamieni się na drugich sędziów - tych własnych - ocenił Miller.
Autor: js/rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24