- To, co robią aktywiści pisowscy i pisowskie media, to przemysł pogardy, na dodatek skierowany wobec instytucji państwa prawa. Tego w Polsce nie było - ocenił były wicepremier i minister finansów prof. Leszek Balcerowicz. W "Kropce nad i" skomentował ostatnie wypowiedzi polityków Prawa i Sprawiedliwości.
- Jeżeli politycy atakują najważniejsze instytucje państwa prawa, każdy zastanawia się, co będzie dalej - mówił Leszek Balcerowicz w rozmowie z Moniką Olejnik. - Dzisiaj słyszę, że rzecznik PiS, pani Mazurek bodajże, mówi o sędziach Sądu Najwyższego, że to jest grupa kolesiów. To jest język pogardy. To, co robią aktywiści pisowscy i pisowskie media, to przemysł pogardy, na dodatek skierowany wobec instytucji państwa prawa. Tego w Polsce nie było - ocenił.
Jak dodał, podobną retorykę znajduje w faszyzujących reżimach. - Nie wiem, czy pani Mazurek zdaje sobie sprawę z tego, co robi, jak degraduje poziom kultury politycznej w Polsce - powiedział.
Na uwagę, że w podobnym tonie wypowiadają się również inni politycy partii rządzącej, stwierdził: - Oni mówią językiem faszyzującym, brutalnie atakują instytucje państwa prawa. Mówią także językiem PRL.
Jak wyjaśnił były wicepremier, każdy, kto żył w latach 70. i wcześniej, musi to pamiętać. - No przecież mamy tego typu język w tej chwili - powiedział.
"To próba opanowania przez jedną partię państwa"
Prof. Balcerowicz mówił też o sporze wokół Trybunału Konstytucyjnego. Jak stwierdził, w krajach Europy Zachodniej jakakolwiek próba sparaliżowania sądu konstytucyjnego byłaby nie do pomyślenia. Tymczasem u nas każdy krytyk tych prób jest traktowany jak wróg. - A ponieważ jest wrogiem, trzeba go zniszczyć - podkreślił.
- Mamy do czynienia z atakiem na konstytucję w przypadku partii, która nie ma większości konstytucyjnej. Oni się zachowują, jakby ją mieli i mogli sobie zmieniać ustawę zasadniczą - ocenił. - Tendencje są bardzo wyraźne, to próba opanowania przez jedną partię państwa - zaznaczył były wicepremier.
Podkreślił, że bardzo ważne jest, by Polacy się organizowali i mobilizowali. Prof. Balcerowicz zaznaczył, że kiedy tylko może, stara się pojawiać na marszach KOD. - Uważam, że to jest obowiązek moralny - powiedział.
Język Łukaszenki?
W poniedziałek premier Beata Szydło odniosła się do listu otwartego. Jego sygnatariuszami są byli prezydenci: Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski i Bronisław Komorowski, były premier i szef MSZ Włodzimierz Cimoszewicz, byli ministrowie spraw zagranicznych Andrzej Olechowski i Radosław Sikorski, a także legendarni przywódcy "Solidarności" Bogdan Lis, Władysław Frasyniuk i Jerzy Stępień.
- Jeżeli chodzi o list (...), to dzisiaj ten list piszą ci, którzy mówią: "demokracja to my". A ja mówię inaczej: demokracja to są wolne wybory Polaków. I Polacy wybrali w wyborach parlamentarnych PiS, program PiS i nam dali odpowiedzialność za prowadzenie polskich spraw (...). Natomiast ci, którzy władzę stracili, uważają, że to oni są demokracją - powiedziała.
Jej słowa skomentował w "Kropce nad i" prof. Balcerowicz.
- Oprócz treści jest taka niebywale prostacka forma. Nawet tę paskudną treść, która sygnalizuje lekceważenie państwa prawa, można wyrazić mniej prymitywnie i prostacko - ocenił.
- Ja nie wiem, czy aktywiści PiS wiedzą, że oni mówią językiem Łukaszenki - powiedział.
Jak mówił, białoruski dyktator stosuje podobną retorykę.
- To jest kropka w kropkę ten sam język. Co więcej, nie wiem, czy oni wiedzą, że mają swój ideał, to znaczy państwo Łukaszenki, albowiem wielu tych pisowców i sympatyków uważa, że majątek narodowy to jest majątek państwowy, więc jeżeli się coś sprywatyzowało, to znaczy, że się uszczupliło majątek państwowy. W związku z tym ich ideałem pośrednim jest państwo Łukaszenki, czyli Białoruś, bo on zamroził socjalizm. Nasi narodowcy nie wiem, czy wiedzą, że są socjalistyczni. No a socjalizm przecież upadł wszędzie i z kretesem - podkreślił Balcerowicz.
Autor: mw//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24