Pacjent ma raka, podczas wizyty prosi o przepisanie leków przeciwbólowych, ale wychodzi z gabinetu z niczym. - Tak to wyglądało w całej Polsce po tym, jak chaotycznie i bez przygotowania wprowadzono wystawianie recept na środki odurzające i psychotropowe - mówi dr Jakub Kosikowski z Naczelnej Izby Lekarskiej. Resort zdrowia przyznaje, że problem był, ale uważa, że lekarski samorząd przesadza w pokazywaniu jego faktycznej skali.
Od środy, 2 sierpnia obowiązują przepisy, które ograniczają zdalne wystawianie recept na środki odurzające i psychotropowe. Wypisaniu takich leków musi towarzyszyć badanie i ocena wpływu leku na pacjenta. Założenie było takie, żeby utrudnić przepisywanie inwazyjnych leków "z automatu".
ZOBACZ MATERIAŁ "FAKTÓW PO POŁUDNIU": Zmieniają się zasady dotyczące recept. "Boję się, że rzeczywiście te kolejki mogą się wydłużyć"
- Nie kwestionujemy zasadności wprowadzenia zmian. Problem w tym, jak je wprowadzono. Utrudniło nam to pracę i - co gorsza - uderzyło w naszych pacjentów - podkreśla dr Jakub Kosikowski z Naczelnej Izby Lekarskiej.
W środę z całego kraju do lekarskiego samorządu napływały i dalej napływają informacje, że lekarze nie mogą wykonywać swojej pracy. Dlaczego? Od środy przepisanie środków odurzających, substancji psychotropowych, prekursorów kategorii 1 i preparatów zawierających te środki lub substancje wymaga, by lekarz wykorzystał jedną z trzech dróg.
Jak mówi dr Kosikowski, pierwsza wymaga, żeby pacjent udzielił lekarzowi dostępu do swojego Internetowego Konta Pacjenta. W nim lekarz ma sprawdzić historię choroby, stosowanych metod leczenia i dopiero wtedy wystawić e-receptę. Druga metoda - jak tłumaczy lekarz, stosowana w przypadku braku dostępu do IKP - wymaga od medyka samodzielnego przeprowadzenia wywiadu, podczas którego musi zdobyć wiedzę dotyczącą historii leczenia i leków branych przez chorego. Dopiero wtedy może wystawić elektroniczną receptę.
Trzecia metoda odbywa się poza systemem recepty elektronicznej. Lekarz przeprowadza wywiad i wypisuje tradycyjną, papierową receptę.
W praktyce - jak twierdzi przedstawiciel Naczelnej Izby Lekarskiej - każda z tych metod była źródłem poważnych problemów, a część pacjentów potrzebujących pomocy była odsyłana z kwitkiem. Dlaczego?
Błąd systemu
Lekarski samorząd był alarmowany o tym, że pierwsza droga była o tyle problematyczna, że - z powodów technicznych - nie można było wystawić recepty pomimo faktu, że chory przekazał lekarzowi dostęp do swojego IKP.
- To miała być najszybsza i najmniej problematyczna droga. Wymagała co prawda pewnej wiedzy od chorego, który musiał być świadomy, że ma IKP i musiał mieć przy sobie telefon komórkowy. Niestety, pomimo przebycia tej drogi, e-recepty i tak nie udawało się wystawić - opowiada dr Kosikowski.
Najczęstsze problemy - jak mówi - dotyczyły jednak drogi drugiej - czyli tej związanej z samodzielnym przeprowadzeniem wywiadu przez lekarza i próby wystawienia elektronicznej recepty.
- Z jakiegoś powodu system bardzo często odrzucał próbę jej wystawienia, pomimo przeprowadzenia pełnego wywiadu - wskazuje dr Kosikowski.
Czytaj też: Resort zdrowia ograniczył możliwość wystawiania e-recept. Po protestach minister wprowadził zmiany
Co zatem z drogą trzecią, związaną z wystawieniem recepty papierowej? - Niestety, tutaj pojawił się problem po stronie podmiotów medycznych, które po prostu nie były przygotowane na paraliż systemu i nie miały papierowych recept. Warto podkreślić, że trzecia metoda była niedostępna dla telekonsultacji - wyjaśnia rzecznik NIL.
"Zamieszanie uderzyło w pacjentów"
Zdaniem dr Jakuba Kosikowskiego, zmiany wprowadzono w sposób "chaotyczny". - Wprowadzono zmiany bez niezbędnych szkoleń, bez odpowiednich informacji dla lekarzy. Przyniosło to zamieszanie, które uderzyło w pacjentów - podkreśla.
Zaznacza, że przykładem na bałagan jest problem z przepisywaniem leków, które zawierają tramadol, czyli opioidalny lek przeciwbólowy.
- Na liście substancji objętych ograniczeniami tramadolu nie było. Teraz okazało się, że jednak jest wśród specyfików, których nie można przepisywać na starych zasadach. To po prostu kompromitacja i dowód na to, jak niechlujnie wprowadzono zmiany. Skończyło się tak, że pacjenci błagali o uśmierzenie bólu, a my rozkładaliśmy ręce - opisuje lekarz.
Dodaje, że w czwartek medycy otrzymali informacje o tym, że system powinien działać już sprawniej.
- Zmiany zostały wprowadzone, ale - chociaż w nieco mniejszej skali - ciągle jesteśmy informowani o problemach - podkreśla rzecznik NIL.
Kwestia skali
Wojciech Andrusiewicz, rzecznik Ministerstwa Zdrowia w rozmowie z Anną Wilczyńską, reporterką magazynu "Polska i Świat", przyznaje, że w środę "pojawiały się problemy z wystawianiem recept".
- Każdy lekarz, który zauważa problem - nie tylko w środę, ale każdego innego dnia - ma telefon i maila do służb E-zdrowia. Problemy powinny być zgłaszane i tak też się wczoraj działo. Zgłoszenia się pojawiały, są one obecnie analizowane przez centrum E-Zdrowia - mówi Andrusiewicz.
Zaznacza jednak, że skala problemu z pewnością nie była tak duża, jak wskazuje na to Naczelna Izba Lekarska. Żeby to udowodnić, pokazuje środowe dane i zestawia je z dzienną średnią.
- Dziennie wystawianych jest około 20 tysięcy leków psychotropowych, w środę wystawiono ich 17,5 tysiąca. Lekarze mówili o problemach z morfinami. 1 sierpnia wystawiono około 300 takich recept, a 2 sierpnia - 282 - wylicza Andrusiewicz.
Jak twierdzi, "z pewnością nie był problem gremialny".
***
Nowe zasady wystawianie recept na środki odurzające i psychotropowe nie dotyczą lekarzy placówek podstawowej opieki zdrowotnej, do której zapisany jest pacjent. Lekarze ci sprawują bowiem stałą i długofalową opiekę nad pacjentem i znają ich historię leczenia. Nowe zasady przepisywania recept wynikają z podpisanego przez Ministra Zdrowia 12 lipca br. rozporządzenia zmieniającego rozporządzenie w sprawie środków odurzających, substancji psychotropowych, prekursorów kategorii 1 i preparatów zawierających te środki lub substancje (Dz.U. poz. 1368).
Źródło: tvn24.pl, "Polska i Świat"
Źródło zdjęcia głównego: Twitter, Shutterstock