Chociaż prezydent Lech Kaczyński oficjalnie się w tej sprawie nie wypowiedział, to wszystko wskazuje na to, że pójdzie on w ślady Donalda Tuska i nie pojedzie na ceremonię otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. - To znak solidarności z Tybetem, bo jeszcze dwa miesiące temu prezydent bardzo chciał lecieć - pisze "Dziennik".
- Myślę, że prezydent wypowie się w tej sprawie osobiście. Jego stanowisko jako obrońcy praw człowieka nietrudno przewidzieć - mówi "Dziennikowi" była szefowa prezydenckiego gabinetu Elżbieta Jakubiak. Ale podkreśla, że na oficjalne stanowisko głowy państwa trzeba jeszcze poczekać. A to wcale nie musi nastąpić tak szybko.
- Wszystko będzie zależeć od tego, co będzie dziać się w Tybecie. Jeżeli ponownie doszłoby do eskalacji przemocy chińskich władz, to byłby to odpowiedni moment do zabrania głosu przez prezydenta - wyjaśnia posłanka PiS.
Myślę, że prezydent wypowie się w tej sprawie osobiście. Jego stanowisko jako obrońcy praw człowieka nietrudno przewidzieć Myślę, że prezydent wypowie się w tej sprawie osobiście. Jego stanowisko jako obrońcy praw człowieka nietrudno przewidzieć
"Dziennik" spekuluje, że prezydencka "gra na czas" jest zamierzona, bo po deklaracji Donalda Tuska, że do Pekinu na otwarcie Igrzysk nie poleci (CZYTAJ WIĘCEJ), międzynarodowy komitet olimpijski czeka na gest prezydenta. Na "gest" jeszcze dużo czasu, bo skład polskiej delegacji Polski Komitet Olimpijski ma ustalić dopiero na początku lipca. - Wtedy przewidziane jest posiedzenie, na którym zostanie potwierdzony ostateczny skład reprezentacji olimpijskiej oraz lista oficjeli, którzy pojadą do Pekinu - tłumaczy "Dziennikowi" Piotr Nurowski, prezes PKOl.
Nurowski przyznaje też, że od tej pory kancelaria prezydenta ani nie odmówiła, ani nie potwierdziła udziału Lecha Kaczyńskiego. Przyznaje też w rozmowie na początku tego roku prezydent bardzo chciał jechać do Pekinu 9 sierpnia. Przystał nawet na propozycję, aby zostać w stolicy Chin do 10 sierpnia, kiedy w polskiej ambasadzie będą organizowane dni polskie.
Tusk na czele "delegacji sprzeciwu"
Kilka dni temu z udziału w ceremonii otwarcia zrezygnował - jako pierwszy premier kraju UE - Donald Tusk. Jego decyzję chwalili wówczas nawet posłowie PiS. Dwa dni po decyzji Tuska w podobnym tonie wypowiedzieli się niemieccy politycy. - Ani ja, ani kanclerz Angela Merkel nie planowaliśmy udziału w ceremonii otwarcia igrzysk w Pekinie - powiedział w ostatni piątek Frank-Walter Steinmeier, minister spraw zagranicznych Niemiec. Taką samą deklarację złożył też prezydent Niemiec Horst Koehler, prezydent Estonii Toomas Hendrik Ilves oraz prezydent Czech Vaclav Klaus.
Przywódcy Francji i Belgii uzależniają decyzję od rozwoju sytuacji w Tybecie. W Pekinie pojawią się natomiast prezydent USA George W. Bush. oraz brytyjski premier Gordon Brown.
Źródło: "Dziennik"
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Paweł Supernak