Jeśli Antoni Macierewicz ma podejrzenie, że ktoś popełnił przestępstwo, to jako urzędnik państwowy ma obowiązek poinformować o tym prokuraturę, zamiast raczyć nas takimi informacjami - stwierdził Maciej Lasek, były szef komisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej. Lasek skomentował w TVN24 środowe wypowiedzi ministra obrony narodowej dotyczące tego, co miało się zdarzyć w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku.
Zarzuty wobec ustaleń poprzedniej komisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej przedstawił w środę na posiedzeniu sejmowej komisji obrony szef MON Antoni Macierewicz.
Czy samolot się rozpadł nad ziemią?
Szef MON przekonywał w środę, że jest "podstawowym faktem" to, iż "samolot rozpadł się w powietrzu".
Do słów Macierewicza ustosunkował się na antenie TVN24 Maciej Lasek, który za rządów koalicji PO-PSL przewodniczył komisji badającej przyczyny katastrofy prezydenckiego Tu-154M pod Smoleńskiem.
- Jako specjalista mówię, że nie ma wątpliwości, że to był wypadek spowodowany serią błędów załogi i niewłaściwym działaniem rosyjskich kontrolerów. Taką samą opinię mają biegli prokuratorzy, którzy prowadzili swoje postępowanie na potrzeby śledztwa. Twierdzenie, że są znane dowody wskazujące, że do wypadku doszło na skutek eksplozji, ukrytej wady, naprowadzania na śmierć, nie wytrzymują konfrontacji z faktami - powiedział Lasek.
Jak dodał, samolot rozpadł się częściowo w powietrzu, bo samolot uderzył skrzydłem o brzozę. - W tym zakresie Antoni Macierewicz ma rację - zaznaczył ekspert.
Wyjaśniał jednocześnie, że samolot znalazł się na wysokości sześciu metrów półtora kilometra przed pasem na skutek nieprawidłowego odejścia wykonanego przez załogę na drugi krąg, łamiąc wszystkie zasady bezpieczeństwa. Po zderzeniu z brzozą 1/3 skrzydła została oderwana.
W Tu-154M zniknęło zasilanie?
- Nie ma wątpliwości: 18 metrów nad ziemią zaniknęło całe zasilanie elektryczne samolotu. W tej sprawie nikt nie ma żadnej wątpliwości – powiedział w środę Macierewicz.
Zdaniem Laska opinia taka może być kwestią niewłaściwej interpretacji, wynikającej z braku wiedzy Macierewicza.
Przyznał, że dla kogoś, kto nie jest specjalistą, jest to trudne do wyjaśnienia. - Dane z wszystkich systemów samolotu wchodzą do rejestratora. W specjalnym buforze są kodowane, szyfrowane i zapisywane do pamięci. Czas potrzebny na to szyfrowanie to około półtorej sekundy. Jeśli następuje utrata zasilania, to dane, które spłynęły z rejestratora z ostatniej półtorej sekundy znikają, bo pamięć jest niepodtrzymywana - tłumaczył Lasek.
Jak mówił ekspert, w samolocie były też inne rejestratory, których zapisy potwierdzają, że nie doszło do zaniknięcia zasilania w samolocie przed uderzeniem o ziemię. Rejestrator katastroficzny pracował do zderzenia z ziemią, podobnie rejestrator głosu. Do zderzenia pracowały także trzy anteny GPS. Zarejestrowały one współrzędne pokrywające się z miejscem katastrofy. Jak powiedział Lasek, gdyby zasilanie zanikło wcześniej, to współrzędne nie zostałyby zapisane w tym miejscu.
Co z czarną skrzynką?
- Czarna skrzynka Tu-154 wędrowała z Rosji do Polski, w tę i z powrotem. Okazało się, że to, co dostaliśmy, to nie była czarna skrzynka z polskiego samolotu. Przywieziono coś innego - powiedział w środę szef MON.
Jak przyznał Lasek, za pierwszym razem doszło do pomylenia czarnej skrzynki z urządzeniem eksploatacyjnym, ale już przy drugim podejściu doszło do odczytania jej zapisu. Zdaniem eksperta, jeśli Antoni Macierewicz ma podejrzenie, że ktoś popełnił przestępstwo w sprawie odczytu czarnych skrzynek Tu-154M, to jako urzędnik państwowy ma obowiązek poinformować o tym prokuraturę. - Minister powinien natychmiast złożyć doniesienie do prokuratury, zamiast raczyć nas takimi informacjami - podkreślił. - Nie mamy wątpliwości, że odczytaliśmy właściwą czarną skrzynkę i właściwe dane - dodał.
Nowa podkomisja bada katastrofę
Sejmowa komisja obrony, na wniosek posłów PO i Kukiz’15, wysłuchała w środę informacji MON na temat powodów i podstaw dla wznowienia badania katastrofy smoleńskiej. Szef MON Antoni Macierewicz na początku lutego podpisał rozporządzenia ws. organizacji oraz działania Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWLLP).
Dała ona szefowi MON prawo do wznowienia badania wypadku lub incydentu lotniczego, "gdy zostaną ujawnione nowe okoliczności lub dowody mogące mieć istotny wpływ na ich przyczyny". Jednocześnie minister powołał podkomisję w ramach KBWLLP do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej. W ubiegłym tygodniu zebrała się ona na pierwsze posiedzenie.
Autor: mw//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24