Doznałem największego szoku w życiu. Pamiętam to jako coś najgorszego, co można sobie wyobrazić - powiedział we "Wstajesz i wiesz" senator i reżyser Kazimierz Kutz, wspominając pacyfikację kopalni "Wujek", która była największą tragedią stanu wojennego.
Kutz, który był internowany, dowiedział się o pacyfikacji w kopalnii "Wujek" po ośmiu dniach, kiedy go wypuszczono.
- We mnie się wszystko załamało, doświadczyłem poczucia straszliwej klęski i bezsensu. Przez miesiące nie mogłem się pozbierać - powiedział Kutz.
Zaznaczył, że stara się nie chodzić pod kopalnię "Wujek", bo odzywa się w nim wtedy rozpacz, która towarzyszyła mu przez cały stan wojenny.
- Rozpacz jest straszną siłą destrukcyjną - ocenił Kutz, podkreślając, że w tamtym czasie odechciało mu się żyć, przestał się golić. - Miałem siwy zarost i chodziłem jak Mikołaj - wspomniał.
Krwawa pacyfikacja
W kopalni "Wujek" od milicyjnych kul zginęło 16 grudnia 1981 r. dziewięciu górników, a kilkudziesięciu zostało rannych. Była to największa tragedia stanu wojennego.
Protest w kopalni rozpoczął się zaraz po wprowadzeniu stanu wojennego, na wieść o zatrzymaniu szefa zakładowej Solidarności, który został aresztowany w nocy z 12 na 13 grudnia. Zomowcy rozbili drzwi jego mieszkania i wdarli się do środka.
W 1994 r. Kutz wyreżyserował film upamiętniający krwawe wydarzenia w "Wujku" pt. "Śmierć jak kromka chleba".
"Mogło być gorzej"
Kutz, mówiąc o odpowiedzialności Jaruzelskiego, powiedział, że w Polsce po wprowadzeniu stanu wojennego mogło być znacznie gorzej, gdyby na miejscu gen. Jaruzelskiego była inna osoba.
- W Polsce strasznie polałaby się krew, dzięki niemu przeszło to łagodniej, jeśli chodzi o ofiary - powiedział Kutz.
I dodał: - Każda kropla krwi człowieka nie ma ceny, trzeba robić wszystko, aby było jak najmniej ofiar. Generał miał tę świadomość, i potrafił to zrealizować, więc ja mam dla niego w tym sensie szacunek.
Autor: MAC/tr/k / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24 | TVN24