- Zaprzeczył, wybaczył - podkreślił Kurski.
Gość "Jeden na jeden" powiedział, że każdy ma jakieś słabości, o czym wspomniał abp Głódź, żaden więc katolik za życia nie będzie się obwoływał świętym, nawet duchowny.
Polityk zaznaczył, że wspiera w tej sprawie abp. Głódzia. Tym bardziej, że w medialnych doniesieniach na temat duchownego dostrzega próbę zdyskredytowania go.
- Widzę w tym ewidentną intencję polityczną - stwierdził Kurski, dodając, że kiedy duchowny jako ordynariusz diecezji gdańskiej rozpoczynał posługę, rozpoczęła się wściekła nagonka.
- Była wielka intencja obecnego obozu władzy, żeby arcybiskupem gdańskim nie był hierarcha o poglądach konserwatywnych, narodowych, które oddają wrażliwość Polaków słuchających Radia Maryja. I teraz, kiedy tamto (nagonka - red.) się nie udało (...), jest nowa próba wywarcia presji na Watykan, żeby zmienić hierarchę gdańskiego - powiedział Kurski.
"Przebaczam i proszę o to samo"
Abp Sławoj Leszek Głódź oświadczył w czwartek, że został "przesadnie pomówiony" w publikacjach prasowych na swój temat. "Każdy ma swoje słabości" - napisał.
Według niego "wielka krzywda została wyrządzona przede wszystkim Kościołowi i Archidiecezji Gdańskiej".
W tygodniku "Wprost" z 18 marca, w artykule "Cesarz Trójmiasta" podano, że metropolita gdański abp Sławoj Leszek Głódź poniża podwładnych księży i ma kłopoty z alkoholem.
"Publikacje medialne zapoczątkowane przez tygodnik "Wprost" (począwszy od dnia 18 marca 2013 r.) podważyły godność urzędu i mojej posługi biskupiej w Archidiecezji Gdańskiej" - czytamy w oświadczeniu abp. Głódzia.
Hierarcha zauważył, że "wiele wskazuje, że pomagali w tym niektórzy kapłani". "Niestety szukali oni rozwiązań poza praktyką właściwą Kościołowi. Wybrali sposób najgorszy z możliwych - samozwańczy sąd na łamach prasy (...) przebaczam i proszę o to samo, jeśli ktoś uważa, że moim postępowaniem go skrzywdziłem" - oświadczył abp Głódź.
Drugie dno
Kurski był również pytany w "Jeden na jeden" o sprawę rezygnacji mecenasa Rafała Rogalskiego z reprezentowania prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego w śledztwie smoleńskim.
Jak dowiedział się tvn24.pl, nieoficjalnie z powodu różnicy zdań z najbliższym otoczeniem prezesa PiS. Mecenas od jakiegoś czasu dystansował się od forsowanej przez Antoniego Macierewicza i członków jego zespołu teorii "dwóch wybuchów".
Prezes PiS oświadczył, że obecnie nie ma potrzeby, by w sprawie smoleńskiej reprezentowało go dwóch adwokatów, dlatego będzie współpracował jedynie z Piotrem Pszczółkowskim.
- Argument, że było dwóch, a jeden sobie świetnie radzi mnie nie przekonuje, coś musiało być, na pewno jest jakieś drugie dno - powiedział Kurski.
- Prezes Kaczyński nie jest osobą, ktora by ograniczała zaangażowanie frontu ludzkiego w sprawę smoleńską, szczególnie kiedy jest coraz więcej pytań, a nie odpowiedzi, w związku z tym musiały być jakieś różnice zdań - dodał polityk Solidarnej Polski.
Zastrzegł jednak, że nie wie o co chodzi, więc nie będzie spekulował.
Autor: mac//gak/k / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24