W nowym konflikcie nie walczą, jak to miało miejsce do tej pory, zwaśnione gangi Wisły i Cracovii. Konflikt wybuchł pomiędzy kibolami samej Wisły. A konkretnie między tymi, którzy poszli na współpracę z wymiarem sprawiedliwości, a tymi, dla których rozmowy z policją to zdrada.
O tym, że na jednym z krakowskich osiedli w sobotę nad ranem spłonął samochód, tvn24.pl dowiedział się na początku tego tygodnia. Auto było użytkowane przez partnerkę Piotra K., ps. Piotrunio, do niedawna jednego z liderów gangu Wisła Sharks. W środę późnym wieczorem dostaliśmy potwierdzenie tego zdarzenia od policji.
"Panie Redaktorze, 21 listopada w godzinach porannych otrzymaliśmy zgłoszenie, że na jednym z nowohuckich osiedli doszło do pożaru samochodu marki Skoda Octavia. Na miejsce przybył patrol policji oraz załoga straży, która ugasiła pożar. Spaleniu uległo wnętrze samochodu. (...) Dochodzenie prowadzą policjanci z miejscowego komisariatu, którzy będą ustalać okoliczności zdarzenia i sprawcę podpalenia" - tyle młodszy inspektor Sebastian Gleń, rzecznik małopolskiej policji, napisał do nas na temat samochodu, do którego ktoś wrzucił racę.
Zadanie dla CBŚP
Ale wiele wskazuje na to, że szukanie sprawców podpalenia białej skody w Nowej Hucie to zadanie bardziej dla funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego Policji niż tych z miejscowego komisariatu. Bo po kilku miesiącach względnego spokoju na ulicach Krakowa znowu wybuchł konflikt pomiędzy pseudokibicami. I to taki, jakiego Polska jeszcze nie widziała: między sobą walczą kibole tej samej drużyny.
W ostatnich kilkunastu latach w starciach na krakowskich ulicach pomiędzy kibolami Wisły i Cracovii zginęło kilka osób, kilkadziesiąt zostało ciężko rannych. Na porządku dziennym było odcinanie rąk lub dłoni maczetami, cięcia nożami, łamanie kości pałkami i łomami.
W grudniu 2017 policja uderzyła w gang "Zielonych" związany z Cracovią. Kierowanie nim prokuratura zarzuca między innymi sprowadzonej niedawno do Polski Magdalenie K., partnerce jednego z "Zielonych".
Z kolei w maju 2018 r., CBŚP zatrzymało kilkudziesięciu Sharksów, czyli członków bojówki Wisły. Kilka miesięcy później na współpracę z policją poszedł Paweł M., ps. Misiek, czyli przywódca Sharksów. Wówczas można było zastanawiać się, czy to nie koniec potęgi kibolskich grup pod Wawelem.
Ale kontrolujące m.in. handel narkotykami kibolskie struktury przetrwały. Pomogła im w tym nieudolność małopolskiego wydziału Prokuratury Krajowej, kierowanej przez zaufanego człowieka Zbigniewa Ziobry, Piotra Krupińskiego.
"Misiek" wciąż siedzi
Przez wiele lat śledczy z Krakowa nie potrafili zwerbować nikogo znaczącego ze struktur Sharksów. Dopiero po złamaniu "Miśka" przez policjantów CBŚP z Katowic, krakowskie śledztwo ruszyło z miejsca. Wkrótce status "sześćdziesiątki" (tak w slangu przestępczym nazywa się osoby, które zdecydowały się na współpracę ze śledczymi w zamian za złagodzenie kary na podstawie art. 60 Kodeksu karnego) zyskali kolejni bandyci z gangu Sharksów. Część z nich wyszła już na wolność z aresztu, "Misiek" jednak wciąż siedzi.
Jednak w toczącym się od ponad pięciu lat śledztwie podwładni Piotra Krupińskiego nie byli w stanie napisać jednego aktu oskarżenia, który obejmowałby całą działalność grupy Wisła Sharks. Że da się to zrobić, pokazali z kolei prokuratorzy z Katowicach, którzy w trwającym znacznie krócej śledztwie dotyczącym Psycho Fans, czyli bojówki Ruchu Chorzów w maju 2019 roku wysłali do sądu akt oskarżenia przeciwko 53 kibolom, którzy zostali zatrzymani razem z członkami gangu Sharksów.
Tymczasem dwa tygodnie temu Prokuratura Krajowa pochwaliła się wysłaniem do sądu aktu oskarżenia obejmującego tylko dwóch kiboli: "Miśka" i jego zastępcę "Zielaka". Obrońcy Pawła M. już zażądali zwrotu aktu oskarżenia ze względu na konieczność poprawienia rażących, ich zdaniem, błędów, które mogą skutkować m.in. uniewinnieniem kiboli w innych toczących się już postępowaniach. Nasi rozmówcy znający szczegóły sprawy podkreślają, że taka taktyka prokuratury (czyli oskarżanie pojedynczych osób, a nie całego gangu) ułatwi części kiboli obronę, bo część zarzutów dotyczących tych samych czynów została postawiona różnym osobom z uzasadnieniem zawierającym różne okresy. A to może skutkować nawet uniewinnieniem części kiboli ze względu na błędy proceduralne.
Prokuratura Krajowa nie potrafiła nam wyjaśnić, dlaczego zamiast jednego kompleksowego aktu oskarżenia, wypuściła jedynie strzęp obejmujący "Miśka" i "Zielaka". Chwali się za to, że wysłała już pięć aktów oskarżenia wobec 12 osób, dodając przy tym, że wobec 63 podejrzanych wciąż toczy się śledztwo.
"Skopek" chce odzyskać wpływy
W tym czasie wypuszczeni na wolność w zamian za współpracę kibole z grupy Sharksów nie próżnują. Do redakcji tvn24.pl już kilka miesięcy temu docierały sygnały, że Michał S., ps. Skopek po opuszczeniu aresztu próbuje odzyskać dawne wpływy wśród kiboli Wisły. Jako miejsce spotkań z kolegami wybrali sobie lokal z hamburgerami na jednym z nowohuckich osiedli i knuli, jak przejąć z powrotem władzę w ekipie kiboli Wisły. O tym, w jakim składzie odbywają się te narady, można się było przekonać, śledząc obrazki z trybun podczas meczów Wisły Kraków. Bo oprócz tradycyjnych transparentów część kibiców wywieszała płachty z hasłami "Niech każdy się dowie, kto sprzedał w Krakowie" i listą pseudonimów współpracowników prokuratury i policji.
Za hasłami wieszanymi na stadionie stała z kolei tzw. Młoda Ferajna. To młodzi kibole, głównie z Nowej Huty, którzy zwietrzyli miejsce dla siebie po zamknięciu starszych kolegów. Do tej pory dali się poznać głównie z dużej słabości do narkotyków i przechwałek w internecie. Jednak jakiś czas temu otrzymali wsparcie od kiboli Wisły, którzy zaczęli wychodzić na wolność po odsiedzeniu wyroków w głośnej sprawie śmierci Tomasza C., ps. Człowiek.
Chodzi o zdarzenie z 2011 roku, kiedy w biały dzień na jednym z krakowskich osiedli "Człowiek", lider kiboli Cracovii, otrzymał 64 ciosy, w tym jeden śmiertelny prosto w serce. I mimo że w aktach można znaleźć informację, kto go zadał, to śledczy nie zdecydowali się na postawienie nikomu zarzutu zabójstwa, a jedynie udziału w bójce ze skutkiem śmiertelnym. Efektem tego śledztwa były wyroki od 11 miesięcy do 10 lat więzienia. W trakcie ich ogłaszania wyroku zadowoleni bandyci śpiewali do sędzi "Jesteś szalona".
Jeden ze skazanych, Krzysztof J., ps. "Amok", skazany na 8,5 roku więzienia, niedawno wyszedł na wolność. Jak wynika z naszych informacji, przejął kontrolę nad "Młodą Ferajną". Po jego stronie stanęli też inni kibole, który nie poszli na współpracę z policją: "Maniek", "Murzyn", "Piszczu". O takich jak oni mówi się "sztywni".
Konflikt wewnętrzny
I to właśnie konflikt pomiędzy "sześćdziesiątkami", czyli kibolami, którzy poszli na współpracę, a "Młodą Ferajną" i starymi kibolami, którzy odmówili współpracy, doprowadził, jak twierdzą nasze źródła, m.in. do podpalenia skody na jednym z nowohuckich osiedli. Samochód należał do partnerki Piotra K. ps. Piotrunio, bliskiego współpracownika "Skopka". Stało się to kilka tygodni po tym, jak na profilach powiązanych z kibolami Cracovii ujawniono wyjaśnienia, w których zarówno "Piotrunio", jak i "Skopek" obciążają swoich kolegów z gangu Sharksów.
Nie wiadomo, kto podpalił samochód, ale z informacji tvn24.pl wynika,że w odwecie za to zdarzenie napadnięty został Krzysztof J., ps. Amok. Z kolei na krakowskim Prądniku napadnięta została inna grupa młodych kiboli, którzy nie chcieli się podporządkować "sześćdziesiątkom". Z informacji tvn24.pl wynika, że zwaśnione grupy kiboli Wisły zapowiedziały sobie odwet. Oczywiście zgodnie ze zmową milczenia w kręgach kibicowskich porachunki między kibolami nie zostały zgłoszone na policję. Na razie w tej sprawie nie ma żadnego śledztwa.
Sytuacja, która ma miejsce w Krakowie, jest dla obserwatorów kibicowskiego świata szokiem. Dla pseudokibiców nie ma nic gorszego niż pójście na współpracę z policją. Takie osoby są surowo karane przynajmniej ostracyzmem, na ich domach lub samochodach dawni koledzy umieszczają obraźliwe hasła, a oni sami muszą zmieniać dotychczasowe miejsca zamieszkania. W przypadku Wisły jest inaczej. W żadnej innej grupie kibolskiej tak wiele osób nie poszło na współpracę z policją. Z czołówki Sharksów nie dał złamać się właściwie tylko "Piszczu", a propozycję współpracy "Zielaka" odrzucili sami śledczy, uznając go za niewiarygodnego.
W przypadku kiboli Wisły nie pierwszy raz dochodzi jednak do wyjątkowych sytuacji. W końcu Sharksi byli jedyną bojówką, która w latach 2016-2018 przejęła władzę w ekstraklasowym klubie piłkarskim, a ich członek Damian D. pełnił funkcję wiceprezesa (dziś przebywa w areszcie jako podejrzany w śledztwie dotyczącym wyprowadzania pieniędzy z klubu).
Zapytaliśmy Prokuraturę Krajową, czy podjęła śledztwo w sprawie spalenia samochodu partnerki "Piotrunia". Poprosiliśmy też o skomentowanie ataku na osobę współpracującą z wymiarem sprawiedliwości. "Do Małopolskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Krakowie nie wpłynął wniosek o ściganie sprawców zdarzenia, o które Pan pyta" - odpisał nam dział prasowy PK. I odesłał do Krakowa.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl