Koalicja Obywatelska zadeklarowała, że będzie pracować nad ustawami dotyczącymi sądownictwa - powiedziała w "Rozmowie Piaseckiego" posłanka KO Katarzyna Lubnauer, odnosząc się do proponowanych przez PiS zmian w wymiarze sprawiedliwości, które mają umożliwić wypłatę funduszy unijnych z Krajowego Planu Odbudowy. Zaznaczyła, że jej formacja zgłosi poprawki. - Dlatego że na pewno nie przyjmiemy rozwiązań, które z natury mają błąd prawny - wyjaśniła.
Projekt noweli ustawy o Sądzie Najwyższym i innych sądach, wniesiony do Sejmu przez posłów PiS w nocy z wtorku na środę, ma - według autorów - wypełnić kluczowy kamień milowy w sprawie KPO. Zgodnie z projektem sprawy dyscyplinarne i immunitetowe sędziów będzie rozstrzygał Naczelny Sąd Administracyjny, a nie - jak obecnie - utworzona niedawno Izba Odpowiedzialność Zawodowej SN.
Projekt przewiduje też poszerzenie zakresu tak zwanego testu niezawisłości i bezstronności sędziego, który mogłaby inicjować nie tylko strona postępowania, ale także "z urzędu" sam sąd. Projekt uzupełnia także badania podczas "testu" o przesłankę ustanowienia sędziego "na podstawie ustawy".
Lubnauer: żyjemy w państwie, w którym władza ma złą wolę
Pytana o to, czy opozycja poprze ustawę, wiceszefowa Nowoczesnej, posłanka Koalicji Obywatelskiej Katarzyna Lubnauer w "Rozmowie Piaseckiego" przypomniała, że "jest jasna deklaracja ze strony Koalicji Obywatelskiej, że będziemy pracować nad tymi ustawami". - Mamy oczywiście swoje poprawki, dlatego że na pewno nie przyjmiemy rozwiązań, które z natury mają błąd prawny, czyli że mogłyby potem przy czyjejś złej woli, kiedy otrzymamy już pieniądze, na przykład zostać uchylone przez Trybunał Konstytucyjny - tłumaczyła.
- Żyjemy w państwie, w którym władza ma złą wolę, co wiemy po orzeczeniach Trybunału Konstytucyjnego, w związku z tym możemy dopuścić taką myśl, że na razie będzie to przekazane Naczelnemu Sądowi Administracyjnemu, a potem się okaże, że jednak wyraźny katalog w konsytuacji powoduje, że jednak uznamy tę ustawę za nieważną przez Trybunał Konstytucyjny i wrócimy do stanu sprzed - powiedziała.
Pytana o opór wobec ustawy ze strony prezydenta Andrzeja Dudy, Lubnauer zaznaczyła, że "ustawy nie przyniosła opozycja, tylko przyniósł pan [minister do spraw Unii Europejskiej Szymon - przyp. red.] Szynkowski vel Sęk, czyli minister Prawa i Sprawiedliwości". - To po jego stronie stał obowiązek skonsultowania tego z panem prezydentem - dodała.
Lubnauer: nie chcemy dać PiS-owi pretekstu
Prezydent, odnosząc się do projektu, oświadczył również, że nie pozwoli, aby do polskiego systemu prawnego został wprowadzony jakikolwiek akt prawny, który będzie podważał nominacje sędziowskie albo pozwalał komukolwiek je weryfikować.
- Jeśli chodzi o usuwanie sędziów, to przecież nie chodzi o tych młodych sędziów, których mianował pan prezydent Andrzej Duda, tylko chodzi raczej o tych sędziów, których awansował i którzy tę drogę zawdzięczają głównie Zbigniewowi Ziobrze. Nie można też powiedzieć, że stempelek pana prezydenta pod czymś, co miało wcześniej złą drogę prawną, czyli przeszło przez neo-KRS, daje cokolwiek - argumentowała posłanka opozycji.
- My, jako Koalicja Obywatelska, w ogóle cała opozycja wspólnie, jednym blokiem powiedziała: zgłosimy wspólne poprawki, będziemy wspólnie głosować i jesteśmy gotowi na pracę. A ci, którzy się potknęli o własne nogi, to Prawo i Sprawiedliwość, które okazało się, że w ramach swojego obozu jest całkowicie niedogadane - komentowała.
Pytana o to, czy przy okazji tego projektu opozycja nie chciałaby wymusić na rządzie dalej idących zmian, Lubnauer odparła: - Nie chcemy dać pretekstu Prawu i Sprawiedliwości do stwierdzenia, że nie otrzymaliśmy pieniędzy z KPO, bo nie było otwartości ze strony opozycji do pracy nad tą ustawą.
- Teraz jesteśmy w sytuacji, w której tyka zegar. Jeżeli za moment nie sięgniemy po te pieniądze, to tych pieniędzy będzie po prostu mniej - dodała. - My uważamy naprawdę, że Polakom się pieniądze z KPO nie tylko należą, ale są potrzebne - podkreśliła posłanka Koalicji Obywatelskiej w "Rozmowie Piaseckiego".
Lubnauer: jako obywatelka czuję się okradziona
Lubnauer pytana była również o ustalenia dziennikarzy programu "Czarno na białym" w sprawie sprzedaży części Rafinerii Gdańskiej. Łukasz Frątczak i Dariusz Kubik dotarli do projektu umowy między Orlenem i Saudi Aramco - światowym gigantem paliwowym, który z końcem listopada stał się właścicielem 1/3 Rafinerii Gdańskiej. Wynika z niego, że po fuzji Orlenu i Lotosu Polska może utracić kontrolę nad rafinerią.
Nie wiadomo, czy zapisy projektu znalazły się w finalnej umowie, ale wiele na to wskazuje, między innymi dokument z Komisji Europejskiej, która dała zgodę na fuzję, oraz to, że Orlen, w odpowiedzi na szczegółowe pytania reporterów "Czarno na białym", nie zaprzeczył tym zapisom. W tej sytuacji, biorąc pod uwagę interes publiczny, jakim jest bezpieczeństwo energetyczne państwa, dziennikarze zdecydowali się ujawnić, co zostało wpisane do projektu umowy tej strategicznej dla Polski transakcji i raz jeszcze publicznie pytają zarówno Orlen, jak i nadzorujące go Ministerstwo Aktywów Państwowych, co znalazło się w ostatecznej wersji umowy.
- Jako obywatelka czuję się okradziona z czegoś, co było skarbem narodowym, czyli rafinerii Lotosu. W tej chwili mamy sytuację, w której za wartość mniej więcej 1/3 zysku z drugiego kwartału tego roku sprzedano 30 procent rafinerii - powiedziała Lubnauer.
- Mamy niekorzystną umowę, gdzie weto, wysokie potencjalne kary dla Polski, których właściwie nie możemy negocjować, gdzie jest bardzo niska cena i nie ma żadnego powodu, dla którego my to zrobiliśmy - dodała.
Autorka/Autor: ft//now
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24