Zamknięcie szkół spowodowało, że nauczyciele stracili kontakt z wieloma swoimi uczniami. Dzieci nie uczestniczą w zajęciach, nie odbierają telefonów, nie odpowiadają na maile - również ich rodzice ignorują próby nawiązania kontaktu. Reporter "Czarno na białym" Rafał Stangreciak ruszył tropem uczniów, którzy zniknęli z radarów systemu edukacji.
Co się dzieje z dziećmi, których brakuje na lekcjach online? Tylko w Warszawie od momentu rozpoczęcia zdalnej nauki nauczyciele nie mogą doliczyć się ponad 650 uczniów. – Przestały się logować. Nie odpowiadały na telefony czy maile. Nie mogliśmy się z nimi w żaden sposób skomunikować – mówi Wiesława Dziklińska. Dyrektorka szkoły podstawowej numer 58 w Warszawie podkreśla, że w pierwszym momencie poczuła "lęk i strach o te dzieci". – Co się takiego zadziało, że tych dzieci nie ma online? Dlaczego w ogóle nie odbierają informacji? Czy coś się złego dzieje? Czy jest tam przemoc? – zastanawia się. Wiesława Dziklińska zwraca uwagę, że uwidoczniły się przypadki dzieci, w domach których panuje głód i bieda.
Dyrektorce na początku zdalnego nauczania zniknęło dwudziestu uczniów. Połowę udało się odnaleźć, zorganizować pomoc i wyposażyć w internet czy laptopa. Z dziesięcioma uczniami nadal nie ma kontaktu – podobnie jak z ich rodzicami, którzy na wszelkie sposoby unikają konfrontacji z nauczycielami. – Dzwonimy z różnych telefonów i każdy jest odbierany, a później blokowany. Do takich rodzin prosimy o pomoc policję albo Ośrodki Pomocy Społecznej – mówi Wiesława Dziklińska.
Pracownicy Ośrodków Pomocy Społecznej nie zawsze są wpuszczani do domów, a policja często bez orzeczenia czy wyroku sądu rodzinnego niewiele może zrobić. Nie wiadomo więc, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami rodzin, których dzieci zniknęły z radarów systemu edukacji.
– Rodziny zmieniają miejsca pobytu, podając czasami fałszywe dane – zwraca uwagę dyrektora szkoły podstawowej. Problem często dotyczy obcokrajowców, a jak mówi rzecznik urzędu miasta stołecznego Warszawy Karolina Gałecka, niektórzy rodzice tłumaczą się, że "mają pełnoletnie dziecko i w związku z tym muszą zaakceptować to, że dziecko nie chce uczestniczyć w zajęciach, czy nie chce mieć kontaktu ze szkołą, i nie mają na to wpływu".
CZYTAJ RÓWNIEŻ: TYSIĄCE DZIECI WYPADŁO Z SYSTEMU. GDZIE ICH SZUKAĆ?
"Siedzi w pokoju zamknięty i gra w gry"
W Warszawie z podstawówek zniknęło 286 dzieci, ze szkół zawodowych i techników - 201, a z liceów - 117. Reporterzy "Czarno na białym" wielokrotnie pytali Ministerstwo Edukacji Narodowej o sytuację w całym kraju, ale do tej pory minister nie podał żadnych danych. – Aby ten problem rozwiązać w ostatnich tygodniach znaleźliśmy kilkaset milionów złotych na to, aby wspomóc szkoły i samorządy w zakupie sprzętu komputerowego i dostępu do internetu – mówi minister Dariusz Piontkowski. – To jest zadanie przede wszystkim dla wychowawców oraz dyrektorów szkół. To oni mają sprawdzić, czy ci uczniowie realizują obowiązek szkolny, a jeżeli nie, to powinni kontaktować się z rodzicami – twierdzi.
- Mama stwierdziła, że kompletnie straciła z nim kontakt. Siedzi w pokoju zamknięty i gra w gry - mówi pani Joanna, która jest nauczycielką w jednej z toruńskich szkół. Ze względu na dobro ucznia, którego szukała od prawie dwóch miesięcy, woli pozostać anonimowa. – Ostatecznie odezwał się, że stara się pozbierać, że będzie (uczestniczyć w lekcjach online) – dodaje. Pojawił się raz i znowu przepadł, a nauczycielka w obecnej sytuacji jest bezradna. – Powinnam mieć możliwość się z nim spotkać, porozmawiać, potrzymać za rękę. Takie rzeczy też oddziałują. Natomiast oddzieleni jesteśmy kordonem pandemicznym – wskazuje nauczycielka.
"Najczęściej są to dzieci z domów przemocowych"
Choć znane są i przypadki "nawrócenia". Często wystarczyła wizyta mundurowych. – Część dzieci podjęła zdalne nauczanie. Rodzice przyszli do szkoły. Mówili, że nie mają dostępu do "Librusa". My po raz kolejny generujemy hasła i loginy. Dzisiaj jeden z uczniów mi wyjaśnił, że były kanikuły, były wakacje – mówi dyrektorka szkoły podstawowej nr 58 w Warszawie Wiesława Dziklińska.
Są też sytuacje, w których żadne próby kontaktów nie przynoszą efektów – o te dzieci nauczyciele obawiają się najbardziej. – Najczęściej są to dzieci z domów przemocowych lub z domów, w których jest jakiś problem – zwraca uwagę psycholog Maria Rotkiel. – Może być tak, że rodzic nie chce, aby nauczyciel widział, co się w domu dzieje. Często jest to kwestia tego, że rodzic jest pod wpływem alkoholu już od wczesnych godzin porannych – dodaje.
Psycholog podkreśla, że czasem "warunki w domu są takie, których rodzina się wstydzi". - Nie chodzi o to, że jest skromnie, ale o to, że jest widać zaniedbanie. Gros tych dzieci, które zgubiliśmy, to są dzieci pozostawione same sobie, często w trudnych dla nich okolicznościach – dodaje Maria Rotkiel.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock