- Zgodnie z prawem kampania powinna być równa i transparentna, wszyscy powinni mieć takie same szanse. Dziś tych równych szans nie ma - powiedział w "Kropce nad i" w TVN24 kandydat Lewicy na prezydenta, europoseł Robert Biedroń. Komentując przebieg kampanii wyborczej w czasie epidemii koronawirusa, wskazał, że mniejsze komitety wyborcze "realnie nie są w stanie zbierać podpisów".
Narodowy Fundusz Zdrowia prowadzi całodobową infolinię (tel. 800 190 590) udzielającą informacji o postępowaniu w sytuacji podejrzenia zakażenia koronawirusem.
Ministerstwo Zdrowia poinformowało w środę wieczorem, że w Polsce stwierdzono łącznie 287 przypadków zakażenia koronawirusem, 5 osób zmarło. W wyniku rozszerzającej się epidemii, politycy opozycji apelują o przeniesienie wyborów prezydenckich, które mają się odbyć 10 maja.
"To nie jest równa rywalizacja"
W środę kandydat Lewicy na prezydenta, eurodeputowany Robert Biedroń został zapytany w "Kropce nad i" czy prowadzi kampanię wyborczą w czasie epidemii. - Staram się, chociaż w czasach zarazy i tej trudnej sytuacji, jest to bardzo skomplikowane - mówił Biedroń.
Podkreślił, że zgodnie z prawem kampania powinna być równa, transparentna a wszyscy powinni mieć takie same szanse. Jednak - jego zdaniem - "dzisiaj tych równych szans nie ma". - I tak mieliśmy bardzo trudną kampanię, bo wiemy, że media publiczne faworyzują urzędującego prezydenta, a do tego doszła pandemia i dzisiaj praktycznie tej kampanii nie ma - powiedział kandydat Lewicy.
- Termin rejestracji mija za kilka dni, ale już wiem, że kilku kandydatów, szczególnie z mniejszych ugrupowań, będzie miało problem z zarejestrowaniem komitetów, bo realnie nie są w stanie zbierać podpisów. My już złożyliśmy podpisy, jesteśmy sporą siłą polityczną, ale ci mniejsi nie mają szans zbierać podpisów, to nie jest równa rywalizacja - mówił Biedroń.
"Rządzący powinni zrobić wszystko, żeby nikt nie czuł się sam"
Pytany o pakiet antykryzysowy zaprezentowany w środę przez rząd, Robert Biedroń powiedział, że "rządzący powinni zrobić wszystko, żeby nikt nie czuł się sam, pozostawiony bez wsparcia i opieki".
- Przyglądając się szczegółom pakietu, widać, że jest tam wiele zagrożeń. Ciężar odpowiedzialności zrzucony jest nie na państwo, ale na barki jakichś grup społecznych. (…) Dzisiaj trzeba pamiętać, że w Polsce jest prawie 3 miliony osób zatrudnionych na inne umowy niż umowy o pracę, także na jednoosobowe działalności gospodarcze. I ci ludzie są najbardziej zagrożeni. Ich byt jest niepewny. Jeśli będą padały przedsiębiorstwa, szczególnie małe firmy, to ci ludzie będą pierwsi zwalniani - powiedział lider Wiosny.
Jego zdaniem, grozi nam prawdziwa zapaść. - Co powinno zrobić państwo? Powinno zagwarantować tym ludziom przynajmniej minimalny dochód, taki, który nie będzie odroczony w spłacie, tylko taki, który będzie co miesiąc pozwalał na normalne przeżycie - powiedział kandydat na prezydenta.
- My, jako Lewica postulujemy tego typu rozwiązanie, że wsparcie z rządu będzie wynosiło co najmniej 75 procent, (…) przy zagwarantowaniu miejsca pracy, czyli że ten pracownik nie zostanie zwolniony za miesiąc czy dwa - dodał.
"Prezydent nie wychodzi ze swoimi inicjatywami"
Robert Biedroń zaapelował także do prezydenta Andrzej Dudy, "żeby nie prowadził kampanii na nieszczęściu i poczuciu zagrożenia Polek i Polaków".
- Doglądanie rozlewania płynu dezynfekującego ręce do pojemników, to nie jest obowiązek prezydenta. To jest narażanie siebie, jako głowy państwa, swoich pracowników, ludzi z otoczenia na ryzyko, którego prezydent Rzeczpospolitej nie powinien nam gwarantować - ocenił.
Jego zdaniem, prezydent Rzeczpospolitej powinien być dzisiaj mężem stanu, który sprawi, że będziemy mieli poczucie bezpieczeństwa, spokoju, poczucie, że prezydent kontroluje sytuację. Może to robić - jego zdaniem - przez zwoływanie Rady Bezpieczeństwa Narodowego.
- Prezydent nie wychodzi ze swoimi inicjatywami. Oczekuję, że przedstawi swoje propozycje, co dalej. Od tego jest prezydent, żeby wpływał na sytuację dobrymi pomysłami, a nie przyglądał się, jak do pojemników jest rozlewany płyn, bo od tego jest kierownik produkcji. Nie przebierał się w mundurek harcerza i udawał, że przegląda dokumenty, tylko był głową państwa, która daje poczucie bezpieczeństwa - mówił Biedroń.
"Jeśli zaufanie do Andrzeja Dudy rośnie, to wybory się odbędą, jeżeli nie rośnie, to zostaną przełożone"
- W sztabie analizujemy różne sytuacje, ale dzisiaj wybory prezydenckie nie są najważniejsze. Najważniejsze jest, żebyśmy wszyscy ponad podziałami dali Polakom i Polkom realne poczucie bezpieczeństwa (…), żebyśmy dawali konkretne rozwiązania w tej sytuacji. Możemy się różnić co do tego czy one są dobre czy złe, ale żebyśmy dawali rozwiązania - powiedział Robert Biedroń.
Zdaniem eurodeputowanego "wszytko inne może poczekać". - Wybory mogą się nie odbywać 10 maja, bo wiele osób będzie poddanych kwarantannom. Ich realny udział w wyborach nie będzie zagwarantowany. Wiele osób nie będzie chciało wziąć udziału w komisjach wyborczych - ocenił Biedroń.
- Mam wrażenie (...), że rząd Prawa i Sprawiedliwości i prezydent Andrzej Duda obserwują. Jeżeli zaufanie do prezydenta Dudy będzie rosło, to wybory zostaną przeprowadzone 10 maja bez względu na to, co pan, ja czy społeczeństwo będzie myślało, ponieważ pójdzie zmobilizowany elektorat PiS-u - zauważył Biedroń. Dodał, że "jeśli zaufanie będzie spadało, to rząd w trybie nadzwyczajnym wprowadzi stan wyjątkowy (…) i przełożone zostaną wybory, tak żeby zagwarantować prezydentowi Dudzie miękkie lądowanie w przyszłości".
- Jestem przekonany, że Jarosław Kaczyński śledzi słupki, sondaże, analizuje czy poparcie dla prezydenta Dudy rośnie. Jeśli rośnie, to wybory się odbędą (w terminie - przyp. red.), jeżeli nie rośnie, to zostaną przełożone - powiedział.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24