Niektórzy odmówili szczepienia, inni nie zdążyli. Po przejściu COVID-19 walczą o powrót do pełni sił podczas rehabilitacji w Małopolskim Szpitalu Chorób Płuc i Rehabilitacji im. Edmunda Wojtyły w Jaroszowcu. I namawiają innych, by dbali o profilaktykę, dzieląc się własnymi – często wstrząsającymi – doświadczeniami.
Pan Bogdan sam mówi, że jest "niewiernym Tomaszem" szczepień. Nie chciał się zaszczepić, póki sam nie zachorował. Na początku liczył na to, że wyleczy się sam, przy pomocy suplementów diety i ogólnodostępnych leków. Nie pomogło.
- Zadzwoniłem do ośrodka zdrowia, ale to wszystko było robione zdalnie. Wypisano mi jakiś antybiotyk, pobrałem to do piątku, ale nic mi nie przechodziło. Zadzwoniłem na POZ, bo to było w piątek wieczorem, tam pani mi zmieniła antybiotyk, zaraz żona pojechała wykupić – relacjonuje mężczyzna.
Nowy antybiotyk też nie pomógł. Dwa dni później pojawiły się duszności. - Zadzwoniliśmy po pogotowie, przyjechali i od razu zrobili wymaz. Wyszło, że mam covida. Podano mi jakiś zastrzyk i pan zapytał, czy jadę do szpitala – mówi pan Bogdan.
Za radą żony chory pojechał do szpitala, gdzie podłączono go do tlenu. – Tydzień czasu leżałem na zakaźnym, później zaczęło mi się pogarszać coraz bardziej, traciłem oddech. Na OIOM-ie byłem dwa tygodnie, tydzień byłem taki półżywy – relacjonuje nasz rozmówca.
Teraz pan Bogdan czeka na szczepionkę. Nie każdy jednak uczy się na błędach. – Mam takiego kolegę, co przeszedł covida i powiedział, że się nie będzie szczepił – mówi mężczyzna. Jak dodaje, nie wszyscy wierzą w jego doświadczenia i trudno ich przekonać.
- Ja tez kiedyś nie wierzyłem, ale teraz uwierzyłem. Zobaczyłem, jak koleżanka umiera obok mnie, 50 lat. Uwierzyłem. Można powiedzieć, że byłem takim niewiernym Tomaszem – przyznaje.
"Synowie powiedzieli, że mają mnie uratować"
Rehabilitację po COVID-19 odbywa też pani Renata. Ona i jej mąż nie zdążyli się zaszczepić – kobieta zachorowała na dwa dni przed wyznaczonym terminem.
- Tydzień chorowałam w domu, 40 stopni gorączki. W końcu wezwałam pogotowie – wspomina. Medycy zabrali ją do szpitala.
Je mąż też zachorował, ale zdecydował się na leczenie w domu. Według relacji pani Renaty mężczyzna nie miał gorączki, tylko duszności. – Potem synowie namówili męża, żeby jednak pojechał, że w szpitalu bardziej mu pomogą. Ale jak się zgodził, to już było za późno. Zmarł. Nawet nie miał tak dużo zajętych płuc jak ja, bo ja miałam ponad 80 procent, a mąż 60. Wieczorem synowie rozmawiali z mężem, a nad ranem zmarł – mówi kobieta.
Jej stan też stale się pogarszał. - Zadzwoniono ode mnie ze szpitala, żeby przyjechali się pożegnać, bo też umierałam, ale synowie powiedzieli, że mają mnie uratować. No i tak się stało, że mnie uratowali – mówi pani Renata.
Ponad 85 tysięcy zgonów od początku pandemii
Ministerstwo Zdrowia podało w piątek, że badania laboratoryjne potwierdziły zakażenie koronawirusem u 26 965 kolejnych osób, zmarło 470 chorych z COVID-19. Nowe przypadki zakażeń pochodzą z województw: śląskiego (3849), mazowieckiego (3731), wielkopolskiego (2781), dolnośląskiego (2396), małopolskiego (2236), pomorskiego (1553), łódzkiego (1461), zachodniopomorskiego (1386), kujawsko-pomorskiego (1318), podkarpackiego (1050), lubelskiego (1022), warmińsko-mazurskiego (1017), opolskiego (947), lubuskiego (874), świętokrzyskiego (601) i podlaskiego (563).
Resort przekazał, że 180 informacji o zakażeniach nie zawiera adresu. Dane te ma uzupełnić inspekcja sanitarna.
Ministerstwo poinformowało też, że na COVID-19 zmarło 127 osób, a z powodu współistnienia COVID-19 z innymi schorzeniami – 343 chorych.
Łącznie od 4 marca 2020 r., gdy wykryto w Polsce pierwsze zakażenie SARS-CoV-2, potwierdzono 3 623 452 przypadki. Zmarło 85 126 osób z COVID-19.
Źródło: TVN24 Kraków, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24