Według mnie trzeba dzieci puścić jak najszybciej (do szkół - red.), według niektórych później. Ale nie należy tego opóźniać - ocenił w "Faktach po Faktach" TVN24 dolnośląski konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych prof. Krzysztof Simon. Dodał, że każda decyzja władzy w tej sprawie "- nieważne kto będzie rządził tym państwem - będzie kontestowana".
W piątek Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 903 nowych, potwierdzonych w ciągu ostatniej doby przypadkach zakażenia koronawirusem oraz o śmierci 13 zakażonych. Piątkowy bilans nowych infekcji jest najwyższym od początku pandemii COVID-19 w Polsce. Do tej pory najwięcej dziennych nowych przypadków zanotowano 8 sierpnia – 843.
- Mamy pandemię, która wyciszyła się po jakichś restrykcjach, częściowo przestrzeganych i w okresie wakacyjnym trochę się ta liczba przypadków zmniejszyła. Cały czas staram się wyjaśnić - jak i inni eksperci - że skoro rejestrujemy głównie przypadki objawowe, to prawdopodobnie - i trzeba to było uczciwie mówić - jest zakażeń cztery, pięć razy więcej. Tak jest, chociaż nie ma żadnych dokładnych danych - powiedział w "Faktach po Faktach" dolnośląski konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych prof. Krzysztof Simon, ordynator Oddziału Chorób Zakaźnych w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. J. Gromkowskiego we Wrocławiu.
Zdaniem Simona wzrost liczby nowych rejestrowanych przypadków wynika z kilku powodów. - Wprowadziliśmy restrykcje (...) i społeczeństwo się pięknie zachowało, ale długo nie może siedzieć w domach. Poluzowaliśmy restrykcje - ku naszemu przerażeniu - gwałtownie i wszystkie, łącznie z tymi idiotyzmami typu luz zupełny na ślubach, pogrzebach, mszach i tak dalej. Wiadomo było, jak to się skończy - zaznaczył.
- Skoro miało być utrzymanie dystansu, mycie rąk, używanie masek, to trzeba to egzekwować. To nie może być tak, że część społeczeństw to stosuje, część - nie. Proste rozwiązanie: nie obsługujemy pana/pani, jeśli nie ma pan czy pani maski, nie myje pan/pani rąk czy nie utrzymuje dystansu - mówił.
Profesor zwrócił uwagę na działania związane z wprowadzeniem trzech różnych kategorii stref, w których zaostrzane są lokalnie obostrzenia. - Jestem w stanie to zrozumieć, uważam, że jest to rozsądne. Ale w tym kraju jest wiele osób niewykształconych. Na Górnym Śląsku nikt nie rozumie, że na przykład tu jest Ruda (Śląska - red.), a tu za rogiem - Zabrze. Ktoś wesela nie zrobi tam, gdzie są restrykcje, tylko 200 metrów dalej, gdzie ich nie ma - mówił.
Simon zauważył, że jeśli władza nie odwoła się do solidarności obywatelskiej, to obywatele nie zrozumieją. Istotnym elementem działań powinno być właściwe przygotowanie się do jesiennego wzrostu zakażeń, który może towarzyszyć sezonowi chorób grypopodobnych.
Simon: dzieci muszą pójść do szkoły, nie można tego opóźniać
Zgodnie z zapowiedziami ministra edukacji narodowej Dariusza Piontkowskiego, 1 września ruszy normalny rok szkolny, a dzieci wrócą do szkół.
Simon twierdząco odpowiedział na pytanie, czy zaczną się kolejne problemy. - Każda decyzja władzy - nieważne kto będzie rządził tym państwem - będzie kontestowana - powiedział.
Jeśli państwo ma funkcjonować - przekonywał profesor - to ludzie muszą pracować, więc ktoś musi się zająć dziećmi, zatem szkoła. - Ale trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że 80 procent młodych, zdrowych, właściwie na nic nie choruje - poza incydentalnymi przypadkami. Dzieciom nikt nie narzuci masek, restrykcji w szkole jak utrzymywanie dystansu. Ale rodzice mogą pójść do pracy - mówił.
- Dzieci bezobjawowe będą oczywiście zakażały. Ale zwykle przechodzą to subklinicznie. Mogą to przenieść wtedy tylko na swoich rodziców czy nauczycieli - zauważył.
- Według mnie trzeba te dzieci puścić jak najszybciej (do szkół - red.), według niektórych później. Ale nie należy tego opóźniać. Będzie krótszy dzień, ludzie będą przebywać dłużej w domu, będzie chłodniej, wirusy będą się lepiej szerzyć. Zbierze się nam jednocześnie grypa, paragrypa i jeszcze ten COVID. Być może nastąpi przeciążenie służby zdrowia i masowe zakażenia, czego nie można wykluczać - mówił.
"Skończmy z takimi wygłupami, że jesteśmy najlepsi w Europie"
Simon został zapytany o to, co doradziłby nowemu ministrowi zdrowia Adamowi Niedzielskiemu.
- Przede wszystkim prowadźmy odpowiedzialną politykę informacyjną. Wprowadzamy restrykcje, to mamy ich przestrzegać wszyscy. A nie, że trzy dni po wprowadzeniu restrykcji towarzystwo się ukazuje, składając wieńce bez masek, bo mówi, że polityków to nie obowiązuje. Skończmy z takimi wygłupami, że jesteśmy najlepsi w Europie, zwyciężyliśmy, a epidemii nie ma - wymieniał.
Dolnośląski lekarz nawoływał, aby powołać się na solidarność społeczną. - Dziewięć i pół miliona osób w tym kraju jest narażona na ciężki przebieg tego zakażenia. Nie mówię już o grypie, która też może mieć ciężki przebieg. Ich los zależy od tych 30 milionów ludzi, którzy w dużym stopniu to lekceważą - zaznaczył.
Simon zaznaczył też, że należy bezwzględnie przestrzegać utrzymywania dystansu oraz noszenia maski.
Źródło: TVN24