- Zarówno to, co się, stało 10 kwietnia, czyli kwestia naruszenia wszelkich obowiązujących wtedy ograniczeń, jak i kwestia tego spotkania w restauracji, jest rzeczą, która narusza obowiązujące obecnie regulacje - mówił w TVN24 mecenas Łukasz Chojniak, oceniając stosunek przedstawicieli władzy do wymogów zachowania odpowiedniego dystansu. - Władza próbuje pokazać, że jednak jest trochę równiejsza wobec prawa - stwierdził.
Premier Mateusz Morawiecki był w piątek w Gliwicach, gdzie rozmawiał między innymi z właścicielami jednej z restauracji, którzy skorzystali z programu rządowego wsparcia dla firm dotkniętych pandemią COVID-19.
Wątpliwości narosły jednak wokół zdjęć, które premier opublikował na Twitterze. Widać na nich Morawieckiego, który siedzi przy jednym stole wraz z trzema innymi osobami. Dwie z nich siedzą naprzeciwko premiera, jedna obok.
"Władza próbuje pokazać, że jednak jest trochę równiejsza wobec prawa"
Do tej sytuacji odniósł się w poniedziałek w TVN24 adwokat Łukasz Chojniak. - Widzę, że ostatnio pan premier nie miał chyba okazji wysłuchać kultowej już piosenki Kazika "Twój ból jest lepszy niż mój". Bo myślę, że gdyby jej wysłuchał, to ta wrażliwość pana premiera byłaby większa - mówił.
- Przepisy prawa są równe dla wszystkich, natomiast mam nieodparte wrażeniem, że władza próbuje pokazać, że jednak jest trochę równiejsza wobec prawa. A przecież tak formalnie nie jest. Inną kwestią jest to, dlaczego to prawo wobec obecnej władzy nie jest egzekwowane - kontynuował mecenas.
- Ze zdumieniem wysłuchałem słów premiera, który powiedział, że to są tylko zalecenia i tak do nich podszedł. Czyli właściwie uznał, że one go nie obowiązują. Polecam pan premierowi lekturę ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej, która wyraźnie stwierdza, że wytyczne i takie zalecenia są obowiązujące. To nie jest tylko i wyłącznie taka sobie pogadanka Inspekcji Sanitarnej, tylko to jest obowiązek, którego musimy przestrzegać - mówił, odnosząc się w ten sposób do tłumaczeń szefa rządu w tej sprawie.
Mecenas Chojniak nawiązał także do postawy niektórych przedstawicieli władzy podczas obchodów 10. rocznicy katastrofy smoleńskiej. Podczas uroczystości na placu Piłsudskiego w Warszawie nie zachowywali wymaganej odległości, a prezes PiS Jarosław Kaczyński odwiedził cmentarz na Powązkach, mimo iż był on wtedy zamknięty.
- Zarówno to, co się stało 10 kwietnia, czyli kwestia naruszenia wszelkich obowiązujących wtedy ograniczeń, jak i kwestia tego spotkania w restauracji, jest rzeczą, która narusza obowiązujące obecnie regulacje - powiedział gość TVN24.
"To nie jest tak, że obywatel ma się spodziewać wylegitymowania na widzimisię policjanta"
Mecenas Chojniak odniósł się także do sytuacji z soboty, kiedy to policja zabrała do radiowozu kobietę, która stała przed siedzibą radiowej Trójki z rowerem i transparentami "PiSiory mordują utwory" oraz "Wolna Trójka bez dyrektora PiSiora". Rzecznik Komendy Stołecznej Policji oświadczył, że powodem zatrzymania był fakt, że kobieta nie chciała podać swoich danych, gdy policjanci chcieli ją wylegitymować.
- Najpierw trzeba zapytać o to, czy w tej konkretnej sytuacji policja miała podstawę do legitymowania. Bo nie jest tak, jak twierdzi policja albo próbuje to w ten sposób przedstawić, że obywatel ma się spodziewać wylegitymowania na widzimisię policjanta, który ma taki kaprys - mówił Chojniak.
- Policjant może nas wylegitymować, jeżeli na przykład naruszymy porządek prawny, jeżeli jesteśmy poszukiwani lub podobni do osoby poszukiwanej. Ale to musi być udokumentowane, a nie na zasadzie subiektywnego przypuszczenia. A więc muszą to być przesłanki, które są określone w ustawie. W przypadku tej pani nie znajduję żadnego zachowania, które mogłoby w stopniu minimalnym naruszać porządek prawny. Tu pojawia się pytanie, czy działanie policji miało na celu zapobieżenie jakiemuś naruszeniu porządku prawnego (...) czy dbanie o dobre samopoczucie władz państwowych, przeciwko którym ta pani miała pełne prawo protestować - wskazywał adwokat.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Adam Guz/KPRM