Zobaczyłem, że mam temperaturę. Zaskoczyłem się totalnie. Sprawdzałem na dwa termometry, trzy czy cztery razy. Ale jak rano zobaczyłem trzydzieści dziewięć i trzy, to zapaliło mi się światło - mówił w rozmowie z "Super Expressem" mieszkaniec Cybinki, u którego jako pierwszego w Polsce potwierdzono zakażenie koronawirusem. - Cały czas wierzyłem, że to nie dotyczy mnie - dodał.
Pierwszy przypadek koronawirusa w Polsce potwierdzono w środę. Zakażony mężczyzna, mieszkaniec Cybinki w województwie lubuskim, przyjechał autokarem z Niemiec. Przebywa w szpitalu w Zielonej Górze.
Mężczyzna ma około 65 lat. Uczestniczył w karnawale w zachodnich Niemczech, w Nadrenii Północnej-Westfalii) - w miejscu, gdzie występują ogniska koronawirusa. Niemcy informowali, że w landzie tym, w powiecie Heinsberg, wirusa wykryto u co najmniej 68 osób. Do granicy niemiecko-polskiej mężczyzna podróżował autokarem rejsowym. W Świecku przesiadł się do swojego samochodu i nim pojechał do domu. Po przyjeździe poczuł się gorzej, miał kaszel i gorączkę.
"Cały czas wierzyłem, że to nie dotyczy mnie"
W rozmowie z "Super Expressem" mężczyzna po raz pierwszy opowiedział publicznie o tym, jak dowiedział się, że jest zakażony i jak wyglądały pierwsze dni po powrocie z Niemiec.
- Cały czas wierzyłem, że to nie dotyczy mnie. Ja tego nie przyjmowałem (...), wolałem dmuchać na zimne (...). Wszystko było fajnie w poniedziałek, we wtorek - bo we wtorek miały przyjść wyniki. Ale jakoś nie przyszły. Zacząłem się denerwować pod koniec wieczora, bo głównie chodziło mi o moje dzieci i wnuki - mówił.
Został zapytany o swą reakcję na informację o pozytywnym wyniku jego próbki.
- Gdzieś słyszałem plotkę, już wieczorem, że jestem chory, że wynik będzie pozytywny. Byłem troszeczkę nastraszony (...). Do pewnego momentu człowiek czeka, ale potem zaczyna się zastanawiać. Gdzieś o godzinie 9 dostałem informację, że jest wynik pozytywny, że otrzymali go około drugiej w nocy. Powiedziałem tylko, że jak otrzymali go w nocy, to czemu ja go nie otrzymałem w nocy (...), wtedy bym powiadomił swoją rodzinę i innych - mówił.
- Podchodzę do śmierci dość normalnie, nie panikuję, nie chciałbym, żeby ktoś się smucił, tylko nawet na moim pogrzebie się weselił. Taka jest kolej rzeczy - kontynuował.
"Zapaliło mi się światło"
Pacjent opowiadał o tym, kiedy zauważył pierwsze niepokojące objawy.
- Cały dzień (w niedzielę - red.) chodziłem, załatwiałem swoje sprawy, musiałem się rozpakować. Przygotowałem sobie działanie na poniedziałek, ułożyłem sobie sprawy. A wieczorem zobaczyłem, że mam temperaturę. Zaskoczyłem się totalnie. Sprawdzałem temperaturę na dwa termometry, trzy czy cztery razy. Wziąłem biseptol i byłem pewny, że rano jestem gotów wszystko ciągnąć. Ale jak rano zobaczyłem trzydzieści dziewięć i trzy, to zapaliło mi się światło. Mówię sobie: zobaczymy, jaką temperaturę mogę osiągnąć.
"Nie chciałem robić popłochu wśród społeczeństwa"
Relacjonował, że skontaktował się z córką i ta doradziła mu, żeby powiadomić sanepid w Słubicach.
- Nasza przychodnia skierowała mnie, żebym sam zadzwonił. Zadzwoniłem do sanepidu, myślałem, że to idzie w jakiś sposób automatycznie, ale ja rozumiem, że to pierwszy przypadek (…). Dzwonię do sanepidu, a potem ta pani mówi mi, żeby dzwonił do (szpitala - red. )zakaźnego (…). W końcu jakoś tak wyszło, że karetka przyjechała około godziny 9, to było rano. Przez ten czas z nikim się nie kontaktowałem (…), nie chciałem robić popłochu wśród społeczeństwa - tłumaczył.
Karetka przetransportowała go do szpitala w Zielonej Górze. - Tu było już wszytko przygotowane, trafiłem od razu do pokoju, i byłem zadowolony, że tu jestem - mówił dalej.
- Nie mam już tak wysokiej temperatury, mam teraz około 37,4, ale potrafiło być też tak, że miałem 36,4. W niektórych momentach czuję się lepiej, w niektórych gorzej. Kaszel, gardło, głowa... W tej chwili jestem na tabletkach (…), jest lepiej, przychodzi lekarz - mówił. - Chcę też uspokoić społeczeństwo - podkreślił pacjent. - Jest dobrze, nie mam do nikogo pretensji. (...) Jestem wdzięczny za każdy miły gest - mówił.
Infolinia
Narodowy Fundusz Zdrowia prowadzi całodobową infolinię (tel. 800 190 590) udzielającą informacji o postępowaniu w sytuacji podejrzenia zakażenia koronawirusem.
Wiceminister zdrowia Waldemar Kraska poinformował w piątek, że od osób podróżujących autokarem z mężczyzną, u którego wykryto zakażenie koronawirusem, pobrano próbki do badań. - Te wyniki, które do nas spłynęły, pokazują wynik ujemny - przekazał.
Choroba zakaźna COVID-19, wywołana przez koronawirusa SARS-CoV-2, pojawiła się w grudniu w Wuhanie w środkowych Chinach. Od 31 grudnia 2019 roku do 6 marca zanotowano około 100 tysięcy potwierdzonych przypadków COVID-19, w tym ponad 3 tysiące zgonów.
Źródło: Super Express, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Super Express