Wiedzą o sprzęcie medycznym i metodach leczenia - mała Magda zawstydziłaby niejednego dorosłego. Ulubioną zabawą ośmiolatki jest zabawa w pielęgniarkę. Wie z czego składa się wenflon i do czego służy. Wie, bo zakładano jej go dziesiątki razy. Choruje na białaczkę limfoblastyczną. - To jest niedobra choroba - mówi dziewczynka.
- Odkryliśmy chorobę całkiem przypadkowo. Najpierw zrobili badania krwi i powiedzieli, że w przyszłym tygodniu się z nami skontaktują, żeby zrobić biopsję, ale na razie nic takiego się nie dzieje, ona jest stabilna, mamy wrócić do domu - opowiada mama dziewczynki Karina Koszela. - Natomiast w drodze do domu był już telefon, że mamy natychmiast kolejnego dnia wrócić, ponieważ odkryto tam kilka nietypowych, ale ostrych komórek - dodaje.
OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE >>>
Ostra białaczka limfoblastyczna to nowotwór krwi, który niemal całkowicie pozbawia chorego odporności. Leczenie składa się z pięciu etapów i trwa dwa lata. Pierwsze miesiące leczenia Magda spędziła głównie w szpitalu. Dzięki temu, że specjaliści Przylądka Nadziei we Wrocławiu szybko wykryli nowotwór - i natychmiast zaczęli go leczyć - dziewczynka jest już na ostatnim etapie, który polega na domowym leczeniu i przyjmowaniu chemii w postaci tabletek.
Dzięki szybkiej diagnozie, po dwóch latach walki, mała Magda skończy leczenie za miesiąc. Leczenie utrudnia jednak pandemia COVID-19. - Teraz powinniśmy raz w tygodniu robić badania morfologii, ale robimy raz na trzy tygodnie, raz na cztery tygodnie - zwraca uwagę tata dziewczynki Marcin Koszela.
Ośmiolatka jest jedną z bohaterek Kampanii Złotej Wstążki, która ma na celu zwiększyć świadomość o nowotworach dziecięcych. W tym roku to wyjątkowo ważne, bo z powodu koronawirusa leczenie jest trudniejsze. Kierownik Kliniki Onkologii i Chirurgii Onkologicznej Dzieci i Młodzieży Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie dr hab. Anna Raciborska zwraca uwagę, że opiekunowie wchodzą na oddział tylko po przeprowadzeniu testu na koronawirusa i kiedy test jest ujemny, nie mogą tego oddziału opuścić.
Pandemia utrudnia diagnostykę nowotworów
Prawdziwym problemem, który martwi onkologów dziecięcych jest diagnostyka nowotworów, które u dzieci rozwijają się szybciej niż u dorosłych. Nawet kilka tygodni opóźnienia spowodowanego pandemią COVID-19 i lockdownem może oznaczać kolejne stadium raka i zmniejszenie szans na wyleczenie nawet o połowę.
- Mieliśmy taki okres, gdzie było mniej pacjentów. Najprawdopodobniej dlatego, że mniej pacjentów zgłaszało się do lekarzy pierwszego kontaktu, mniej było diagnozowanych - informuje dr hab. Anna Raciborska. - W zeszłym roku na przykładzie guzów litych, mięliśmy 40 procent dzieci, które trafiały w zaawansowanym stadium choroby a obecnie mamy 60 procent dzieci. No to oznacza, że te 20 procent w przeciągu tak krótkiego czasu zostało niewychwyconych, mimo że wcześniej wychwyconych by było - dodaje.
W ułatwieniu diagnostyki i stworzeniu bezpiecznych dla pacjentów poradni pomaga między innymi fundacja "Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową". - Wielka pomoc wolontariuszy, którzy szyli maseczki, także wspierali nas w tym, żebyśmy mieli środki na przebadanie pod kątem covidu wszystkich pracowników, wszystkich pacjentów jak i rodziny, które były w Przylądku - stwierdza prezes fundacji Przemysław Pohrybieniuk.
Autorka/Autor: Maria Mikołajewska
Źródło: TVN24