Jeśli szacujemy, że prawie 20 milionów Polaków przeszło COVID-19, to oczywiście śmielej można wszystko otwierać. Ja jestem zdecydowanie bardziej sceptyczny – powiedział w "Faktach po Faktach" doktor Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej do spraw walki z COVID-19. Profesor Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, ocenił, że "niewiele nam brakuje do odporności populacyjnej", ale zaznaczył, że "jeszcze musimy być ostrożni". Dodał, że ze względu na zbliżające się wakacje dążyłby do skrócenia okresu pomiędzy pierwszą i drugą dawką szczepionki.
W Dzienniku Ustaw opublikowano w czwartek wieczorem nowe rozporządzenie dotyczące obowiązujących w Polsce obostrzeń związanych z epidemią wywołaną przez koronawirusa. Zacznie obowiązywać w najbliższą sobotę, 8 maja. Rozporządzenie zmienia obostrzenia dotyczące m.in. hoteli, restauracji i obowiązku noszenia maseczek.
O kwestię otwierania gospodarki i szkół w maju pytani byli w "Faktach po Faktach" doktor Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej do spraw walki z COVID-19 oraz profesor Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.
Profesor Flisiak mówił, że "wedle jego szacunków Polska ma ponad 50-procentowe uodpornienie populacyjne". - Jeśli dodamy do tego osoby uodpornione za pomocą szczepionek, to w tej chwili można szacować ze mamy około 60 procent uodpornionej populacji – ocenił.
Jego zdaniem, "niewiele nam brakuje do odporności populacyjnej", ale zaznaczył, że "jeszcze musimy być ostrożni". Jak zaznaczył, byłby za tym, "by dążyć do skrócenia czasu między podaniem pierwszej i drugiej dawki szczepionki, szczególnie teraz, kiedy wiele osób myśli o wakacjach".
"Moment wypuszczenia dzieci do szkół był właściwy"
4 maja do szkół wrócili wszyscy uczniowie klas I-III szkół podstawowych. W kolejnych tygodniach do nauki stacjonarnej wracać będą starsi uczniowie, a od 31 maja szkoły mają działać w całości w trybie stacjonarnym.
W ocenie Flisiaka "moment wypuszczenia dzieci do szkół był właściwy". - Oczywiście pojawiały się głosy, że powinno się dzieci jak najwcześniej wypuszczać, że w niektórych miejscach na świecie nie zamykano szkół w ogóle. Z tym, że my żyliśmy w określonych warunkach. Nasze szkolnictwo funkcjonuje tak jak funkcjonuje – zauważył.
Dodał, że "w tym czasie był sezon normalnych, mających miejsce co roku infekcji dróg oddechowych". Zauważył, że "akurat ta populacja przebywała zakażenia bezobjawowo i ewidentnie była źródłem zakażeń i źródłem tych ostatnich dwóch istotnych fal zakażeń". - To było istotne, żeby w odpowiednim momencie zamrozić i odmrozić szkoły – dodał.
Flisiak zaznaczył, że konieczna jest ostrożność, dlatego plan luzowania obostrzeń jest rozłożony w czasie. Przyznał, że proponował ostrożniejszy schemat otwierania szkół, czyli otwarcie ich tam, gdzie są strefy zielone. - Ale widzimy w tej chwili, co się stało. Praktycznie prawie połowa Polski jest już zielona – zauważył.
Zalecił, by obserwować w najbliższych dniach, czy nie nastąpi wzrost zakażeń w tych powiatach, które pierwsze otworzyły szkoły.
Grzesiowski: jestem ostrożny, jeśli chodzi o duże grupy w zamkniętych pomieszczeniach
Mówiąc o luzowaniu obostrzeń, doktor Grzesiowski ocenił, że "to dzieje się za szybko", ale przyznał, że w pewnym sensie nie dziwi się, "jeżeli takie szacunki, jak podawane przed chwilą przez pana profesora, są brane pod uwagę".
- Jeśli szacujemy, że prawie 20 milionów Polaków przeszło COVID-19, to oczywiście śmielej można wszystko otwierać. Ja jestem tu zdecydowanie bardziej sceptyczny. Jeżelibyśmy przyjęli, że nawet 100 tysięcy Polaków umarło z powodu COVID-19, to nie przechorowało więcej niż 12 milionów – dodał. Według oficjalnych danych, przekazanych przez resort zdrowia w piątek, do tej pory z powodu COVID-19 zmarło 69 445 pacjentów, potwierdzonych przypadków zakażeń koronawirusem było 2 824 425, wykonano 13 034 348 szczepień, przy czym 3 451 651 osób uznano za "w pełni zaszczepione", co oznacza przyjęcie szczepionki jednodawkowej lub obu dawek preparatu dwudawkowego.
Grzesiowski zauważył, że to, że dzisiaj mamy wykrytych ponad sześć tysięcy nowych zakażeń koronawirusem, nie znaczy, że sześć tysięcy ludzi w Polsce zachorowało. Dodał, że tych osób jest znacznie więcej.
- Te optymistyczne sygnały, że mogło przechorować w Polsce 19 milionów ludzi, uważam za przeszacowane – powiedział Grzesiowski.
Dodał, że jeśli na tym opiera się rząd, to jego zdaniem czeka nas szybko kolejna fala pandemii COVID-19.
Grzesiowski powiedział, że jest bardzo ostrożny, jeśli chodzi o "otwieranie strumieni zakażeń masowych, czyli tam, gdzie pojawia się duża grupa w zamkniętym pomieszczeniu". Wyjaśnił, że to są szkoły, przedszkola, miejsca pracy, czy imprezy.
"Wirus teraz będzie zbierał siły do nowej fali"
Doktor ocenił, że dzisiaj musimy patrzeć przede wszystkim perspektywicznie na sierpień i wrzesień.
- Ta pandemia nie zacznie się za tydzień czy dwa odradzać. Ona musi się teraz wygasić, bo taka jest logika zachorowań, że te tak zwane bańki epidemiologiczne zostały wyczerpane, zachorowali ludzie najbliżej ze sobą współpracujący czy mieszkający i wirus teraz będzie zbierał siły do nowej fali, która zwykle następuje po co najmniej dwóch miesiącach – powiedział.
- Jeśli nie wyszczepimy przez wakacje kolejnych 30-40 procent Polaków, to czeka nas czwarta, czy według mnie trzecia fala, jesienna, której rozmiary mogą być podobne do tej, którą przeżyliśmy w marcu – ocenił.
Profesor Flisiak podkreślił natomiast, że "nie spodziewa się, żeby jesienią była taka straszna fala, z jakimi mieliśmy do czynienia".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24