Zmęczenie, w oczach łzy - pracownicy sanepidów nie nadążali odbierać telefonów i szukać osób, które miały kontakt z zakażonymi koronawirusem. Po dwóch miesiącach reporter magazynu "Polska i Świat" wrócił do stacji sanitarno-epidemiologicznej, by sprawdzić, jak dziś wygląda praca, gdy chorych jest o wiele więcej.
Jest po godzinie 13, sanepid w Pruszkowie dostał informację o 20 nowych zakażonych. Trzeba ustalić, kto miał z nimi kontakt. To mogą być dziesiątki, jak nie setki osób.
Dziennikarze "Polski i Świata" w pruszkowskim sanepidzie byli z kamerą dwa miesiące temu. Już wtedy pracownicy sygnalizowali, że jest ciężko, że brakuje rąk do pracy. - Rąk do pracy nie przybyło, tyle ile osób pracowało, tyle pracuje. Natomiast przypadków nam bardzo przybyło. Tyle przypadków, ile mieliśmy dwa miesiące temu w ciągu tygodnia, w tej chwili mamy w ciągu jednego dnia - mówi dyrektorka Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Pruszkowie Magdalena Naparty.
"Są zasłabnięcia, są interwencje medyczne"
- Ciężko jest. Jest bardzo ciężko, jesteśmy wszyscy bardzo zmęczeni tą sytuacją - podkreśla Izabela Michalak z pruszkowskiego sanepidu. Jan Bondar, rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego przyznaje, że wśród przeciążonych pracowników zdarzają się sytuacje dramatyczne. - Są zasłabnięcia, są interwencje medyczne - mówi. - Są pewne niedomagania, braki. To jest cały czas wojna otwarta. Natomiast powiem z lekkim cynizmem, że pracownicy inspekcji przez ostatnie pół roku zostali przetrenowani. Jest ciężko, ale dają radę - twierdzi.
Magdalena Naparty mówi, że pracownicy sanepidu starają się szybko sprawnie działać. - Natomiast nie ukrywam, że nie zawsze się udaje - przyznaje.
Sanepid ściągnie pracowników z urzędu wojewódzkiego
Sanepid na Mazowszu w trybie pilnym przeorganizował pracę. Ludzie, którzy zajmowali się innymi sprawami, dziś szukają tych, którzy mieli kontakt z zakażonymi. - Szybko wdrożymy działania kwarantannowe, to mamy sukces w nierozprzestrzenianiu się wirusa w środowisku - mówi wicedyrektorka Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Warszawie Agata Wolska.
W stolicy sytuacja jest tak poważna, że sanepid ściągnie do pracy również pracowników urzędu wojewódzkiego. - Będą nam pomagać w tych najtrudniejszych momentach, gdzie trzeba wykonać setki, tysiące telefonów - wyjaśnia Agata Wolska.
Jan Bondar pytany o sytuację przemęczonych pracowników sanepidów, mówi, że "nastąpiły znaczące przesunięcia z innych działów". - W wielu miejscach wykorzystywani są wolontariusze - dodaje. Cały czas nie jest gotowy też nowy system nadzoru epidemicznego. - To się właśnie dzieje i to jest kwestia kilku tygodni, jak pokażemy jak znaczące zmiany nastąpiły - zapowiada rzecznik GIS.
"Jeżeli ta liczba wzrośnie dwukrotnie, może być bardzo trudno"
Szefowa sanepidu w Pruszkowie zachęca, by w razie problemów z połączeniem telefonicznym pisać maile. Pracownicy zapewniają, że wszystkie uważnie czytają. Uważnie sprawdzają również najnowsze dane resortu zdrowia dotyczące zakażeń koronawirusem. - Jeżeli ta liczba wzrośnie dwukrotnie, w porównaniu do tego, co mamy na dzień dzisiejszy, może być bardzo trudno - obawia się Magdalena Naparty.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24