Pierwszą decyzją, którą bym podjął i wyegzekwował, byłoby zabezpieczanie się w miejscach publicznych, zamkniętych poprzez maski, higienę rąk i dystans - powiedział w "Faktach po Faktach" dr Paweł Grzesiowski, immunolog i specjalista do spraw profilaktyki zakażeń. - Jeżeli możemy takimi prostymi metodami pozbyć się zagrożenia, to nie rozumiem, dlaczego nie egzekwujemy tych środków w sposób absolutnie jednoznaczny - dodał. Dr Joanna Heidtman, psycholog i socjolog oceniła, że "nawyk noszenia maseczek nie został w nas wyrobiony".
Ministerstwo Zdrowia przekazało w środę informację o 512 przypadkach zakażenia koronawirusem w Polsce. To nieco więcej niż w we wtorek, kiedy resort donosił o 502 nowych infekcjach . Od 17 lipca, liczba aktywnych zakażeń w kraju wzrosła z 8381 do 9532, a więc o niemal 14 procent.
Dr Paweł Grzesiowski pytany, co powinno przekonać tych, którzy zrezygnowali z przestrzegania restrykcji, odpowiedział, że najbardziej przemawiają do nas konkretne przykłady.
- Dwóch fryzjerów w Stanach Zjednoczonych przez tydzień pracowało będąc zakażonymi i nie wiedząc o tym, ale ponieważ pracowali w maskach, to 140 osób, które w tym czasie przewinęły się przez ich salon, nie uległy zakażeniu. Inny przykład - pielęgniarka pracująca w Polsce zakażona, również bezobjawowo, pracująca w masce. Kilkadziesiąt osób przez nią pielęgnowanych nie uległo zakażeniu dzięki temu, że pracowała w masce - wymieniał.
Dodał, że to są chyba najprostsze, ale jednocześnie najbardziej jaskrawe przykłady, pokazujące, że maska jako bardzo proste narzędzie pozwala pozbyć się tego zagrożenia. - Fakt, że zapomnieliśmy o tym, moim zdaniem, wynika wyłącznie z problemów komunikacyjnych - ocenił. Dodał, że "gdzieś w maju została prawdopodobnie jednak ta dyscyplina uchylona i mocny przekaz, że właściwie epidemia jest pokonana".
- Nam się oczywiście udało dzięki kwarantannie i dzięki maskom i dystansowi w marcu i kwietniu właściwie przerwać pierwszą falę zakażeń, ale w tej chwili wiemy, że ta fala powraca, że zakażeń jest więcej i będzie ich jeszcze więcej, jeśli będziemy bagatelizować te najprostsze zasady bezpieczeństwa - ocenił specjalista do spraw profilaktyki zakażeń.
Dr Grzesiowski: chciałbym, żeby pojawiła się akcja "włóżmy maski, zachowajmy dystans"
Pytany, czy grozi nam powrót ostrych restrykcji i zamknięcia gospodarki, Grzesiowski odpowiedział, że to jest ostateczność, której nie może wykluczyć.
- Na pewno nie byłaby to moja pierwsza decyzja, gdybym odpowiadał za bezpieczeństwo w tym kraju - zaznaczył. Powiedział, że pierwszą decyzją, którą by chciał podjąć i wyegzekwować, to jest "zabezpieczanie się w miejscach publicznych, zamkniętych poprzez maski, to jest higiena rąk i dystans". - Te trzy elementy redukują ryzyko zakażeń aż o 80, a niektórzy mówią nawet o 90 procent - dodał dr Grzesiowski.
- Jeżeli możemy takimi prostymi metodami pozbyć się zagrożenia, to nie rozumiem, dlaczego nie egzekwujemy tych środków w sposób absolutnie jednoznaczny. Przekaz nie jest w tej chwili jakiś mocny - ocenił.
Dodał, że chciałby, żeby w mediach pojawiła się akcja "włóżmy maski, zachowajmy dystans", żeby to był naprawdę bardzo silny ruch, też oddolny. - Że nie tylko władze wymagają tych zabezpieczeń, ale że my sami reagujemy, jeżeli ktoś w naszym otoczeniu pojawia się niezabezpieczony - wyjaśnił.
Psycholog: nie wyrobiliśmy sobie nawyku noszenia maseczek
Dr Joanna Heidtman, psycholog i socjolog oceniła, że restrykcje od początku były nie do końca jasne, dlatego pożądany nawyk noszenia maseczek nie został w nas wyrobiony. Dodała, że dyskusji dotyczących noszenia maseczek w trakcie zamknięcia było bardzo dużo. - Sprawa jest wbrew pozorom jasna, że nosić, po co i jakie. Niemniej to już wtedy zostało, można powiedzieć, rozmyte - powiedziała.
- Ludzie upominali się przez jakiś czas wzajemnie w odwołaniu się do jakiejś odpowiedzialności za innych. Teraz po prostu nabrali pewnej bezsilności, bo trudno upominać wszystkich w różnych miejscach - dodała.
Mówiła również, że na to, iż mniej ludzi nosi maseczki, wpływa też niewiedza. - Ponieważ wirus i to, co z nim związane, jest takie niewidoczne (...), ludzie bardzo często patrzą, jak zachowują się inni. Jeżeli widzą w swoim otoczeniu, że nikt nie nosi (maseczek - red.) nikt się, w cudzysłowie, nie przejmuje, wobec tego nie wiedząc, co zrobić, robią to samo. Potem obejmuje to coraz większe masy - dodała.
Źródło: TVN24