|

Miłość to nie turystyka. Czyli co robić, gdy druga połówka żyje na drugim końcu świata?

sklejka premium loveisnottourism
sklejka premium loveisnottourism

Miłość, miłość nas rozerwie na osobne części znów. Miłość, miłość podzieli kolejny raz – śpiewało Joy Division w piosence "Love will tear us apart" z 1979 roku. Tak też jest w przypadku bohaterów tego tekstu. Dzielą ich dziesiątki tysięcy kilometrów, łączy jedno – uczucie. W czasie gdy związana z pandemią izolacja wszystkim daje się we znaki, im doskwiera szczególnie. I podwójnie.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Moje bohaterki mają swoje drugie połówki w różnych częściach świata. W Stanach Zjednoczonych, Meksyku, Hongkongu i Izraelu. W większości nie widziały ich od bardzo długiego czasu. Dlatego postanowiły połączyć siły i powołać do życia inicjatywę Love is Not Tourism Poland. Bo im nie chodzi o wygrzewanie się na słonecznych plażach Tulum. Ani o oglądanie na własne oczy wielokolorowych, piętrzących się w górę hongkońskich blokowisk. Ani o kąpiel w Morzu Martwym. Ani o szoarmę, szakszukę czy babaganusz. Chodzi o miłość. A miłość to nie turystyka.

Druga połówka na drugiej półkuli

Zosia i Sam. Około 7500 kilometrów. 6 godzin różnicy czasu

Zosia i Sam, czyli Polska i USA
Zosia i Sam, czyli Polska i USA
Źródło: TVN24

- Mój narzeczony pochodzi z USA. Jesteśmy razem od ponad dwóch lat. Poznaliśmy się w Oviedo w Hiszpanii, kiedy oboje braliśmy udział w wymianie studenckiej Erasmus+. Zakochaliśmy się w sobie bardzo szybko i bardzo mocno – wspomina Zosia. - Sam obecnie jest w Wirginii. Staramy się spędzać ze sobą kilka godzin w ciągu dnia za pośrednictwem internetu. Gramy w gry online, oglądamy seriale na teleparty i łączymy się na zoomie, aby razem się pouczyć, popracować czy zjeść kolację. Bardzo często zdzwaniamy się po to, by jedno z nas mogło pójść spać w towarzystwie drugiego – dodaje. 

Zosia i Sam
Zosia i Sam
Źródło: arch. prywatne

Ola i Hin. Prawie 8500 kilometrów. 6 godzin różnicy czasu

Ola i Hin, czyli Polska i Hongkong
Ola i Hin, czyli Polska i Hongkong
Źródło: TVN24

- Mój partner pochodzi z Hongkongu. Poznaliśmy się przez internet w październiku 2017 roku. Podczas mojej wycieczki do Londynu odpowiedział na jedną z moich relacji, którą umieściłam w serwisie społecznościowym. Zaczęliśmy ze sobą pisać, codziennie rozmawiać. Początkowo podeszłam do tej relacji z dystansem, ale szybko się zaprzyjaźniliśmy. Poczuliśmy, że jesteśmy dla siebie bratnimi duszami. Niedługo potem zostaliśmy parą. Jesteśmy ze sobą od grudnia 2017 roku, więc już ponad trzy lata – opowiada Ola. 

Ola i Hin
Ola i Hin
Źródło: arch. prywatne

Ania i Bruno. 10 000 kilometrów. 8 godzin różnicy czasu

Ania i Bruno, czyli Polska i Meksyk
Ania i Bruno, czyli Polska i Meksyk

- Mój chłopak mieszka w Puebli, czyli w jednym z większych miast Meksyku. Nigdy nie myślałam, że mój partner będzie pochodził z innego kraju, a co dopiero z innego kontynentu, ponieważ byłam wielką przeciwniczką związków na odległość. Nie widziałam sensu posiadania z kimś jedynie kontaktu telefonicznego. Jednak, jak widać, wszystko może się zdarzyć – opowiada Ania.

- Nasza historia zaczęła się nie tak dawno, bo w 2019 roku. Zarówno ja, jak i mój chłopak przylecieliśmy do USA na jeden ze studenckich programów, a mianowicie Work&Travel. Przylecieliśmy z dwóch różnych zakątków świata po to, by poznać nową kulturę, nowe miejsca i nowych ludzi – wyjaśnia.

Ania i Bruno
Ania i Bruno
Źródło: arch. prywatne

Ania i Idan. Ok. 2500 kilometrów. 1 godzina różnicy czasu

Ania i Idan, czyli Polska i Izrael
Ania i Idan, czyli Polska i Izrael

- Jestem zawodowo związana z Izraelem. Kiedy dwa lata temu odwiedzałam tam moich znajomych, poznałam Idana. Jesteśmy razem 1,5 roku, lecz ze względu na COVID-19 prawie w ogóle nie możemy się spotykać. Idan przebywa obecnie w Tel Awiwie. 

Ania i Idan
Ania i Idan
Źródło: arch. prywatne

Ostatnie spotkanie

Zosia i Sam. 2,5 miesiąca rozłąki

2,5 miesiąca. Tyle nie widzieli się Zosia i Sam. 2,5 miesiąca. Niby tylko liczba, a ile skrywa w sobie lęków, tęsknot i niepewności. A ile starań trzeba było włożyć, by ta liczba nie przemnożyła się, nie zwielokrotniała, nie urosła do potęgi.

Sam - jako obywatel Stanów Zjednoczonych - nie miał możliwości przyjazdu do Polski ze względu na zamknięcie w marcu 2020 roku zewnętrznych granic Unii Europejskiej. Wprowadzono je w celu zahamowania rozprzestrzeniania się koronawirusa. Oprócz granic krajów UE zamknięte zostały również granice państw EFTA (European Free Trade Association), czyli: Islandii, Norwegii, Liechtensteinu i Szwajcarii.

30 czerwca 2020 roku Komisja Europejska wydała rekomendację, zgodnie z którą dopuściła możliwość otwarcia zewnętrznych granic Unii dla osób przybywających z 14 państw: Algierii, Australii, Chin, Gruzji, Kanady, Maroka, Czarnogóry, Nowej Zelandii, Ruandy, Serbii, Korei Południowej, Tajlandii, Tunezji i Urugwaju. Jednakże ostateczna decyzja o zniesieniu ograniczeń wjazdowych należała do poszczególnych krajów Wspólnoty. I tak, na mocy rozporządzenia Rady Ministrów obowiązującego od 1 lipca 2020 roku, Polska zniosła restrykcje dla podróżnych z Czarnogóry, Gruzji, Japonii, Kanady, Albanii, Korei Południowej i Ukrainy.

W kolejnych miesiącach, ze względu na zmieniającą się sytuację epidemiczną w poszczególnych częściach świata, Polska przeformatowała tę listę. Obecnie (stan na 23 marca 2021 roku) do Polski - oprócz krajów Unii Europejskiej i państw należących do strefy Schengen - mogą wjechać obywatele Gruzji, Japonii, Kanady, Nowej Zelandii, Tajlandii, Korei Południowej, Tunezji i Australii. Po przekroczeniu polskiej granicy zobowiązani są oni do odbycia 10-dniowej kwarantanny, chyba że przedstawią negatywny wynik testu na koronawirusa lub zaświadczenie o przyjęciu szczepionki na COVID-19. Żadna z powyższych list nie obejmuje obywateli Stanów Zjednoczonych, co uniemożliwia Samowi przylot do Polski.

Oczywiście od ograniczeń w podróżowaniu do Polski stworzono szereg wyjątków. Restrykcje nie mają zastosowania wobec obywateli Rzeczpospolitej Polskiej, a także wobec cudzoziemców posiadających Kartę Polaka, prawo stałego lub czasowego pobytu na terytorium RP czy cudzoziemców będących małżonkami lub dziećmi obywateli RP. Zakaz wjazdu do Unii Europejskiej (i tym samym do Polski) nie obejmuje też m.in. członków misji dyplomatycznych, urzędów konsularnych i organizacji międzynarodowych, naukowców, uczniów i studentów pobierających tutaj naukę, pracowników transportu oraz lekarzy. I znów, Sam nie należy do żadnej z tych kategorii.

Zosia i Sam
Zosia i Sam
Źródło: arch. prywatne

Zosia też nie może w obecnej sytuacji polecieć do Sama, ponieważ Stany Zjednoczone wprowadziły zakaz wjazdu (travel ban) dla osób, które w ciągu 14 dni przed przybyciem do USA przebywały w strefie Schengen. A jak wiadomo, Polska do strefy Schengen należy. Ograniczenie to dotyczy również m.in. Wielkiej Brytanii, Irlandii, Brazylii i RPA i obowiązuje do odwołania. - Nie mamy możliwości wjechać do Stanów Zjednoczonych, chyba że spędzimy dwa tygodniu w kraju, którego nie ma na liście. Czyli na przykład w Turcji, Meksyku czy Chorwacji. Jednak na to rozwiązanie nie każdy może sobie pozwolić ze względów czasowych i finansowych – tłumaczy Zosia. Od tej zasady także przewidziano kilka wyjątków, m.in. dla chcących wjechać do Stanów członków rodzin obywateli USA, stałych rezydentów, niektórych europejskich inwestorów, naukowców, studentów czy dziennikarzy. Departament Stanu USA dopuszcza również możliwość przekraczania amerykańskiej granicy w celach powiązanych z ochroną zdrowia i bezpieczeństwem narodowym.

W sytuacji gdy Sam nie może przylecieć do Polski, a Zosia nie pojedzie do Stanów Zjednoczonych, pozostają spotkania w krajach trzecich, czyli takich, które nie nakładają na polskich ani na amerykańskich obywateli ograniczeń wjazdowych. Dzięki temu w sierpniu 2020 roku Zosia i Sam spotkali się w Dubaju. - Oboje mogliśmy tam wjechać z negatywnym wynikiem testu na covid. Właśnie w Dubaju, 19 sierpnia 2020 roku, zaręczyliśmy się. Był to jeden z najlepszych dni w moim życiu, bo wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że będziemy razem bez względu na wszystko – wspomina Zosia.

Zosia i Sam
Zosia i Sam
Źródło: arch. prywatne

Parze udało się spotkać później jeszcze dwukrotnie: we wrześniu i grudniu zeszłego roku. - Przez pół roku mieszkałam i studiowałam w Amsterdamie. Dzięki temu Sam mógł do mnie bez problemu przylecieć, ponieważ w Holandii obowiązuje tzw. Sweetheart Exemption, czyli wyjątek w podróżowaniu dla par żyjących w związkach na odległość. Teraz już jestem w Polsce i tutaj sytuacja wygląda znacznie gorzej – tłumaczy Zosia. - Nie widzieliśmy się od 15 stycznia 2021 roku. Zatem w porównaniu do innych par z inicjatywy Love is Not Tourism Poland nasze ostatnie spotkanie miało miejsce całkiem niedawno – dodaje.

Ola i Hin. 15 miesięcy rozłąki

- Nasze ostatnie spotkanie miało miejsce w 2019 roku w czasie świąt Bożego Narodzenia oraz Nowego Roku. To była druga wizyta Hina w Polsce. Zabrałam go do jednego z najpiękniejszych polskich miast – Wrocławia, gdzie zwiedziliśmy między innymi popularne Afrykarium czy Ostrów Tumski. Potem wróciliśmy do mojego miasta – Łodzi, gdzie spędziliśmy razem święta. Moi najbliżsi zgodnie ze mną stwierdzili, że były to najweselsze i najpiękniejsze święta, jakie kiedykolwiek mieliśmy. Hin poznał polskie tradycje, które bardzo polubił. Poczuł, że Polska to jego drugi dom. Nie obyło się bez zabawnych sytuacji ze względu na bariery językowe. W wolnych chwilach odwiedzaliśmy nasze ulubione miejsca w Łodzi. Nowy Rok powitaliśmy z nadzieją, że 2020 będzie naszym rokiem, że zrealizujemy wspólne plany i marzenia – mówi Ola.

Ola włączyła się do inicjatywy "Love is Not Tourism"
Ola włączyła się do inicjatywy "Love is Not Tourism"
Źródło: arch. prywatne

- 3 stycznia 2020 roku nadszedł dzień powrotu. Po wyściskaniu mojego chłopaka powiedziałam mu, żeby już poszedł szybko, bo nie mogłam dłużej patrzeć na naszą kolejną rozłąkę. Obiecałam mu, że niedługo znów się zobaczymy. Gdybyśmy ja i moja rodzina wtedy wiedzieli, co wkrótce będzie się działo na świecie, zrobilibyśmy wszystko, aby zatrzymać Hina w Polsce – przyznaje.

– Próbowałam ściągnąć Hina do Polski. Chciałam go zapisać na kurs języka polskiego na Uniwersytecie Łódzkim. Jednak Straż Graniczna stwierdziła, że kurs i fakt, że jesteśmy w związku, nie stanowią wystarczających powodów, by wpuścić Hina do Polski. Nawet gdyby wykonał test na koronawirusa lub odbył kwarantannę – mówi ze smutkiem Ola.

Hin prezentujący kartkę z hasłem przewodnim inicjatywy "Love is Not Tourism"
Hin prezentujący kartkę z hasłem przewodnim inicjatywy "Love is Not Tourism"
Źródło: arch. prywatne

Hin nie zostałby wpuszczony do Polski ze względu na zamknięcie zewnętrznych granic Unii Europejskiej (Hongkong nie znajduje się na liście wyjątków). Również Ola nie może w obecnych okolicznościach udać się do Hongkongu. W związku z sytuacją epidemiczną w marcu 2020 roku tamtejsze władze wprowadziły zakaz wjazdu dla osób niebędących stałymi mieszkańcami regionu. Zakaz ten nie dotyczył jedynie przyjezdnych z Chin kontynentalnych, Makau i Tajwanu, przy czym osoby te zobowiązane były do odbycia 14-dniowej kwarantanny.

Restrykcyjne przepisy sprawiły, że liczba osób podróżujących do Hongkongu spadła do absolutnego minimum. Strategia ta wydaje się jednak przynosić pożądane rezultaty, ponieważ od początku pandemii odnotowano tam nieco ponad 11 tys. zachorowań na COVID-19 i 203 zgony (stan na 23 marca).

Ania i Bruno. 15 miesięcy rozłąki

- Ostatni raz widziałam się z moim chłopakiem na początku stycznia 2020 roku. Spędziliśmy razem z moją rodziną święta Bożego Narodzenia, sylwestra i urodziny Bruna. Umówiliśmy się, że przyleci ponownie do Polski pod koniec marca lub na początku kwietnia. Niestety musieliśmy odwołać nasze plany, ponieważ granice zostały zamknięte. Wtedy byliśmy jeszcze w miarę spokojni, bo w czerwcu mieliśmy lecieć razem do Stanów Zjednoczonych. Znowu na program Work&Travel, w miejsce, gdzie wszystko się zaczęło. Nie spodziewaliśmy się, że sprawy przybiorą taki obrót. Liczyliśmy na to, że sytuacja się uspokoi i uda nam się wylecieć. Niestety było coraz gorzej. A my przestaliśmy być już tacy spokojni. Dostaliśmy wiadomość, że nasz obóz został odwołany. Wylot do USA okazał się niemożliwy. Kolejny raz próbowaliśmy zorganizować spotkanie we wrześniu 2020 roku. Ale ze względu na obowiązujące obostrzenia, nawet mimo negatywnego wyniku testu na koronawirusa, Brunowi nie pozwolono wlecieć na teren Europy – opowiada Ania.

Ania z hasłem przewodnim inicjatywy "Love is Not Tourism"
Ania z hasłem przewodnim inicjatywy "Love is Not Tourism"
Źródło: arch. prywatne

Bruno nie może przylecieć do Polski z tego samego powodu co Sam i Hin, czyli ze względu na zamknięcie zewnętrznych granic Unii Europejskiej (Meksyk również nie znajduje się na liście dopuszczonych przez Polskę wyjątków). Ania mogłaby odwiedzić Bruna, ponieważ Meksyk pozostaje otwarty dla przyjezdnych. Co więcej, nie wymaga od podróżnych przedstawienia negatywnego wyniku testu na koronawirusa, nie nakłada również obowiązku odbywania kwarantanny po przylocie. Jednak - jak tłumaczy Ania - ze względu na pracę i studia taki wyjazd jest dla niej obecnie mocno utrudniony.

Ania i Idan. 4 miesiące rozłąki

Są i takie pary, którym w pandemicznej rzeczywistości - w swoich państwach - spotkać się udało. Wyjazdy te wymagały jednak kilkumiesięcznych starań, a także niebywałych logistycznych umiejętności. Obarczone były również wysokimi kosztami, stresem i ryzykiem niepowodzenia.

- Ostatni raz spotkaliśmy się w Izraelu na początku grudnia 2020 roku. Musieliśmy złożyć specjalny wniosek o wjazd partnera na terytorium Izraela. Przez ponad miesiąc zbieraliśmy dowody na to, że jesteśmy w związku: zdjęcia, screeny rozmów, prezenty, listy od rodziny i znajomych potwierdzające naszą relację. Do Izraela musiałam zabrać ze sobą ubezpieczenie zapewniające mi pomoc medyczną w przypadku zachorowania na COVID-19, a także deklarację odbycia kwarantanny. Na samym lotnisku nikt mnie o nic nie pytał, ponieważ wszystkie potrzebne do wjazdu dokumenty były w systemie. Z lotniska udałam się transportem prywatnym na 14-dniową domową kwarantannę. Dwukrotnie, na koszt Izraela, zrobiono mi testy na COVID-19. Wyszły negatywnie, dzięki czemu moja kwarantanna została skrócona z 14 do 10 dni. Cały wyjazd był bardzo kosztowny.

Ania i Idan
Ania i Idan
Źródło: arch. prywatne

- Byliśmy pewni, że spotkamy się ponownie w lutym 2021 roku. Myśleliśmy, że Polska stworzy możliwość wjazdu dla obcokrajowców spoza państw Unii Europejskiej. Tak się jednak nie stało. Wiele razy dzwoniłam do ambasady i do Straży Granicznej z pytaniem, czy jeśli partner będzie na lotnisku w Polsce, to zostanie wpuszczony, czy nie. Odpowiadali, że może tak, a może nie. To było strasznie upokarzające. W międzyczasie w jednym i drugim państwie ogłoszono lockdown, ruszyła akcja szczepień, w Izraelu podjęto również decyzję o całkowitym zamknięciu lotnisk i zawieszeniu lotów. Teraz trwają dyskusje nad umożliwieniem przylotu osobom zaszczepionym, ale nie każdy może i chce przyjąć szczepionkę i tu zaczyna się problem. 

Miłość wszystko (?) zwycięża

Założycielki Love is Not Tourism Poland mają partnerów w różnych częściach świata. Ale okazuje się, że emocje, które im towarzyszą, są niemalże identyczne. Lęk, utrata nadziei, dojmująca niepewność jutra. Strach o ukochaną osobę i o trwałość relacji. Narastająca tęsknota, ale i frustracja. Poczucie bezsilności, braku sprawczości i tego, że zupełnie nic od nich nie zależy. A do tego kłębiące się w głowie pytania bez odpowiedzi. Kiedy zostaną otwarte granice? Czy nasz związek przetrwa do tego czasu? Kiedy znów się spotkamy? To emocje, które moje bohaterki wymieniały najczęściej, gdy pytałam je o to, jak pandemia wpłynęła na ich samopoczucie i relacje z partnerami.

Ale przez ten niepokój i poczucie beznadziejności przebija się także coś pozytywnego. Wiara w to, że uczucie jest w stanie pokonać wszelkie przeciwności losu i przetrwać najtrudniejsze czasy. Chęć współdziałania i tego, by ktoś je w końcu usłyszał, zauważył i pochylił się nad ich problemem.

Zosia i Sam

- Odczuwam codzienne lęki związane z brakiem pewności co do przyszłego spotkania, martwię się na zapas i bardzo przejmuję. Tutaj dochodzi też martwienie się o drugiego człowieka, który jest tysiące kilometrów od nas. Mimo wszystko nie zastąpiłabym tego niczym innym. Bardzo się kochamy, chcemy być razem i o sobie dbamy, nawet mimo tak dużego dystansu, jaki nas dzieli. I to jest najważniejsze – opowiada Zosia.  

Ola i Hin

- Wspominam każdą wspólnie spędzoną chwilę. To podtrzymuje mnie na duchu. Ale są takie momenty, kiedy myślę, że ten koszmar szybko się nie skończy. Hin czuje to samo, lecz on jest lepszej myśli niż ja. Zauważyłam, że częściej się sprzeczamy i jesteśmy o siebie coraz bardziej zazdrośni. Ale to wynika z tęsknoty i z braku bliskości. Im dłuższa rozłąka, tym jest coraz mniej kolorowo – przyznaje Ola.

Ania i Bruno

- Sytuacja zarówno dla mnie, jak i dla niego jest bardzo ciężka. Parę razy chciałam się już poddać. Jednak Bruno cały czas mnie motywuje i pokazuje, że warto być razem. Staramy się codziennie ze sobą rozmawiać, czasami nawet po kilka godzin. Dzięki internetowi wspólnie gotujemy czy oglądamy filmy. Przygotowujemy również dla siebie niespodzianki przy wsparciu i pomocy naszych bliskich – opowiada Ania.

Ania i Idan

- Jestem załamana, nie ma już we mnie nadziei. Z partnerem staramy się nawzajem pocieszać, że może za chwilę zostaną otwarte granice. Ale za każdym razem, gdy pojawia się promyk nadziei, szybko zostaje ugaszony. Pandemia doprowadziła wiele par do rozstania. My jesteśmy na skraju rozstania. Nie chodzi o to, że nie potrafimy na siebie czekać. Ale o to, że nic nie jest w naszych rękach, tylko w rękach rządów. Byłoby nam łatwiej, gdybyśmy wiedzieli, kiedy dojdzie do następnego spotkania. Ale ta sytuacja może trwać nawet przez kolejny rok. Na miłość nie ma rady. Kochamy się, ale świat nie pozwala nam być razem – podsumowuje Ania.

Miłość to nie turystyka

Kumulacja tych tęsknot i niepokojów doprowadziła do powstania globalnej inicjatywy Love is Not Tourism. Zrzesza ona pary międzynarodowe, które - ze względu na covidowe restrykcje w podróżowaniu - nie mogą się ze sobą spotkać. Coś, co od dłuższego czasu funkcjonuje w wielu innych krajach świata, miesiąc temu pojawiło się również na gruncie polskim. - My w Polsce zaczęłyśmy działać intensywnie niedawno temu. Ostatnio w mediach społecznościowych powstał nasz fanpage – Love is Not Tourism Poland – mówi Zosia. Fanpage jest swego rodzaju platformą wsparcia i wymiany informacji. - Na grupie opowiadamy swoje historie, wspieramy się i wspólnie szukamy rozwiązania. To właśnie dzięki tej pomocy i wzajemnej wymianie doświadczeń wielu parom udało się znaleźć rozwiązanie i spotkać po wielu tygodniach rozłąki – tłumaczy Ania. 

Zosia Broen – założycielka polskiej wersji strony Love is Not Tourism, narzeczona Sama
Zosia Broen – założycielka polskiej wersji strony Love is Not Tourism, narzeczona Sama
Źródło: arch. prywatne

Love is Not Tourism powstała z miłości. I z chęci współdziałania. Połączyła wszystkie indywidualne historie w jednym celu: umożliwienia spotkań osobom żyjącym w związkach na odległość. Które i tak są trudne, ale pandemia uczyniła je jeszcze trudniejszymi. - Razem dążymy do tego, by - szczególnie nasze - rządy zauważyły problem i otworzyły granice dla par dwunarodowościowych. Takie działanie podjęło już wcześniej kilka państw europejskich. Teraz czekamy na Polskę – mówi Ola. 

Wiza na miłość

Kampania Love in Not Tourism odniosła w wielu krajach pożądany skutek i doprowadziła do zniesienia restrykcji dla nieformalnych par dwunarodowościowych. Obecnie tzw. sweetheart exemptions obowiązują w Holandii, Belgii, Norwegii, Danii, Szwecji, Finlandii, Niemczech, Austrii, Szwajcarii, Francji, Hiszpanii, w Czechach, we Włoszech, na Litwie i na Islandii. Z krajów pozaeuropejskich ograniczenia w podróżowaniu dla osób, które jeszcze nie mają ślubu, zniosły w pewnym stopniu Singapur i Kanada. Każde z powyższych państw inaczej rozwiązało kwestię wyłączenia par międzynarodowych z obowiązujących obostrzeń. Niektóre żądają przedstawienia dowodów istnienia związku, inne nie wymagają składania żadnej specjalnej dokumentacji. W wielu państwach wymagane jest udanie się na kwarantannę po przyjeździe lub przedłożenie testu na COVID-19 z negatywnym wynikiem. 

Kraje, w których obowiązują "sweetheart exemptions"
Kraje, w których obowiązują "sweetheart exemptions"

Holenderski rząd zezwala partnerowi (cały czas mówimy o parach, które nie mają ślubu) na wjazd do kraju na okres nie dłuższy niż 90 dni. Ponadto para musi być w związku co najmniej od trzech miesięcy i jest zobowiązana podpisać oświadczenie, które to potwierdzi. Co więcej, osoba przyjezdna musi przedstawić dowód zakupu biletu powrotnego.

A jak to wygląda u naszych sąsiadów? Litwa zezwala na wjazd przyszłego małżonka obywatela Litwy z dowolnego państwa Unii Europejskiej lub kraju należącego do strefy Schengen. Do Niemiec można przyjechać wyłącznie na specjalne zaproszenie niemieckiego partnera. Dwie strony są zobowiązane do podpisania oświadczenia potwierdzającego istnienie związku, a także do przedłożenia dowodów wcześniejszych wizyt. Mogą to być stemple paszportowe, bilety lotnicze i inne dokumenty podróży. Również Czesi wymagają złożenia szeregu dokumentów, które świadczyłyby o łączącej dwójkę ludzi bliskiej relacji. Mogą to być wspólna umowa najmu, dowód na korzystanie z jednego konta bankowego czy akt urodzenia dziecka pary.

Jeszcze dalej w wymaganiach poszła Szwajcaria, która żąda przedstawienia dowodów na regularność kontaktu. Mogą nimi być listy, maile, wiadomości wysyłane przez komunikatory, wspólne fotografie czy znaczki paszportowe z wcześniejszych podróży. Dość restrykcyjnie do takich wizyt podchodzi również Norwegia, która zezwala na przyjazd partnera, pod warunkiem że związek trwa przynajmniej dziewięć miesięcy.

Pandemia COVID-19 stawia przed związkami spore wymagania. I jeszcze większe wyzwania. Wielomiesięczne okresy rozłąki i niecierpliwe wyczekiwanie na kolejne spotkanie. Liczne telefony do ambasad i Straży Granicznej. Zbieranie dowodów na istnienie relacji. Poczucie osamotnienia i niepewności. Bycia ze sobą tak blisko, a jednocześnie tak daleko. Przekonanie, że świat coś im zabiera i już nie zwróci tych dni, które mogli spędzić razem.

Wielu mogłoby się zastanawiać, czy warto tak czekać? Moi rozmówcy są w tej kwestii zgodni. Warto – mówią jednogłośnie. Czy przetrwają ten czas? Bardzo głęboko w to wierzą. Bo bardzo mocno się kochają. Bo mimo że miłość, miłość nas rozerwie na osobne części znów, to jednak pozostał nam jeszcze urok, który chroniliśmy przez całe życie.

Czytaj także: