Byłam wstrząśnięta tym, co tam widziałam - mówiła była premier Ewa Kopacz w "Kropce nad i", pytana o wyjazd do prosektorium w Moskwie, do którego po katastrofie smoleńskiej przywożono ciała ofiar. Jak podkreśliła, zobaczyła coś, co przeraziło nawet ją, jako lekarza.
Ewa Kopacz była pytana w TVN24 o trwające ekshumacje ofiar katastrofy smoleńskiej. Dotychczas przeprowadzone badania wykazały, że część ciał była wymieszana.
Jak mówiła była premier, do Moskwy poleciała nie jako minister zdrowia, który ma ustalić coś ze swoim rosyjskim odpowiednikiem, ale by być wsparciem dla rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej.
"Ogrom rozczłonkowania ciał mnie przeraził"
- Byłam wstrząśnięta tym, co tam widziałam. W tej Moskwie byłam i w przeciwieństwie do innych, którzy nie chcieli tego oglądać, ja to widziałam i byłam wstrząśnięta - podkreśliła. - Zobaczyłam coś, co nawet mnie, lekarza, który widział niejedno, który widział człowieka z katastrofy samochodowej, z katastrofy kolejowej, nawet mnie ogrom rozczłonkowania tych ciał przeraził - mówiła Kopacz.
"Można było podjąć dwie decyzje"
- Osoby, które poleciały do Moskwy, to były osoby, które chciały jak najszybciej zabrać swoich bliskich do ojczystego kraju. Można było podjąć dwie decyzje - albo zostawiamy ciało mojego bliskiego, bo nie jestem pewna - wyjaśniała Kopacz. - I część na pewno tak zdecydowała, bo były osoby, które wracały razem ze mną z Moskwy, które nie rozpoznały swoich bliskich - tłumaczyła.
Jak dodała, nie wszystkie ciała były do rozpoznania, bo "były za bardzo uszkodzone". - Można było je identyfikować genetycznie, tylko trwało by to tyle, ile by trwało - zaznaczyła była premier.
"Nie byłoby tych ciał, gdyby nie było katastrofy"
Kopacz powiedziała, jeśli doszło do wymieszania szczątków ofiar katastrofy, to jest to sytuacja "karygodna", ale podkreśliła, że należy zwrócić uwagę na inny aspekt sprawy.
- Nie byłoby tych ciał, gdyby nie było katastrofy - zaznaczyła. - Ktoś musiał zdecydować, że lądują w tak ekstremalnych warunkach. Jeśli w nagraniu, które słyszymy z czarnej skrzynki, kilka czy kilkanaście minut przed lądowaniem, słyszymy, że nie podjęto jeszcze decyzji, to ktoś ją podjął. Ktoś zdecydował, że w tych trudnych warunkach ten samolot ma wylądować. Dzisiaj trzeba pytać, dlaczego tak się stało i jakie były szczególne okoliczności - mówiła w TVN24.
"Czy to jest ujma?"
- Dzisiaj mogę oczywiście powiedzieć, że straszna rzecz się stała. Rzeczywiście nie powinno się to stać, by te kawałki znalazły się w tych trumnach, by były wymieszane na tyle, żeby rodziny dzisiaj to od nowa przeżywały. Nie bez powodu w wielu krajach na świecie, gdzie są katastrofy lotnicze, chowa się tych ludzi do jednej, wspólnej mogiły - podkreśliła była premier.
Jak dodała, "ci ludzie lecieli w jednym samolocie i w jednym samolocie zginęli, na skutek tego, że ktoś podjął decyzję o tym, że ten samolot ma w tak ekstremalnych warunkach lądować".
- Czy to jest ujma, żeby modlić się również za kogoś, kto leciał w tym samolocie? Nawet jeśli to była osoba nieznana? Czy w naszej tradycji, tej katolickiej, chrześcijańskiej, jest ujmą modlić się za kogoś, kto zginął w jednej katastrofie? - podsumowała była premier w "Kropce nad i".
Kopacz "wprowadziła w błąd"?
Była premier odniosła się też do słów Jarosława Gowina w "Faktach po Faktach" o "wprowadzeniu go w błąd przez Kopacz" i "moralnym wstrząsie" w związku z wynikami ekshumacji smoleńskich.
- Jarosław Gowin był ministrem sprawiedliwości, więc nadzorował również pracę prokuratury, nie mówię, że ingerował, bo wtedy prokuratura była niezależna. Prawo, które obowiązuje w Polsce, jak również wiedza pana ministra Gowina, obecnie wicepremiera, powinny podpowiadać mu jedną rzecz: tę wiedzę i tę informację powinien mieć ktoś, kto wkładał ciała do trumien, ktoś, kto robił sekcje, ktoś kto uczestniczył w tych sekcjach, ktoś kto dokonywał ekshumacji - powiedziała.
"Dla niego to nie było nic nowego"
Kopacz była także pytana o konferencję prokuratury w sprawie wyników ekshumacji smoleńskich. Jak poinformował zastępca prokuratora generalnego Marek Pasionek, doszło do zamienienia części zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej.
- Zastanawiałam się, dlaczego mówi o tym pan prokurator Pasionek. Dla niego to nie było nic nowego, bo przecież był w Moskwie. To nie było tak, że pan Pasionek zjawił się nagle jako osoba, która przed Polakami i Polakami relacjonowała, jaki jest wynik ekshumacji – zaznaczyła.
Autor: mw//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24