Dzięki tej ustawie zostały zabezpieczone nie tylko prawa tych, którzy decydują się na taką metodę, ale również zarodki. Kończymy pewien etap wolnoamerykanki - powiedziała premier Ewa Kopacz podczas wizyty w Centrum Zdrowia Kobiety i Noworodka Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
W środę prezydent Bronisław Komorowski podpisał ustawę o leczeniu niepłodności, w tym metodą in vitro.
Jak powiedziała Ewa Kopacz, dzięki rządowemu programowi in vitro przyszło na świat 2,6 tys. dzieci. - To jest co najmniej 2600 powodów, dla których ustawa, która została dzisiaj podpisana, ma swój sens - stwierdziła premier.
Jak wyjaśniła, dzięki tej ustawie zostały zabezpieczone nie tylko prawa tych, którzy decydują się na taką metodę, ale również zarodki. - Kończymy pewien etap wolnoamerykanki, jeśli chodzi o stosowanie metody in vitro w Polsce - podkreśliła Kopacz. Jak powiedziała, ze zdziwieniem przyjęła słowa tych, którzy są przeciwnikami tej metody. - Którzy mówią dość radykalnym językiem. Mówią o otwieraniu piekielnych wrót - dodała. Zaznaczyła, że "należy się bać rządów tych, którzy dzisiaj nie tylko chcą przejąć stery i rządy w Polsce, ale chcą przejąć również władzę nad naszymi sumieniami". Podkreśliła, że ustawa o in vitro "niczego nie nakazuje, ale pozwala dokonywać wyboru, szczególnie przez tych, którzy dzisiaj nie mogą mieć dzieci". - Każdy z nas posiada wolną wolę, własne sumienie, i pozwólmy w wolnym kraju decydować we własnym sumieniu - powiedziała Kopacz.
"Od tego mamy Trybunał"
Odnosząc się do konstytucyjnych wątpliwości prezydenta w sprawie ustawy o in vitro, podkreśliła, że to Trybunał Konstytucyjny powinien je rozstrzygnąć. - Od tego mamy właśnie Trybunał, żeby tego rodzaju wątpliwości - bo każdy ma prawo mieć wątpliwości - były rozstrzygane przez Trybunał w tzw. kontroli następczej. Czyli jeśli rzeczywiście pan prezydent ma wątpliwości (…) jeśli jest rozbieżność opinii prawniczej, niech rozstrzygnie je instytucja, która jest do tego powołana, czyli Trybunał - powiedziała. Premier zaznaczyła, że każdy projekt ustawy, który jest wnoszony do parlamentu, jest opiniowany przez prawników. - Ja dzisiaj, na miarę mojej wiedzy i prawników, którzy oceniali ten projekt przed wniesieniem do go laski marszałkowskiej, stwierdzam, że nie będzie kolizji z zapisami konstytucji - powiedziała. Wskazała przy tym, że podobne przepisy znajdują się w ustawie o zawodzie lekarza oraz w ustawie o prawach pacjenta i były już badane przez TK. Przepisy w ustawach o zawodzie lekarza oraz o prawach pacjenta stanowią, że lekarz może przeprowadzić badanie lub udzielić innych świadczeń zdrowotnych, po wyrażeniu zgody przez pacjenta. Jeżeli pacjent jest małoletni lub niezdolny do świadomego wyrażenia zgody, wymagana jest zgoda jego przedstawiciela ustawowego lub faktycznego, a gdy pacjent nie ma przedstawiciela lub porozumienie się z nim jest niemożliwe – zezwolenie sądu opiekuńczego. Podobne rozwiązania dotyczą wykonywania zabiegów operacyjnych i stosowania metod leczenia lub diagnostyki stwarzających podwyższone ryzyko dla pacjenta.
"Platforma powinna rządzić w Polsce"
Wcześniej dziennikarze pytali premier także o to, czy biorąc pod uwagę, że jesienne wybory parlamentarne może wygrać PiS, który ustawę ocenia krytycznie, nie byłoby lepiej uchwalić ją w brzmieniu bardziej restrykcyjnym. - Nie zakładam tego złego scenariusza, bo ja dobrze życzę Polsce, więc Platforma powinna rządzić w Polsce - powiedziała. Jak dodała, "jeśli mamy żyć w kraju, w którym każdy ma decydować we własnym sumieniu jak sobie urządza życie, z kim chce mieszkać, na jakie filmy chodzić, jaką książkę czyta, to powinniśmy dokonać dobrego wyboru w październiku". - Każdą ustawę każdy parlament - jeśli ma większość - może zmienić. Ja bym wolała, żeby ta dobra wiadomość, która dziś jest kierowana do tego półtora miliona par, które nie mogą mieć dzieci, trwała i trwała. Żeby nagle nie przyszli ci, którzy będą próbowali zastępować nasze sumienia i urządzać nam życie po swojemu. Dlatego też potrzebny jest dobry wynik w październiku – mówiła.
Podpis prezydenta
Prezydent Bronisław Komorowski podpisał w środę ustawę o in vitro. Jednocześnie zapowiedział, że zwróci się do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie jednego z jej przepisów. Ogłaszając decyzję, prezydent powiedział, że ustawę traktuje jako "ewidentny postęp" w stosunku obecnego braku jakichkolwiek regulacji w tej kwestii. Zaznaczył jednak, że "słuszna ustawa musi być także ustawą dobrą z punktu widzenia konstytucji" i dlatego - po jej ogłoszeniu w Dzienniku Ustaw - zwróci się do TK o zbadanie zgodności z ustawą zasadniczą jednego z jej zapisów. Chodzi o przepis dający możliwość pobierania komórek rozrodczych od osób, które nie są w stanie wyrazić na to świadomej zgody. Resort zdrowia, który przygotował ustawę, wyjaśniał, że daje ona taką możliwość ze względów medycznych - w celu zabezpieczenia płodności na przyszłość.
Autor: js/ / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24