- Ze strony Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Pucku wszystkie działania były prawidłowe, rodzina miała dobrą opiekę - powiedziała Beata Kryszak, dyrektor placówki, opiekującej się rodziną zastępczą, w której w ciągu dwóch miesięcy doszło do śmierci dwójki dzieci. Kontrolę w PCPR rozpoczęło już Starostwo Powiatowe i Pomorski Urząd Wojewódzki. Placówkę chce sprawdzić też ministerstwo pracy i polityki społecznej.
3 lipca w mieszkającej w Pucku rodzinie zastępczej opiekującej się piątką powierzonych i dwójką własnych dzieci doszło do śmierci 3-letniego chłopca. 12 września w tej samej rodzinie zmarła 5-letnia dziewczynka. Rodzice zastępczy - 32-letnia Anna Cz. oraz 36-letni Wiesław Cz. utrzymywali, że były to wypadki. Prokuratura ustaliła jednak, że dzieci zmarły wskutek przemocy.
Trzy kontrole
Rodzina zastępcza prowadzona przez państwo Cz. pozostawała pod opieką Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Pucku. Kontrolę w Centrum zapowiedziało już ministerstwo pracy i polityki społecznej.
W środę w puckim PCPR rozpoczęła się kontrola zarządzona przez Wojewodę Pomorskiego.
Kontrolerzy sprawdzą dokumenty związane z wyłonieniem tej rodziny jako rodziny zastępczej, sprawowania nadzoru nad nią przez PCPR i poprawności przeprowadzonych szkoleń.
Kolejną kontrolę potwierdził wicestarosta pucki, Zbigniew Wiśniewski.- Jesteśmy wstrząśnięci tym, co się wydarzyło. Natychmiast podjęliśmy działania polegające na sprawdzeniu ośrodka - powiedział w rozmowie z TVN24. - Rodzina była przygotowana, przeszkolona. Do starostwa nie docierały żadne niepokojące sygnały - dodał.
Psycholog do drugiego wypadku
Jak poinformowała w środę dyrektor tej placówki Beata Kryszak, rodzina Cz. przeszła w 2010 roku odpowiednie szkolenie i spełniała wszelkie wymogi, a piątka dzieci (rodzeństwo) została powierzona jej opiece w styczniu tego roku i były to pierwsze dzieci, które trafiły do tej rodziny. - Z naszej strony wszystkie działania były prawidłowe - zaznaczyła Krzyszak. Dodała, że tuż po śmierci pierwszego dziecka rodzina została objęta pomocą psychologiczną. - Był psycholog nasz z PCPR, był psycholog z poradni, który zajął się dziećmi. Ta pomoc była kontynuowana cały czas do momentu drugiego wypadku - tłumaczyła, dodając, że w pierwszym tygodniu po śmierci pierwszego dziecka psycholog bywał w rodzinie "niemal codziennie", a potem - średnio raz na tydzień.
"Sytuacja naturalna"
Jak powiedziała Kryszak, pracownicy Centrum nie zauważyli nic nieprawidłowego w rodzinie zastępczej prowadzonej przez małżeństwo Cz. - Z opinii psychologów wynikało, że sytuacja jest naturalna, jak po wypadku. Nie mieliśmy sygnałów, że chodzi o jakieś inne działania niż zwykły wypadek - powiedziała dyrektor PCPR w Pucku. Wyjaśniła, że od stycznia rodzinę Cz. odwiedzał też koordynator rodzinnej opieki zastępczej. - To były wizyty przynajmniej raz w tygodniu i w niezapowiedzianych porach - powiedziała Kryszak, dodając, że koordynator także nie zauważył nic niepokojącego. Żadnych zastrzeżeń nie zawierała także opinia ze szkoły, do której chodziło dziecko naturalne państwa Cz. i jedno z powierzonych dzieci.
Matce grozi dożywocie
Po 12 września, gdy doszło do śmierci drugiego dziecka, natychmiast została podjęta decyzja o przeniesieniu pozostałej trójki dzieci do innej rodziny zastępczej.
W poniedziałek śledczy zdecydowali o zatrzymaniu obydwojga rodziców, a we wtorek przedstawili im zarzuty. Kobiecie zarzucono udział w śmiertelnym pobiciu 3-latka oraz zabójstwo "z zamiarem ewentualnym" 5-latki. Grozi jej dożywocie. Mężczyźnie przedstawiono zarzut udziału w pobiciu 3-latka ze skutkiem śmiertelnym, grozi mu do 10 lat więzienia. Małżeństwo usłyszało też zarzut znęcania się nad dziećmi. W trakcie przesłuchania obydwoje przyznali się do winy. Prokuratura wystąpiła do sądu o tymczasowe aresztowanie małżeństwa Cz. Matka została aresztowana na 3 miesiące. W środę zostanie podjęta też decyzja ws. tymczasowego aresztu dla Wiesława Cz.
Autor: kcz / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24