Nagranie, dziennikarskie śledztwo, liczne kontrole i tłumaczenia znanego chirurga, który miał oczekiwać wpłaty 20 tysięcy złotych na szpitalną fundację w zamian za operacje raka trzustki z użyciem robota da Vinci. Materiał magazynu "Polska i Świat". Całe wydanie dostępne w TVN24 GO.
Pacjenci z rakiem trzustki, zanim trafiali na stół operacyjny, najpierw słyszeli o kosztach operacji. Na jednym z nagrań słychać, jak profesor Marek Durlik informuje pacjenta, że operacja robotem da Vinci łączy się z dopłatą na szpitalną fundację w wysokości około 20 tysięcy złotych.
Oglądaj najnowsze wydania programu "Polska i Świat" w TVN24 GO >>>
- Nagranie zostało przekazane natychmiast do CBA. Zarządziłem też kontrolę w tej sprawie - mówi minister spraw wewnętrznych i administracji Tomasz Siemoniak.
Redaktorka naczelna portalu Rynek Zdrowia Klara Klinger zwraca uwagę, że "było więcej sytuacji, w których pacjenci musieli dopłacić 'dobrowolnie' około 20 tysięcy złotych za taką operację".
CZYTAJ RÓWNIEŻ: "Działo się tak od 2022 roku". Nagranie w rękach CBA, kontrola w szpitalu MSWiA
Pacjenci opowiedzieli dziennikarzom Wirtualnej Polski i Rynku Zdrowia o rozmowach w gabinecie chirurga. W warszawskim szpitalu słyszeli o rodzajach operacji i o kosztach. Dziennikarz WP Patryk Słowik mówi, że lekarz "dawał pacjentom alternatywę polegającą na przeprowadzeniu operacji w sposób tradycyjny, zdaniem profesora gorszy, albo w sposób nowoczesny, przy użyciu robota".
Wyjaśnienia profesora
Profesor tłumaczy, że o pieniądze na operacje zaczął prosić, gdy skończyły się środki na narzędzia, którymi chirurg, używając robota, operuje pacjenta. - Stanęliśmy przed dylematem: albo zawiesić program operacji robotycznych, albo poprosić pacjentów o pomoc na fundację, żeby można kupować narzędzia jednorazowe do operacji robotycznych.
Operacje robotem są mniej inwazyjne, pacjent szybciej wraca do zdrowia. NFZ w przypadku raka trzustki nie finansuje tak zwanych operacji robotycznych. - Gdybym nie wspomniał o tym pacjentowi, postąpiłbym niewłaściwie jako lekarz - broni się profesor Marek Durlik.
Rzecznik NFZ: nie ma takiej możliwości
Rzecznik NFZ Andrzej Troszczyński podkreśla, że nie ma możliwości, żeby pacjent dopłacając, miał przeprowadzony zabieg lepszą metodą. - Narodowy Fundusz Zdrowia kontraktując ze szpitalami świadczenia, kontraktuje te świadczenia, które są w koszyku świadczeń gwarantowanych - wyjaśnia.
Fundusz też zlecił kontrolę w szpitalu. Profesor zapewnia, że do jego kieszeni z darowizn nie trafił nawet grosz, co więcej mówi, że nie sprawdzał, kto zrobił przelew, a pieniądze z datków miały wystarczyć na operacje robotem nawet dla tych, którzy nie dorzucili się na zabieg.
Marek Durlik na uwagę reportera, że wprowadzał w błąd pacjentów, mówiąc, że jeśli nie wpłacą, to będą mieli klasyczną operację, odpowiada: Być może nie wyjaśniłem tego bardzo precyzyjnie. - Być może trzeba byłoby bardziej to ujmować w sposób precyzyjny, że to jest dobrowolna wpłata, że nawet jeśli nie wpłaci, to i tak będzie miał taką operację - dodaje.
Interwencja szpitala
Dyrekcja szpitala też prowadzi kontrolę. - Na pewno konsekwencje muszą być wyciągnięte, ponieważ tego typu sytuacja podważa zaufanie pacjentów do szpitala - zauważa dr n. med. Konstanty Szułdrzyński, zastępca dyrektora ds. medycznych Państwowego Instytutu Medycznego MSWiA.
O tym, jak skuteczne są operacje robotyczne, przekonała się Danuta Strzemcka, która przeszła zabieg przed tygodniem. - W zasadzie tylko pierwszy dzień po operacji byłam leżąca, natomiast od kolejnych dni i z każdym dniem jest coraz lepiej - relacjonuje pacjentka.
Do takich sytuacji, jak dwa lata temu, już nie dochodzi. Dziś szpital z własnych środków pokrywa koszt narzędzi, ale wciąż nie jest to finansowanie przez NFZ.
Autorka/Autor: Łukasz Wieczorek
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24