W środę zebrała się sejmowa komisja śledcza do spraw wyborów korespondencyjnych. Przed komisją stawił się były wiceminister aktywów państwowych Tomasz Szczegielniak. Przesłuchany zostanie także były szef tego resortu Jacek Sasin.
Sejmowa komisja śledcza ds. wyborów korespondencyjnych przesłuchała w środę byłego wiceministra aktywów państwowych Tomasza Szczegielniaka. O godzinie 14 na pytania odpowie były szef tego resortu Jacek Sasin.
Politycy zostali wezwani w celu złożenia zeznań w toczącym się postępowaniu zmierzającym do zbadania legalności, prawidłowości oraz celowości działań podjętych w celu przygotowania i przeprowadzenia wyborów Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w 2020 roku w formie głosowania korespondencyjnego.
Czytaj również: Sasin przed Trybunał Stanu za wybory kopertowe? Kto, kiedy, jakie decyzje podejmował
Przewodniczący komisji Dariusz Joński poinformował na początku posiedzenia, że na stronie internetowej Sejmu znajduje się opinia prawna w sprawie sposobu składania zeznań przed komisją śledczą z 5 czerwca 2017 roku sporządzona na zlecenie Małgorzaty Wassermann (PiS). - "Wykluczyć należy możliwość składania przez osoby wezwane zeznań na piśmie o ile nie są nieme, głuche, tym bardziej zaś odczytywania w ramach zeznań przygotowanych uprzednio dokumentów. Jednocześnie za dopuszczalne można uznać korzystanie przez osobę wezwaną komisję własnych notatek w takim w zakresie, w jakim wyraża na to zgodę organ prowadzący przesłuchanie" - zacytował Joński.
- Chcę jasno powiedzieć, nie pozwolę na to, żeby były odczytywane z kartek, notatek, jakiekolwiek zeznania. Świadkowie mają mówić to, co zeznają i to, co wiedzą - oznajmił szef komisji.
Podczas swobodnej wypowiedzi były wiceminister aktywów państwowych Tomasza Szczegielniak przypominał historię powstania ustawy, na podstawie której miały zostać w 2020 r. przeprowadzone wybory prezydenckie w formie korespondencyjnej.
Podczas wypowiedzi Szczegielniaka szef komisji upominał go, by nie czytał z kartki i mówił z głowy. Szczegielniak odpowiedział, że to jest jego swobodna wypowiedź. Na co Joński odparł, że gdyby chciał zaprosić autora tych notatek, toby go zaprosił. Szczegielniak oświadczył, że sam sporządził notatki.
Posłanka Magdalena Filiks (KO) oceniła, że świadek postanowił, że odczyta historię wydarzeń, które miały wówczas miejsce i które wszyscy dokładnie znają. - Dlatego składam wniosek formalny, abyśmy w tym momencie przeszli do pytań z pozostawieniem świadkowi możliwości dokończenia swobodnej wypowiedzi, kiedy skończy odpowiadać na pytania członków komisji - przekazała Filiks.
Wniosek formalny złożył również Przemysław Czarnek. - Składam wniosek, żeby pozwolić na dokończenie swobodnej wypowiedzi świadka i przestać obrażać świadka, który stawił się na wezwanie komisji z własnej nieprzymuszonej woli - powiedział poseł PiS.
Szef komisji oświadczył, że oddala wniosek posła Czarnka i oddala wniosek świadka o umożliwienie swobodnego wypowiedzenia się. Szczegielniak złożył od tego odwołanie, które zostało w głosowaniu oddalone, i członkowie komisji przeszli do zadawania mu pytań.
Szczegielniak: drafty poleceń premiera dla PWPW i Poczty Polskiej powstały w MAP
Członkowie komisji pytali m.in. o to, jak powstały decyzje wydane 16 kwietnia 2020 roku przez premiera Mateusza Morawieckiego polecające Poczcie Polskiej i Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych podjęcie działań dotyczących przygotowań do organizacji wyborów korespondencyjnych - m.in. druku kart wyborczych przez PWPW czy też pozyskania danych ze spisu wyborców przez Pocztę Polską.
Jak pisaliśmy w Konkret24, opierając się na opiniach prawników konstytucjonalistów, wydane przez premiera polecenia były bezprawne.
Szczegielniak, który nadzorował wtedy departament prawny w MAP, zdradził, że to w jego resorcie powstały "wstępne drafty projektów" tych decyzji. Dopytywany o to, kto dokładnie je sporządził, odpowiedział, że "trudno mu powiedzieć". Jak dodał, "Kancelaria Prezesa Rady Ministrów zwróciła się z prośbą o współpracę w tym zakresie", o czym "rozmawiał z ministrem Jackiem Sasinem".
Podkreślił, że omawiane decyzje zostały wydane później przez KPRM, nie zaś Ministerstwo Aktywów Państwowych. Jak dodał, polecił wtedy "zbadanie możliwości prawnych w zakresie (...) zorganizowania wyborów na mocy ustawy covidowej" z 6 kwietnia 2020 roku.
Spytany o to, czy widział opracowane w MAP projekty decyzji, odpowiedział: - Nie przypominam sobie prac w tym zakresie. Dopytywany o szczegóły swojego polecenia wydanego departamentowi prawnego stwierdził, że "nie przypomina sobie, jak dokładnie wyglądały jego prośby".
Joński: nie pozwolę na takie sytuacje jak w przypadku Sobonia
W piątek przed komisją stanął Artur Soboń, wówczas wiceszef MAP, który na praktycznie wszystkie pytania odpowiadał, że "wszystko, co miał do powiedzenia, zawarł w swobodnej części wypowiedzi".
Dariusz Joński, który stoi na czele komisji, zapytany, czy przesłuchanie Jacka Sasina może wyglądać tak samo jak Sobonia, mówił, że Soboń "dokładnie nic nie powiedział", w związku z czym komisja wystąpiła do sądu o nałożenie na niego kary porządkowej, a ponadto rozważy wniosek do prokuratury z zawiadomieniem o możliwości popełnienia przestępstwa.
- Więcej takich sytuacji nie będzie. Nie pozwolę na to - mówił. Doprecyzował, że komisja śledcza działa na podstawie regulaminu Sejmu, ustawy o sejmowej komisji śledczej i Kodeksu postępowania karnego. - Będę korzystać z tych zapisów, by politycy PiS nie lekceważyli Polaków - zapowiedział.
Jak stwierdził, "nie może się doczekać" środowego posiedzenia komisji i przesłuchania Sasina. Przypomniał, że były szef MAP nadzorował Pocztę Polską, która - bez podstawy prawnej - miała zorganizować w 2020 roku przeprowadzenie wyborów prezydenckich w formie korespondencyjnej i "wyrzuciła w piach" 70 milionów złotych na pakiety wyborcze.
- Mamy bardzo dużo pytań, dlatego rozważam dwudniowe przesłuchanie Jacka Sasina - oświadczył Joński. - Chcemy dowiedzieć się, dlaczego, kiedy wszyscy siedzieli pozamykani w domach, oni chcieli przeprowadzić te wybory "na rympał"; dlaczego wiedząc, że nie zdążą już ich zorganizować, nadal je ogłaszali i zlecili przygotowanie ich Poczcie Polskiej, wrzucając w błoto 70 milionów złotych - powiedział szef komisji.
W ocenie Jońskiego zeznania Sasina mogą okazać się kluczowe dla wyjaśnienia sprawy. - Bardzo aktywnie uczestniczył w tamtych wydarzeniach. Brał udział w naradach, nadzorował Pocztę Polską i podejmował decyzje. Mam nadzieję, że odpowie również na pytanie, kto zwróci te 70 milionów złotych Skarbowi Państwa - powiedział.
Sasin: to premier w ramach kompetencji te decyzje wydawał
Jacek Sasin powiedział dwa tygodnie temu, że "stawi się bez żadnych obaw". - Ta komisja, od początku to mówiliśmy, w takim zakresie, w jakim zarysowała to rządząca większość, czyli jako próba osądzania polityków PiS odpowiedzialnych za przeprowadzenie wyborów, ona oczywiście nie miała sensu - dodał.
Odnosząc się do podejmowanych decyzji, mówił, że "każdy działał w zakresie swoich kompetencji". - Zgodnie z tak zwaną ustawą covidową rzeczywiście kompetencje do tego, żeby wydać odpowiednie decyzje Poczcie Polskiej, PWPW, ale również odpowiednim ministrom, w tym ministrowi aktywów państwowych, czyli mnie, ale również ministrowi spraw wewnętrznych, te kompetencje przynależały do premiera. To premier w ramach kompetencji te decyzje wydawał, a nie ja, bo nie miałem takich kompetencji - dodał były minister aktywów państwowych.
Jak mówił, "konstytucja dokładnie określiła termin, w jakim mają odbyć się wybory prezydenckie w Polsce". - W oparciu o konstytucję marszałek Sejmu Elżbieta Witek ogłosiła termin wyborów i nie było tutaj żadnego ruchu, bo nie ma żadnej drogi zmiany terminu wyborów, trzeba by było zmieniać konstytucję. Co do tego, jak wiemy, nie było większości - ocenił.
Źródło: PAP, TVN24