Gdy we wtorek o godzinie 18 posłowie rozpoczęli posiedzenie komisji edukacji, przed Sejmem trwała manifestacja przeciwników zmian w oświacie. Posłowie spotkali się w małej sali, nie wystarczyło miejsc dla wszystkich przedstawicieli strony społecznej, którzy chcieli brać udział w obradach. W czasie posiedzenia wielokrotnie zgłaszano też problemy z transmisją na stronie sejmowej.
Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z Lewicy i Krystyna Szumilas z Koalicji Obywatelskiej wnioskowały o przerwę lub odwołanie posiedzenia komisji, ale wnioski formalne przepadały.
Po co pośpiech?
Katarzyna Lubnauer z KO zwracała uwagę: - Tak ważny projekt powinien być procedowany na sali sejmowej, a nie tutaj. Dlaczego projekt jest procedowany szybciej niż siedem dni od przesłania? Wpłynął do Sejmu dopiero w czwartek, 20 października - przypominała.
Posłowie i posłanki wielokrotnie pytali, po co ten pośpiech, ale przewodnicząca komisji Mirosława Stachowiak-Różecka z PiS nie odpowiedziała.
Poseł Michał Gramatyka (Polska 2050) wskazywał, że w spotkaniu nie może wziąć udziału wielu przedstawicieli strony społecznej.
Poseł Grzegorz Braun (Konfederacja) proponował zorganizowanie wysłuchania publicznego. - Do czego się spieszymy, skoro rok szkolny się już zaczął? - dopytywał.
Zwracano również uwagę, że na sali nie ma ministra edukacji Przemysław Czarnka. MEiN reprezentuje wiceminister Dariusz Piontkowski.
Dwa projekty
Na komisji procedowane równocześnie są dwa projekty w części dotyczące tych samych przepisów. Oba są w pierwszym czytaniu.
Pierwszy - prezydencki, który Andrzej Duda złożył w Sejmie w lipcu 2020 roku i od tego czasu nie był procedowany. Zakłada, że o zajęciach dodatkowych prowadzonych przez organizacje decydowaliby rodzice w czymś na kształt referendum.
Autorami drugiego projektu są oficjalnie posłowie PiS, ale nowelizacja do złudzenia przypomina przepisy wcześniej forsowane przez ministra edukacji Przemysława Czarnka.
- Czy państwo to robicie, żeby lekko umęczyć opinie publiczną i wjechać z głównym daniem po północy? - pytał Braun. "Głównym daniem" poseł nazwał właśnie projekt poselski, który zakłada m.in., że aby organizacja pozarządowa mogła zorganizować w szkole zajęcia, potrzebna będzie zgoda nie tylko rodziców, ale i kuratora.
CZYM RÓŻNIŁY SIĘ PROJEKTY PREZEYDENTA DUDY I MINISTRA CZARNKA?
Prezydent Andrzej Duda już raz przepisy zawierające taki zapis zawetował. Teraz wróciły do Sejmu jako projekt poselski grupy posłów PiS. Zmiany w stosunku do wersji ministerialnej z wiosny są jednak kosmetyczne.
Krystyna Szumilas pytała: - Po co są te przepisy?
I przypominała, że gdy zimą posłanki sprawdziły w kuratoriach, czy rodzice skarżą się na organizacje pozarządowe, okazało się, że w całej Polsce było takich skarg 27 przez sześć lat. Wcześniej podobne dane zebraliśmy w redakcji tvn24.pl.
SPRAWDZILIŚMY W KURATORIUM, ILE BYŁO SKARG
Poprawki zgłoszone przez PiS przyjęte, poprawki opozycji odrzucone
Podczas prac nad projektami w komisji jej większość zdecydowała, że projekt poselski będzie miał charakter wiodący wobec projektu prezydenckiego i to zapisy projektu poselskiego dotyczące działalności organizacji i stowarzyszeń w szkołach i przedszkolach znalazły się w wersji projektu przyjętej przez komisję edukacji.
Komisja wprowadziła też wszystkie poprawki zgłoszone przez PiS do projektu poselskiego. Wszystkie dotyczyły edukacji domowej. Zgodnie z nimi czas na złożenie wniosku przez rodziców o zgodę na edukację domową ich dziecka określono na od 1 lipca do 21 września.
Szkoła, do której dziecko jest formalnie przypisane będzie mogła być nie tylko w województwie, gdzie dziecko mieszka, ale także w województwie z nim sąsiadującym. Wykreślono też z pierwotnego projektu zapisy nakładające warunki na szkołę, które musi spełnić, by mieć uczniów w edukacji domowej.
Komisja odrzuciła za to wszystkie poprawki zgłoszone przez posłów opozycji, a także wnioski o odrzucenie projektów w pierwszym czytaniu i o wysłuchanie publiczne ich.
Posłowie poprawiają własne zmiany w edukacji domowej
Szczegółowe omawianie projektu poselskiego zaczęło się dopiero po godzinie 19.40.
W nowej wersji - tzw. lex Czarnek 2.0 pojawił się nowy kontrowersyjny zapis dotyczący edukacji domowej.
W czasie prezentacji tego projektu poseł sprawozdawca Tomasz Zieliński (PiS) poinformował, że w kwestii edukacji domowej sam będzie zgłaszał poprawki. Po kilkunastu minutach stwierdził, że "proponuje poprawki do własnego projektu".
Jak mówił, chodzi między innymi o to, aby rejonizacja w edukacji domowej dotyczyła nie jednego województwa, w którym mieszka dziecko, ale również województw sąsiednich. Dodatkowo poseł zaproponował, by jednak nie wprowadzać ustawowego minimum liczby uczniów, którzy mają uczyć się w szkole prowadzącej edukację domową stacjonarnie (miało to być 50 proc. uczniów), a także by jednak szkoła prowadząca edukację domową nie musiała zapewniać fizycznego miejsca dla wszystkich swoich uczniów.
Poseł Michał Krawczyk (KO) skwitował: - Przecież wszystko wskazuje na to, że to nie jest projekt poselski, tylko powstał w ministerstwie edukacji.
Poseł Artur Dziambor zwracał uwagę, że projekt "stworzyli" posłowie, którzy nawet nie należą do komisji edukacji. - Musieliście się posiłkować ludźmi, którzy nigdy w tej komisji nie zasiadali. Jest to fascynujące - dodawał z przekąsem.
Projektu bronił Zbigniew Dolata (PiS), ale właściwie to skupił się na atakowaniu opozycji: - Opozycja totalna jest antypaństwowa, a ten projekt ma wzmocnić państwo, które nie może abdykować w różnych sferach, a najbardziej w sferze edukacji dzieci i młodzieży.
Przewodnicząca komisji Mirosława Stachowiak-Różecka (PiS) oburzała się, że opozycja podważa autorstwo projektu. - To nie jest fikcja - mówiła. - Ten projekt powstał z inicjatywy poselskiej. Nasze środowisko i nasi wyborcy oczekiwali, że jednak do tego wrócimy i dlatego w takiej wersji nad tym pracujemy. Proszę powstrzymać komentarze, że to na wniosek pana ministra - dodawała.
Niszczenie dialogu społecznego
Każdy uczestnik posiedzenia miał na wypowiedź trzy minuty. Po godzinie 21 rozpoczęły się komentarze strony społecznej, organizacji nauczycielskich, samorządowych i pozarządowych.
Marcin Zbytniewski ze Związku Dużych Rodzin Trzy Plus dziękował za poprawki dotyczące edukacji domowej, ale zwracał uwagę, że mogą być niewystarczające. Podkreślał też: - Tego rodzaje projekty powinny być konsultowane społecznie.
Renata Kaznowska, wiceprezydentka Warszawy odpowiedzialna za oświatę, mówiła, że ministerstwo edukacji zamienia samorządy w bankomaty. Przedstawiciele ZNP i oświatowej Solidarności krytykowali resort za niszczenie dialogu społecznego.
Julia, tegoroczna maturzystka w edukacji domowej, apelowała do polityków: - Nie dokładajcie nam kolejnych zmian i kryzysów, których i tak mamy wiele i z którymi musimy mierzyć się sami.
Zofia Grudzińska z Wolnej Szkoły: - Nie zmieniliśmy zdania od wiosny, nieważne czy ten projekt jest ministerialny, czy poselski, nadal nadaje się do kosza. Poza tym sprawdziłam - te projekty są w 80 procentach tożsame - dodała.
Autorka/Autor: Justyna Suchecka
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Szmelter/tvnwarszawa.pl