Następny świadek przesłuchany w sprawie Pegasusa. Były dyrektor w SKW o "jedynym niepokoju"

POSIEDZENIE KOMISJI ŚLEDCZEJ DS. PEGASUSA
Bejda przed przesłuchaniem komisji ds. Pegasusa. "Niczego się nie obawiam"
Źródło: TVN24
Andrzej Osowiecki, były dyrektor biura III Służby Kontrwywiadu Wojskowego, podczas przesłuchania przez komisję do spraw Pegasusa mówił, że nie wiedział o tym, że ten system szpiegujący nie miał akredytacji. Dodał, że SKW nie zostało dopuszczone do kodu źródłowego systemu.
Kluczowe fakty:
  • Komisja śledcza ds. Pegasusa we wtorek przesłuchała kolejnych świadków.
  • Osowiecki powiedział, że nie zadawał sobie pytań, czy system Pegasus otrzymał akredytację, ponieważ dla niego "przystąpienie ABW" do korzystania z oprogramowania świadczyło, że "wszystko jest w porządku".
  • Co jeszcze zeznał były dyrektor w SKW?

We wtorek sejmowa komisja śledcza ds. Pegasusa przesłuchała byłą zastępczynię biura prawnego służby kontrwywiadu wojskowego Alicję Kurek i byłego dyrektora biura III SKW Andrzeja Osowieckiego.

Przesłuchanie byłego dyrektora w SKW przez komisję ds. Pegasusa

Osowiecki zaznaczył, że nie miał świadomości na temat tego, że system Pegasus nie posiadał akredytacji, ani nie miał świadomości na temat tego, czy może dojść do wycieku danych z tego oprogramowania. Doprecyzował jednak, że jego zastępca, który jest programistą, brał udział w kilku spotkaniach z przedstawicielami CBA, które dotyczyły systemu Pegasus i w konsekwencji przygotował notatkę, która szacowała "plusy i minusy przystąpienia" do zakupu Pegasusa.

Podkreślił jednak, że ta osoba "nie została dopuszczona" do kodu źródłowego oprogramowania i w ten sposób mogła jedynie wywnioskować, że producentem "nie jest żadna polska firma". Dopytywany przez członków komisji, czy w takim razie SKW zaufała CBA w kwestii tego, że oprogramowanie, jest bezpieczne odpowiedział twierdząco.

Andrzej Osowiecki w trakcie przesłuchania przez komisję ds. Pegasusa
Andrzej Osowiecki w trakcie przesłuchania przez komisję ds. Pegasusa
Źródło: Marcin Obara/EPA/PAP

Dopytywany, czy jako dyrektor nie zadał sobie pytania, czy system posiada akredytacje, odpowiedział, że nie, ponieważ - dla niego - poświadczeniem, że "wszystko jest w porządku, było przystąpienie ABW" do korzystania z tego oprogramowania. - Jedyny niepokój, który zapisaliśmy na piśmie, to że prawdopodobnie producentem jest podmiot zewnętrzny - dodał.

W Polsce "nie było urządzenia, które miało te możliwości"

W swobodnej wypowiedzi Osowiecki przypomniał również, że "prace nad kontrolą operacyjną rozpoczęły się już pod koniec 2015, a na pewno pod koniec 2016 roku". Wyjaśnił, że w tej kwestii odbywały się spotkania specjalnego zespołu złożonego z kilku służb, które "miały wyodrębnić Polską firmę", która umożliwiłaby przeprowadzenie kontroli operacyjnej.

Osowiecki tłumaczył, że w tamtym czasie na polskim rynku "nie było urządzenia, które miało te możliwości", a jednostki operacyjne "wymuszały na kierownictwie rozszerzenie tej kontroli", dlatego zdecydowano się na skorzystanie z systemu Pegasus.

Zauważył, że SKW nie mogła samodzielnie korzystać z Pegasusa, gdyż każdorazowo wniosek o przeprowadzenie kontroli operacyjnej musiał zostać podpisany przez sąd, następnie SKW przesyłało zanonimizowane dane do CBA, które przeprowadzało kontrolę.

Przewodnicząca komisji śledczej ds. Pegasusa Magdalena Sroka
Przewodnicząca komisji śledczej ds. Pegasusa Magdalena Sroka
Źródło: Marcin Obara/EPA/PAP

Pytany o to, czy kontrole mogły być przeprowadzane w wyniku jakichś nacisków politycznych, zaprzeczył i podkreślił, że "takiego zapytania nawet nie było".

Afera Pegasusa

Komisja śledcza ds. Pegasusa bada legalność, prawidłowość i celowość czynności podejmowanych z wykorzystaniem tego oprogramowania m.in. przez rząd, służby specjalne i policję od listopada 2015 r. do listopada 2023 roku. Komisja ma też ustalić, kto był odpowiedzialny za zakup Pegasusa i podobnych narzędzi dla polskich władz.

Pegasus to system, który został stworzony przez izraelską firmę NSO Group do walki z terroryzmem i zorganizowaną przestępczością. Przy pomocy Pegasusa można nie tylko podsłuchiwać rozmowy z zainfekowanego smartfona, ale też uzyskać dostęp do przechowywanych w nim innych danych, np. e-maili, zdjęć czy nagrań wideo oraz kamer i mikrofonów.

Jak ustaliło kanadyjskie Citizen Lab, Pegasusem inwigilowano polityków ówczesnej opozycji. Jedną z pierwszych osób, o których poinformowano, był Krzysztof Brejza, wówczas senator KO zaangażowany w kampanię wyborczą swojej partii w 2019 roku.

TVN24
Dowiedz się więcej:

TVN24

Czytaj także: