Trybunał Konstytucyjny w związku ze sprawą koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego orzekł we wtorek głosami sędziów wybranych przez Prawo i Sprawiedliwość, że prezydent może skorzystać z prawa łaski także wobec osoby, która nie została jeszcze prawomocnie skazana. Wywołało to szereg komentarzy politycznych. Rzeczniczka PiS Beata Mazurek przekonywała, że "prezydent ma takie uprawnienia i z tych uprawnień konstytucyjnych korzysta". Z kolei Marcin Kierwiński z PO ocenił, że wtorkowy wyrok wydała "PiS-owska atrapa Trybunału Konstytucyjnego".
Oznacza to, że - zdaniem Trybunału - prezydent może dokonać ułaskawienia, nawet gdy osoba nie została jeszcze prawomocnie skazana.
"Nie jestem zaskoczona tym orzeczeniem"
- Mówiliśmy, że prezydent ma takie uprawnienia i z tych uprawnień konstytucyjnych korzysta, zrobił to, co uznał za stosowne. Podzielaliśmy jego zdanie, więc zbytnio nie jestem zaskoczona tym orzeczeniem - oświadczyła rzeczniczka Prawa i Sprawiedliwości.
Pytana o krytyczne komentarze opozycji wobec tego wyroku, mówiące między innymi o tym, że to "wyrok pisany na Nowogrodzkiej" (gdzie znajduje się siedziba PiS), Mazurek odpowiedziała, że "żaden wyrok nie jest pisany na Nowogrodzkiej".
- To, że opozycja nas krytykuje, wiecie państwo od dwóch lat, więc nie jest to dla mnie nic nowego. Mówiliśmy, że prezydent ma takie uprawnienia konstytucyjne, z tych uprawnień skorzystał - podkreśliła.
"Państwo prawa wróci, to nie koniec"
"W sprawie Kamińskiego nie powinien się wypowiadać Trybunał Konstytucyjny, a prezydent Duda nie powinien go ułaskawiać. Sprawa nawet nie dotarła do drugiej instancji. Ale państwo prawa wróci, to nie koniec" - skomentował na Twitterze szef Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna.
W sprawie Kamińskiego nie powinien się wypowiadać Trybunał Konstytucyjny, a prezydent Duda nie powinien go ułaskawiać. Sprawa nawet nie dotarła do drugiej instancji.
— Grzegorz Schetyna (@SchetynadlaPO) July 17, 2018
Ale państwo prawa wróci, to nie koniec.
"Orzeczenie przyjechało z Nowogrodzkiej"
"Pisowska atrapa Trybunału Konstytucyjnego orzekła, ze prezydent miał prawo ułaskawić Mariusza Kamińskiego. Trzeba sprawdzić jedynie kiedy orzeczenie przyjechało z Nowogrodzkiej" - napisał z kolei poseł PO Marcin Kierwiński.
Pisowska atrapa Trubunału Konstytucyjnego orzekła, ze prezydent miał prawo ułaskawić Mariusza Kamińskiego. Trzeba sprawdzić jedynie kiedy orzeczenie przyjechało z Nowogrodzkiej
— Marcin Kierwiński (@MKierwinski) July 17, 2018
Jeden z sędziów się wyłamał
Trybunał Konstytucyjny rozpoznał sprawę w składzie pięciu sędziów - przewodniczący Zbigniew Jędrzejewski, sprawozdawca Grzegorz Jędrejek, Julia Przyłębska, Andrzej Zielonacki oraz Leon Kieres. Czworo z pięciorga sędziów składu orzekającego - Przyłębska, Zielonacki, Jędrejek i Jędrzejewski - to sędziowie wskazani i wybrani do Trybunału Konstytucyjnego głosami PiS. Kieres został wybrany przez Sejm poprzedniej kadencji, w TK będzie zasiadał do 2021 roku.
Byli szefowie CBA skazani
W marcu 2015 roku Sąd Rejonowy w Warszawie skazał byłych szefów Centralnego Biura Antykorupcyjnego - w tym koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego - za przekroczenie uprawnień i nielegalne działania operacyjne CBA podczas organizowania w 2007 roku operacji specjalnej mającej dowodzić, że za łapówki załatwiano w Ministerstwie Rolnictwa odrolnienie ziemi.
Agenci CBA wcielili się wtedy w biznesmenów, którzy oferowali kilka milionów złotych łapówki w zamian za korzystną decyzję. Nawiązali kontakt z doradcą ówczesnego wicepremiera i ministra rolnictwa Andrzeja oraz mecenasem, którzy mieli się zgodzić na przyjęcie pieniędzy w zamian za decyzję podpisaną przez ministra rolnictwa.
Ułaskawienie bez prawomocnego wyroku
Choć zarówno doradca, jak i mecenas zostali skazani, to prokuratura zaczęła również badać legalność działań samego CBA. Ostatecznie sąd pierwszej instancji skazał Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika na karę więzienia trzech lat. Trzech sędziów uznało, że działania agentów podległych Kamińskiemu i Wąsikowi łamały wielokrotnie prawo. Od decyzji sądu, która zapadła w 2015 roku wszyscy oskarżeni odwołali się do sądu apelacyjnego. Po wyborach parlamentarnych ułaskawił ich prezydent Andrzej Duda.
Zrobił to pomimo braku prawomocnego wyroku sądu. Prezydent tłumaczył wtedy, że "postanowił uwolnić wymiar sprawiedliwości od tej sprawy". Był to precedens - nigdy wcześniej prezydent nie ułaskawił nikogo przed prawomocnym wyrokiem sądu.
Ziobro kontra Sąd Najwyższy
W marcu 2016 roku Sąd Okręgowy uchylił wyrok Sądu Rejonowego i wobec aktu łaski prawomocnie umorzył sprawę. Od tego kasacje do SN złożyli oskarżyciele posiłkowi. Wtedy właśnie sędziowie SN, do których kasacja trafiła, zadali pytanie prawne do składu siedmiu sędziów SN, a skład ten w końcu maja 2017 r. podjął uchwałę w sprawie prawa łaski.
Sąd Najwyższy uznał, że prawo łaski można stosować tylko wobec osób prawomocnie skazanych. W reakcji na ten wyrok minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro przekazał sprawę do Trybunału Konstytucyjnego.
Zdaniem Ziobry "prezydenckie akty łaski zobowiązują sąd do zakończenia postępowania i to niezależnie od etapu, na jakim się ono znajduje".
- Prezydenckie akty łaski są też ostateczne, trwałe i niewzruszalne, ich istotą jest brak nadzoru nad ich wykonywaniem - podkreślał wtedy prokurator generalny i minister sprawiedliwości.
Autor: ads//now / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24