Nie jestem w stanie zliczyć, jak wiele w ciągu ostatnich kilkunastu lat przeczytałem tekstów na temat "młodzieży, której się nic nie chce". "Młodzi nie identyfikują się z Polską" - mówił w 2012 roku prof. Ireneusz Krzemiński, a jeszcze w styczniu tego roku dodawał: "oni są całkowicie bierni". Nie jadą bronić sądów, bo wolą być na Openerze. Nie protestowali przeciwko zmianom w Trybunale, bo było za zimno. Zamiast konstytucji, mają Netflixa. Zamiast społecznego zaangażowania - wirtualny eskapizm. Nie idą pod wiatr, gdy wieje w dobrą stronę. Dlatego my - pokolenie post-PRL-u - musimy się za nich bić o wolność, mówiono. To my - zanim było to modne – "jeb….śmy PiS". W końcu hasło wymyślił nie Taco Hemingway, ale Władysław Frasyniuk. "Kiedy się w końcu obudzicie?" - grzmieli z łam liberalnych mediów nestorzy III RP. No i młodzi się obudzili.