Wydaje mi się, że jeszcze jest za wcześnie, żeby znosić te restrykcje, które zostały wprowadzone - mówił w TVN24 profesor Andrzej Fal, kierownik Kliniki Alergologii, Chorób Płuc i Chorób Wewnętrznych szpitala MSWiA w Warszawie. Dodał, że wcześniej wprowadziliśmy je "relatywnie późno", a "potem, we wrześniu, wykonaliśmy kilka bardzo niedobrych ruchów". - Obyśmy nie popełnili tego samego błędu po raz drugi - powiedział.
W środę resort zdrowia przekazał informację o 13 855 nowych przypadkach zakażenia koronawirusem. Łącznie w naszym kraju od początku epidemii zakażenie stwierdzono u 1 013 747 osób, spośród których 18 208 zmarło.
Profesor Andrzej Fal, kierownik Kliniki Alergologii, Chorób Płuc i Chorób Wewnętrznych szpitala MSWiA w Warszawie mówił w TVN24 o liczbie nowych zakażeń w Polsce w stosunku do statystyk na całym świecie. - Pomimo tych spadków w poniedziałek i we wtorek, budzących nadzieję, Polska była w dalszym ciągu w pierwszej dziesiątce największej liczby nowych przypadków w Europie i w pierwszej 12 największej liczby nowych przypadków na świecie. Co więcej, awansujemy również w rankingach liczb zgonów - mówił.
CZYTAJ TAKŻE: Przekroczyliśmy milion zakażeń >>>
"Myśmy to zrobili relatywnie późno i już zaczynamy się z tego wycofywać"
- Wydaje mi się, że jeszcze jest za wcześnie, żeby znosić te restrykcje, które zostały wprowadzone - ocenił. Dodał, że kraje, w których sytuacja się poprawia "wcześniej i bardziej restrykcyjnie podchodziły do zapobiegania, metod izolacji".
- Myśmy to zrobili relatywnie późno i już zaczynamy się z tego wycofywać - zwrócił uwagę. - Nie sądzę, żeby jakikolwiek sygnał wskazywał na to, że jest na tyle dobrze w Polsce w pandemii w relacji do innych krajów, żebyśmy już mogli łagodzić obostrzenia. Podobnie było w czasie wakacji. Potem, we wrześniu, wykonaliśmy kilka bardzo niedobrych ruchów, między innymi ten początek roku [szkolnego - przyp. red.] słynny, które nas bardzo dużo potem kosztowały. Obyśmy nie popełnili tego samego błędu po raz drugi - mówił.
Mówiąc o "początku roku", odnosił się do rozpoczęcia zajęć w szkołach w trybie stacjonarnym.
Profesor Fal zwrócił również uwagę, że liczba hospitalizowanych z powodu COVID-19 jest w ostatnich tygodniach "plus-minus taka sama". Ocenił, że bufor wolnych łóżek jest "bardzo duży". Przypomniał, że buforem są również powstające w kraju szpitale tymczasowe.
- Myślę, że tutaj akurat mamy pewną rezerwę, którą można by uruchamiać do leczenia pacjentów chorych na inne choroby. Pamiętajmy - wszystkie choroby przewlekłe w 2020 w dużej mierze zostały odsunięte od świadczeń medycznych - nie celowo, ale jakby pośrednio poprzez działanie pro-COVID, a także przez strach pacjentów - mówił kierownik Kliniki Alergologii, Chorób Płuc i Chorób Wewnętrznych stołecznego szpitala MSWiA.
"Może wyjdziemy na taką maleńką prostą"
Jako "optymistyczny akcent" wymienił "rosnącą z dnia na dzień liczbę ozdrowieńców".
- To jest bardzo ważny wskaźnik, bo on pokazuje, że ta fala, którą mieliśmy, wtedy kiedy mieliśmy dwadzieścia kilka tysięcy nowych zakażeń dziennie, to początek tej fali zaczyna w tej chwili zdrowieć. To jest bardzo dobry wskaźnik, bo to jest tak naprawdę jedyny wskaźnik pokazujący, że jeżeli nie zrobimy w tej chwili niczego nierozsądnego, to może wyjdziemy na taką maleńką prostą. Jeszcze nie wyjdziemy z pandemii, bo ona będzie z nami prawdopodobnie przez około rok, natomiast na pewno wyjdziemy z tego szczytu wczesnojesiennego, w którym cała Europa, a w szczególności Polska, pogrążyła się już trzy tygodnie temu - wyjaśnił profesor Fal.
Skomentował też używanie testów antygenowych do wykrywania zakażenia koronawirusem. - Zapanował jakiś hurraoptymizm dotyczący tych testów. Ja przypominam, że to są testy, które są dobrymi testami, ale takimi, które potwierdzają zakażenie w przypadku pacjenta z istotnym podejrzeniem - powiedział. - Screenowanie czy stosowanie u osób bezobjawowych, czy stosowanie populacyjnie, czy temu, kto poprosi testu antygenowego uważam za absolutnie niezasadne, bo z tego nie wynikają żadne istotne wnioski - mówił.
Jak argumentował, z takiego badania mogą wypłynąć błędne wnioski, na przykład izolacja osoby z fałszywym wynikiem dodatnim lub - co jego zdaniem zdarza się rzadziej - fałszywie ujemny wynik u osoby zakażonej narazi innych na zakażenie.
Źródło: TVN24