W otoczeniu pana prezesa Kaczyńskiego dużo jest osób, które bardzo mocno były zakorzenione w poprzednim systemie - powiedział w rozmowie z TVN24 poseł PO Marcin Kierwiński. Skomentował oświadczenie byłego prezesa spółki Srebrna, obecnie szefa Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska Kazimierza Kujdy o tym, że mógł "podpisać jakieś dokumenty" dla Służby Bezpieczeństwa PRL. - Jarosław Kaczyński nic o tym nie wiedział - zapewniła rzeczniczka PiS, wicemarszałek Sejmu Beata Mazurek.
"Gazeta Wyborcza" opublikowała we wtorek 5 lutego stenogram i nagranie z rozmowy austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera z Kazimierzem Kujdą, szefem Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Kujda jest bliskim i zaufanym współpracownikiem Jarosława Kaczyńskiego. W 2015 roku został powołany ponownie na szefa NFOŚ, w latach rządów koalicji PO-PSL był prezesem zarządu spółki Srebrna.
"Kazimierz Kujda widnieje w jawnym już inwentarzu IPN jako tajny współpracownik o pseudonimie Ryszard, który współpracę miał rozpocząć w 1979 r. w Siedlcach" - czytamy w piątkowym e-wydaniu "Rzeczpospolitej". Według ustaleń gazety, "w 2002 r. teczka Kazimierza Kujdy trafiła do zbioru zastrzeżonego IPN".
Kazimierz Kujda wydał oświadczenie w sprawie swych kontaktów ze Służbą Bezpieczeństwa PRL. "Nigdy nie podjąłem z SB współpracy, która doprowadziłaby do czyjejś krzywdy" - zapewnił. Przyznał, że mógł "podpisać jakieś dokumenty" ubiegając się o wyjazd za granicę. "Mam świadomość, że był to mój wielki błąd, którego popełnić w żadnym razie nie powinienem" - dodał Kujda.
Kaczyński "dokładnie wie, kogo i do czego potrzebuje"
Sprawę komentują w piątek politycy.
- To jest bardzo zastanawiające, że wokół pana posła (Jarosława) Kaczyńskiego zawsze pojawiają się osoby, które coś tam podpisywały, coś tam miały wspólnego ze starymi czasami. A pan Kujda to wierny towarzysz Kaczyńskiego od wielu, wielu lat. Przecież w latach 90. pełnił ważne funkcje w Fundacji Prasowej "Solidarność", czyli fundacji, która uwłaszczała się na majątku publicznym razem z Jarosławem Kaczyńskim - powiedział poseł PO Marcin Kierwiński. - Widać, że w otoczeniu pana prezesa Kaczyńskiego dużo jest osób, które bardzo mocno były zakorzenione w poprzednim systemie. Widać, że ta cała narracja o tym, jak to twardym antykomunistą jest Kaczyński, po prostu jest nieprawdziwa - podkreślił.
Adam Szłapka z Nowoczesnej zaznaczył, że "różnych rzeczy można Jarosławowi Kaczyńskiemu odmówić, ale nie inteligencji i przenikliwości". - Dokładnie wie, kogo i do czego potrzebuje, żeby wykorzystać. Tych byłych funkcjonariuszy czy tajnych współpracowników też wykorzystywał to tego, żeby się uwłaszczyć - ocenił poseł.
"Jarosław Kaczyński nic o tym nie wiedział"
- Ja nie wiedziałam, Jarosław Kaczyński też nic o tym nie wiedział. To była dla nas informacja nowa, to nas zaskoczyło. Nie wiedzieliśmy też oczywiście, dlaczego i z jakiego powodu dokumenty pana Kujdy były w zbiorze zastrzeżonym - oświadczyła rzeczniczka PiS, wicemarszałek Sejmu Beata Mazurek.
Zapewniła, że nie zna materiałów dotyczących Kujdy, które znajdują się w zbiorach IPN. - Nikt z naszego środowiska o przeszłości pana Kujdy nie wiedział. Ja nie będę tego oceniała, niech ocenią to ci, którzy się na tym znają. Niech to oceni sąd. Zobaczymy materiały, które są w zasobach, bo (Kujda) obiecał, że to upubliczni - powiedziała. - Jest to dla nas zaskoczenie, nie ukrywam, natomiast w tej chwili czekam na kolejny ruch, czyli złożenie dokumentów do sądu lustracyjnego - dodała.
Jan Mosiński z PiS podkreślał, że "w latach 80., w 1984 roku, Służba Bezpieczeństwa posiadała około 85 tysięcy tajnych współpracowników". - To pokazuje ogromną skalę terroru, jaką stosowały służby wobec obywateli. Nagle może się okazać, że któryś z drugorzędnych urzędników nie wypełnił takiej lustracji, bo nie musiał. To co? Będziemy dopasowywać też ustawę do tych urzędników niższych szczebli? Poczekajmy, niech to się wszystko wyjaśni - apelował poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Kazimierza Kujdę uznał za "człowieka wyjątkowo szlachetnego" i "znającego swoje rzemiosło". - Był wielokrotnie prezesem funduszu i robił to bardzo dobrze - ocenił Mosiński.
Żaryn: te osoby zdają sobie sprawę z tego, że tych akt nie ma
Senator PiS, historyk Jan Żaryn tłumaczył, że historycy bardzo często mają do czynienia z sytuacją, "że osoba zarejestrowana jako tajny współpracownik najprawdopodobniej wypełniała funkcję agenta (...), ale nie ma żadnych akt". - Ani teczki personalnej, ani teczki pracy - zaznaczył. - W latach 90. służby zadbały o to, żeby to zniszczyć albo sprywatyzować. W związku z tym nie mówimy o tym, że taka osoba była agentem, tylko jako historycy mówimy: tak, ta osoba została zarejestrowana. Mamy pełną świadomość, że nie jest to precyzyjny zapis. historyczny, a jednak nie możemy dojść ku prawdzie - powiedział senator Żaryn. - Te osoby zdają sobie sprawę z tego, że tych akt nie ma, w związku z tym (…) mogą sobie pozwolić na kłamstwo aż do grobowej deski - dodał.
Autor: tmw / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24