|

Katowice? Takie miasto nie istnieje

Stalinogród na mapie
Stalinogród na mapie
Źródło: TVN24

Prosiliśmy kasjerkę o bilet do Katowic. Ona z pewnością siebie odpowiedziała, że takie miasto już nie istnieje. Byłyśmy z siostrą przerażone, co mogło stać się z Katowicami - wspominała Halina Machalska, wówczas licealistka. 7 marca 1953 roku, dwa dni po śmierci Józefa Stalina, zmieniono nazwę miasta na Stalinogród. Nazwa przetrwała ponad trzy i pół roku.

Artykuł dostępny w subskrypcji

W środę 4 marca 1953 roku pojawiły się pierwsze komunikaty, informujące, że ze zdrowiem Józefa Stalina jest źle. Radziecka agencja prasowa TASS przekazała, że 2 marca doznał wylewu krwi do mózgu i przez dłuższy czas nie będzie w stanie normalnie pełnić swoich obowiązków.

5 marca radziecki przywódca zmarł. "Przestało bić serce Wodza ludzkości Wielkiego Stalina" - podawały nazajutrz gazety.

Pierwsza strona "Trybuny Robotniczej" z 6 marca 1953 r.
Pierwsza strona "Trybuny Robotniczej" z 6 marca 1953 r.
Źródło: sbc.org.pl

Żałobą okrył się Związek Radziecki, jak i - chcąc nie chcąc - wszystkie kraje bloku wschodniego. "Z okien wielopiętrowych domów miejskich i niewielkich domków na wsi zwisają opuszczone do połowy masztu biało-czerwone i czerwone flagi, spowite krepą. W oknach wystawowych sklepów, na gmachach zakładów pracy, instytucji i urzędów widnieją portrety Józefa Stalina, okryte kirem, otoczone kwiatami. Cały katowicki rynek wraz z przyległymi gmachami tonie w powodzi flag i czerni. Na jednym z gmachów, pod portretem Józefa Stalina - zawisł wielki napis: 'Nieśmiertelne imię Stalina żyć będzie wiecznie w sercach narodu polskiego'" - podawała "Trybuna Robotnicza", gazeta organ katowickiego Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.

Nikt wtedy jeszcze nie spodziewał się, że kolejnego dnia jej redakcja znajdzie się w nowym mieście - Stalinogrodzie. A Katowice przestaną istnieć. 7 marca, dwa dni po śmierci radzieckiego dyktatora, zdecydowano o przemianowaniu Katowic na Stalinogród.

Od tego dnia właśnie mija 70 lat.

Inicjatywa bardzo oddolna

Decyzja o zmianie nazwy miasta zapadła w Warszawie, we władzach centralnych. Opinii publicznej przedstawiono ją jednak jako oddolną inicjatywę mieszkańców Katowic.

Dla zachowania pozorów władze wykonawcze Komitetu Wojewódzkiego PZPR i Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Katowicach jednomyślnie przyjęły uchwałę z propozycją zmiany. O to samo zaapelowała do władz wojewódzkich Miejska Rada Narodowa w Katowicach.

Rada Państwa wspaniałomyślnie przychyliła się do propozycji. Kolejnego dnia "Trybuna Robotnicza" jedynie opublikowała komunikat Rady Państwa i Rady Ministrów o zmianie nazwy miasta i - przy okazji - całego województwa.

Uchwała o zmianie nazwy miasta i województwa
Uchwała o zmianie nazwy miasta i województwa
Źródło: Archiwum Państwowe w Katowicach / facebook.com/miastostalina

Dlaczego akurat padło na Katowice? - To odwieczne pytanie. Prawdopodobnie zaważył industrialny charakter miasta jako przemysłowej stolicy Polski. Chociaż krąży anegdotka Wilhelma Szewczyka, literata i publicysty, że myślano o Częstochowie, ale zorientowano się, że głupio by brzmiało, gdyby pielgrzymowało się do Matki Boskiej Stalinogrodzkiej - mówi Aleksandra Korol-Chudy z katowickiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, autorka książki "Kiedy Katowice były Stalinogrodem… 1953-1956".

Jak dodaje, pozostałe miasta w krajach bloku wschodniego nazwane na część Stalina były związane z przemysłem. - Katowice wpisywały się w ten profil - podkreśla.

W prasie tłumaczono wybór rzekomym wkładem Katowic i całego Górnego Śląska w walkę klas i walkę o socjalizm. - Podobno pomysł przemianowania Katowic wyszedł od samego Bolesława Bieruta. Tak wynika ze wspomnień polityków z tamtych czasów. W oficjalnym przekazie to miała być nagroda za zasługi, za wkład w rozwój całego kraju - tłumaczy Korol-Chudy.

Książka Aleksandry Korol-Chudy
Książka Aleksandry Korol-Chudy
Źródło: TVN24

Wszystko do wymiany

W gazecie próżno szukać informacji, jakie konsekwencje ze sobą niosła taka zmiana. A te nie były tylko urzędowe. Katowice musiały zniknąć z każdego szyldu, każdej wizytówki, papieru firmowego czy pieczątki. Wyznaczono nawet konkretny termin na dostosowanie się do nowej rzeczywistości - 25 marca.

Widokówka ze Stalinogrodu
Widokówka ze Stalinogrodu
Źródło: facebook.com/miastostalina

A trzeba było wymienić wszystko. - Mieszkańcy odczuli to przede wszystkim w sferze dokumentów. We wszystkim musiała być nowa nazwa. Pokreślono starą nazwę na wszelkich dyplomach, świadectwach. Trzeba było wymienić wszystkie tabliczki, szyldy, pieczęcie. To były dla mieszkańców uciążliwe obowiązki, które wszyscy nagle musieli wykonać, by się dostosować - mówi Aleksandra Korol-Chudy.

Stare druki funkcjonowały w obiegu jeszcze wiele tygodni.

"Utrwaliły na wieki Jego imię"

8 marca, podczas uroczystego zgromadzenia żałobnego zwołanego przez Wojewódzki Komitet Frontu Narodowego, sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR w referacie oficjalnie poinformował mieszkańców Katowic o zmianie nazwy miasta.

Jeszcze tego samego dnia o godzinie 19 z megafonów na stacji kolejowej można było usłyszeć: "Tu stacja Stalinogród... Tu stacja Stalinogród, byłe Katowice...".

"Słowa spływające z megafonów mają jakąś dziwną, magiczną moc. Smutek miesza się z dumą, oczy patrzą śmielej i twardziej. Stalinogród - miasto Jego imienia. Województwo Jego imienia. Kuźnia socjalizmu. Ludzie, stojący w powadze pod megafonami czują, że to nie tylko zmiana nazwy miasta, województwa, stacji kolejowej. To wielkie, poważne zobowiązanie. Ci, którzy dziś z żałobą w sercach jadą wypełniać swe służbowe obowiązki, którzy na stacji Stalinogród wsiądą do odchodzących we wszystkich kierunkach pociągów - czują, że pracować trzeba teraz jeszcze lepiej, wydajniej, owocniej" - pisała "Trybuna Robotnicza".

W tym samym czasie ruszył montaż pierwszej tablicy z napisem "Stalinogród". Do godzinie 23 na dworcu wisiały już wszystkie nowe tablice.

"Do budki dyżurnego inspekcyjnego Teodora Lazara bez przerwy zgłaszali się przejezdni kolejarze. Podpisywał im delegacje. Grubą czerwoną krechą wykreślał 'Katowice' i dopisywał: 'Stalinogród - Stalinogród osobowa'. W pierwszej chwili, gdy pytali go, co sądzi o nowej nazwie, umiał powiedzieć tylko jedno: piękna" - pisała gazeta.

W tym samym numerze zamieszczała też propagandowe wypowiedzi dumnych ze zmiany robotników. - Mianując imieniem Stalina serce przemysłowe Polski - stolicę robotniczą Śląska - Katowice, masy pracujące naszego województwa utrwaliły na wieki Jego imię związane tak mocno i szczerze ze sprawą ludu pracującego. Stalinogród - miasto budującego się socjalizmu będzie wspaniałym pomnikiem, w którym ludzie pracy Śląska składać będą zawsze hołd Stalinowi swoją codzienną pracą - mówiła Elżbieta Fijak, przodownica pracy Kombinatu Wełnianego im. Niedzielskiego w Bielsku.

Niemal codziennie w "Trybunie Robotniczej" ukazywały się notatki dotyczące zobowiązań górników i hutników z nowego miasta
Niemal codziennie w "Trybunie Robotniczej" ukazywały się notatki dotyczące zobowiązań górników i hutników z nowego miasta
Źródło: sbc.org.pl

W rzeczywistości mieszkańcy jednak - jedni z przyzwyczajenia, inni z przekory - w większości nadal używali nazwy Katowice. Spotykali się oni z niechęcią, opryskliwością, a nawet wrogością u kasjerek czy konduktorów.

- Prosiliśmy kasjerkę o bilet do Katowic. Ona z pewnością siebie odpowiedziała, że takie miasto już nie istnieje. Byłyśmy z siostrą przerażone, co mogło stać się z Katowicami. Dopiero po kilku chwilach uświadomiłyśmy sobie, że należało powiedzieć poproszę bilet do Stalinogrodu - wspominała Halina Machalska, wówczas licealistka, w książce "Kiedy Katowice były Stalinogrodem… 1953-1956".

Mieszkańcy obiecują "żyć po stalinowsku"

Gdy 9 marca o godzinie 10 w Moskwie ruszała ceremonia pogrzebowa, żołnierze ze Stalinogrodu opuścili koszary. Nakazano im w pełnym rynsztunku ustawić się w dwuszeregu, z twarzami obróconymi na wschód, prezentując broń. W mieście rozbrzmiały syreny, na dworcu gwizdały parowozy. W zakładach pracy zatrzymano maszyny i wstrzymano pracę, w szkołach przerwano lekcje.

Właśnie tego dnia do Bytomia przeprowadził się Piotr Tomasz Bura, wówczas uczeń podstawówki. - Dzień czy dwa dni później poszedłem po raz pierwszy do nowej szkoły. Pani wychowawczyni, gdy zobaczyła nowego ucznia w klasie, zaczęła mnie szczegółowo wypytywać. W końcu padło pytanie, gdzie się urodziłem. Od razu jej odpowiedziałem, że w Stalinogrodzie, ponieważ już wiedziałem, że miasto zmieniło swą nazwę. Gdy to usłyszała, spojrzała na mnie i powiedziała "ty biedoku, coś Ty musiał się wycierpieć w tym Stalingradzie!". I zaczęła mnie do siebie tulić. Ja swoje pomyślałem, ale nie wyprowadzałem jej z błędu - opowiadał Piotr Tomasz Bura w książce "Kiedy Katowice były Stalinogrodem… 1953-1956".

9 marca na godzinę 15.30 zwołano wielką manifestację, na której lud pracujący miał oddać hołd zmarłemu. "30 tysięcy mieszkańców miasta i województwa stalinogrodzkiego ślubowało wierność naukom Stalina, ślubowało pracować i żyć po stalinowsku" - podawała 9 marca "Trybuna Robotnicza", publikując w tym samym numerze list mieszkańców miasta i województwa, którzy "z głęboką dumą i wzruszeniem" przyjęli uchwałę.

"Trybuna Robotnicza" o manifestacji w dzień pogrzebu Stalina
"Trybuna Robotnicza" o manifestacji w dzień pogrzebu Stalina
Źródło: sbc.org.pl

Nadano mu imię Józef

Miejska Rada Narodowa w Katowicach wraz z uchwałą o zmianie nazwy zdecydowała jeszcze o jednym. Pierwszy urodzony po zmianie nazwy miasta chłopiec miał otrzymać imię Józef.

Miał on zostać otoczony "jak najtroskliwszą opieką" i otrzymać "takie wychowanie, aby stał się godnym realizatorem wielkich myśli i wskazań Józefa Stalina i żywym przykładem".

Uchwała o nadaniu pierwszemu nowo narodzenemu mieszkańcowi miasta imienia Józef
Uchwała o nadaniu pierwszemu nowo narodzenemu mieszkańcowi miasta imienia Józef
Źródło: Archiwum Państwowe w Katowicach / facebook.com/miastostalina

W ten sposób syn Pawła i Ernestyny Kędziorów z urzędu otrzymał imię Józef.

- Mama trafiła do szpitala jeszcze w Katowicach. Śmiałem się, że dałem odpocząć mamie 8 marca w Dzień Kobiet i urodziłem się tuż po północy 9 marca 1953 roku. Jak się okazało już w Stalinogrodzie - mówi Zbigniew Andrzej Kędzior.

Pierwotnie właśnie takie imię znalazło się w jego dokumentach. Imię Józef dodano mu po czasie. - Mój ojciec rejestrował mnie 10 marca w Urzędzie Stanu Cywilnego i normalnie wpisał Zbigniew Andrzej. Jedyne, co mu zmieniono, to w książeczce stanu cywilnego przekreślono województwo katowickie i wpisano ręcznie stalinogrodzkie. Kiedy zostałem pierwszym obywatelem Stalinogrodu do dzisiaj nie wiem. Pierwszy dokument, na którym mam trzy imiona, mam dopiero z lipca 1953 roku - tłumaczy.

Pierwotny akt urodzenia i po dodaniu imienia
Pierwotny akt urodzenia i po dodaniu imienia
Źródło: ze zbiorów Zbigniewa Andrzeja Kędziora

Jak mówi, decyzja była odgórna i nieodwołalna. Nikt nie pytał jego rodziców, czy im się to podoba, czy nie. Ich syn miał mieć na imię Józef i już. - Powiedzmy sobie szczerze, to były czasy, że ludzie nie mogli krytykować, stawiać się - zwraca uwagę.

Imienia Józef używał tylko oficjalnie. - W domu i w rodzinie byłem zawsze Zbyszek - podkreśla.

Godzina jego narodzin zdecydowała o dalszych losach jego rodziny. - Na początku lat pięćdziesiątych mój ojciec był powołany na ćwiczenia wojskowe po odbyciu służby wojskowej w Ludowym Wojsku Polskim. Któregoś dnia na tych ćwiczeniach odczytano im rozkaz o powołaniu do szkoły oficerskiej, czyli zawodowej służby wojskowej, mimo że takiej chęci nie zgłaszali. To był okres zimnej wojny, Rosjanie rozbudowywali na potęgę polską armię. Kto z tego grona nie chciał służyć, szedł siedzieć. Kilku kolegów ojca próbowało uniknąć służby i dostali wyroki po trzy-pięć lat więzienia i nie było zmiłuj. W związku z tym ojciec został oficerem - mówi Zbigniew Kędzior.

Pierwszy obywatel Stalinogrodu w dzieciństwie
Pierwszy obywatel Stalinogrodu w dzieciństwie
Źródło: ze zbiorów Zbigniewa Andrzeja Kędziora

Gdy on przyszedł na świat, jego ojciec służył w jednostce w Krakowie. - Tam miał dostać mieszkanie. Jak okazało się, że mama ma się ze mną wyprowadzić, to władze się temu sprzeciwiły, że jak to - pierwszy obywatel Stalinogrodu wyprowadzi się z miasta? Tak nie może być. I ściągnęli ojca do Stalinogrodu, gdzie dostał pracę w administracji wojskowej - mówi.

Jako pierwszy obywatel Stalinogrodu nie mógł liczyć na specjalne przywileje. Bo trudno mówić, że było nim wojskowe mieszkanie na katowickiej Koszutce. W końcu takowe jego ojciec miał i tak dostać w Krakowie.

- Z mojego punktu widzenia to raczej możemy mówić o stratach. Powiedzmy to jasno - w tamtym czasie Kraków to było miasto o wiele bardziej szacowne od Katowic. Był wtedy czystszy, miał lepsze szkoły: Uniwersytet Jagielloński, Akademię Górniczo-Hutniczą i Politechnikę Krakowską, podczas gdy w Katowicach dopiero po jakimś czasie powstała filia Uniwersytetu Jagiellońskiego. Katowice to była możliwość pracy fizycznej - wyjaśnia.

Część zabudowy Koszutki (nazwanej Osiedlem im. Juliana Marchlewskiego) pozostaje pamiątką po dawnym Stalinogrodzie
Część zabudowy Koszutki (nazwanej Osiedlem im. Juliana Marchlewskiego) pozostaje pamiątką po dawnym Stalinogrodzie
Źródło: Archiwum Państwowe w Katowicach / facebook.com/miastostalina

Pierwszy mieszkaniec Stalinogrodu dzisiaj jest emerytem. Wcześniej - jako mężczyzna pracujący - żadnej pracy się nie bał.

- W swoim życiu robiłem różne rzeczy. W czasach licealnych myślałem, że zostanę inżynierem górnikiem. Na praktykach sztygarskich, już jako student politechniki, przekonałem się jednak, z czym to się wiąże. W tamtych czasach inżynier górnictwa to nie był inżynier, tylko dozorca, który poganiał ludzi do roboty. Stąd stwierdziłem, że to nie dla mnie. Żeby się chronić przed wojskiem, podjąłem pracę w kopalni. Pracowałem w kopalni "Wujek" na dole, na poziomie 680 metrów. Poznałem tę robotę od podstaw. Gdy na Uniwersytecie Śląskim otwarto kierunek nauki polityczne, zdałem egzaminy, zostałem przyjęty na studia i je ukończyłem. Przez jakiś czas w wakacje, jako przedstawiciel przedsiębiorstwa handlu wewnętrznego, rozwoziłem towary po państwowych sklepach, dzięki czemu poznałem trochę Polski. Udało mi się w tamtym okresie zdobyć licencję pilota szybowcowego, potem zrobiłem uprawnienia instruktorskie i szkoliłem ludzi na szybowcach. Trochę latałem też samolotami. Potem pracowałem jako urzędnik, w administracji w biurze projektów. A przed samą emeryturą pracowałem jako pilot-instruktor balonu wolnego - opowiada.

Ostatnia aktywność zawodowa pierwszego mieszkańca Stalinogrodu
Ostatnia aktywność zawodowa pierwszego mieszkańca Stalinogrodu
Źródło: Ze zbiorów Zbigniewa Andrzeja Kędziora

Prowizoryczne pieczątki

12 marca "Trybuna Robotnicza" zamieściła komunikat Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Stalinogrodzie dotyczący obowiązku wprowadzenia zmian na tablicach rejestracyjnych pojazdów.

"Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Stalinogrodzie poleca dokonać zmiany wytłaczanego napisu na wszystkich tablicach rejestracyjnych pojazdów samochodowych w następujący sposób: a) wytłoczony na tablicach rejestracyjnych napis 'Katowice' należy sprasować i zamalować lakierem koloru czarnego, b) w tym samym miejscu, literami poprzedniej wielkości wykonać starannie napis 'Stalinogród' lakierem koloru białego".

Przemalowania należało wykonać do 25 marca. Po tym dniu Milicja Obywatelska wszystkim, którzy zmian nie dokonali, wlepiała mandaty.

Kilka dni później "Trybuna Robotnicza" donosiła, że spółdzielnia pieczątkarzy, która wykonała plan za luty w 224,5 procent, musiała podwoić liczbę pracowników, uruchomić nowe maszyny i rozpocząć pracę na dwie zmiany w związku z liczbą zamówień związanych ze zmianą nazwy miasta, a i tak nie jest w stanie nadążyć z ich realizacją. "Na razie więc spółdzielnia będzie na starych pieczątkach doklejała nową nazwę miasta" - czytamy.

Bunt nastolatek

"Trybuna Robotnicza" próbowała przekonywać mieszkańców Stalinogrodu, że dotychczasowa nazwa miasta wymagała zmiany.

"Otworzył się nowy etap w dziejach naszego miasta i całego województwa. Odpadła stara obca nazwa, która ponuro przypominała obraz rozpychających się w tym mieście kapitalistów. Odeszła w przeszłość nazwa, która była symbolem złych kapitalistycznych czasów, kajdan wyzysku i ucisku. Nie będzie do nas już wracał natrętnym a bolesnym wspomnieniem zgermanizowany dziwoląg: Kattowitz, który przypominał najbardziej ponure lata barbarzyńskiego hitlerowskiego terroru. Stara, słowiańska nazwa polska gród związała się z imieniem Tego. który wiecznie żyć będzie w naszych sercach" - pisała 14 marca.

Ale nieprzekonanych tym nie przekonano. Praktycznie nikt jednak głośno sprzeciwu nie wyrażał.

- Masowego, oficjalnego, zauważalnego protestu nie było. W ludziach był strach. Po śmierci Stalina w stan gotowości postawione zostały Urząd Bezpieczeństwa i Milicja Obywatelska. Władza bała się potencjalnych rozruchów, nie wiedzieli, co się stanie po tej śmierci, jakie będą tego konsekwencje. Ludzie bali się mówić, bo nigdy nie wiedzieli, kto to usłyszy. Jak rozmawialiśmy ze starszymi dziś mieszkańcami, ówczesnymi dziećmi i młodzieżą ze Stalinogrodu, to mówili, że publicznie tego tematu się nie poruszało, ale w domach już tak. To była taka wewnętrzna domowa dezaprobata - mówi Aleksandra Korol-Chudy.

Z tego grona wyłamały się trzy licealistki z Chorzowa, które kolportowały w mieście powielane na dziecinnej drukarence ulotki i pisane plakaty, na których informowały o swoim sprzeciwie wobec komunistycznych rządów. Pisały m.in..: "Precz ze Stalinogrodem", "Komuna to zaraza", "Śmierć komunie".

Poniosły surowe konsekwencje swojego zachowania. Dziewczynki zatrzymano. Podczas brutalnego śledztwa były bite i poniżane.

8 czerwca 1953 roku sąd za "sporządzanie i kolportaż ulotek o treści nawołującej do zbrodni i zawierających fałszywe wiadomości, mogące wyrządzić istotną szkodę interesom Państwa Polskiego", skazał Barbarę Galas na cztery lata więzienia, a Natalię Piekarską i Zofię Klimondę na pobyt w zakładzie poprawczym.

W 2004 roku Natalia Piekarska-Poneta i Barbara Nowakowska z domu Galas zostały honorowymi obywatelkami Katowic. Trzecia licealistka, Zofia Klimonda, już wówczas nie żyła.

- Zmiana nazwy była dla nas nie do przyjęcia. To było tak szybkie, tak nagłe. Zaczęto zmieniać drogowskazy, spadały znad wystaw napisy Katowice. Zdecydowałyśmy, że trzeba coś zrobić, odezwać się - mówiła po odebraniu honorowego obywatelstwa Natalia Piekarska-Poneta.

- Warto było, chociaż było bardzo ciężko. Jakaś satysfakcja jest, że jednak się na coś przydało, jakieś oddźwięki tego były, szczególnie kiedy w 1956 roku powróciła nazwa Katowice (...). Robiąc to, co robiłyśmy, nie wybiegałyśmy myślą w daleką przyszłość. Chciałyśmy coś zmienić, byłyśmy za słabe, za młode - wspominała z kolei Barbara Galas-Nowakowska.

Kopalnie zmieniają nazwy

14 marca zmarł prezydent Czechosłowacji i lider tamtejszej partii komunistycznej Klement Gottwald. Oficjalną przyczyną śmierci było pęknięcie tętniaka aorty i wylew wewnętrzny, do których miało dojść w efekcie podróży powrotnej samolotem z pogrzebu Stalina w Moskwie.

Dwa dni po jego śmierci załoga kopalni "Eminencja" zwróciła się do Prezydium Rządu z prośbą o przemianowanie ich zakładu na kopalnię "Gottwald".

- Nazwa "Eminencja" to przecież jedyne, co pozostało po kapitalistach. "Eminencja" to tytuł wielmożnego biskupa wrocławskiego, który był posiadaczem tej kopalni. Potem przeszła ona na własność Ballestremów. Dziś nie ma bogaczy, hrabiów ani żadnych eminencji - właścicieli kopalń, to niepotrzebna jest taka nazwa kopalni - przekonywał na łamach "Trybuny Robotniczej" przodownik pracy Jan Regulski.

Apel o zmianę nazwy kopalni w "Trybunie Robotniczej"
Apel o zmianę nazwy kopalni w "Trybunie Robotniczej"
Źródło: sbc.org.pl

Oczywiście oddolna propozycja została przyjęta.

Dopiero 20 marca załoga kopalni "Katowice" zwróciła się do Prezydium Rządu o oczywistą zmianę na kopalnia "Stalinogród".

Upiększanie miasta Stalina

"Uchwała Rady Państwa i Rady Ministrów z dnia 7 marca br. nadająca Katowicom zaszczytne miano Stalinogrodu zobowiązuje architektów i plastyków naszego miasta do wzmożenia wysiłków wokół przebudowy i upiększenia miasta, dla nadania mu piętna miasta socjalistycznego" - pisał w "Trybunie Robotniczej" inż. Tadeusz Łoboś z Miastoprojektu Katowice.

Już 21 marca w "Trybunie Robotniczej" pisano o pomysłach na przebudowę miasta
Już 21 marca w "Trybunie Robotniczej" pisano o pomysłach na przebudowę miasta
Źródło: sbc.org.pl

Pierwszym punktem "upiększenia" miasta miało być postawienie w samym jego centrum pomnika Stalina.

Architekci proponowali też wyburzenie na stalinogrodzkim rynku wszystkich budynków poza teatrem. "Operacja ta jest konieczna dla stworzenia szerokiej arterii o charakterze reprezentacyjnym" - pisał Łoboś. Obok arterii miały powstać nowe, monumentalne gmachy, stanowiące godziwe tło dla pomnika radzieckiego przywódcy.

Proponowano powstanie gmachu Teatru Opery i Baletu, obok którego miały znaleźć się Muzeum Śląskie i biblioteka. Do tego wybudowany miał zostać nowy gmach Prezydium Miejskiej Rady Narodowej i hotel.

W 1954 roku architekci ze stalinogrodzkiego Miastoprojektu opracowali plan perspektywiczny zagospodarowania przestrzennego, który definiował ogólne ramy planowanej przebudowy miasta. Sercem Stalinogrodu miały być tereny na północ od torów kolejowych, wokół reprezentacyjnego Rynku i poszerzonej Armii Czerwonej (obecnie al. Wojciecha Korfantego), planowano diametralną przebudowę śródmieścia, na którym miały wyrosnąć monumentalne gmachy socrealistyczne.

Tych planów nie zdążono zrealizować. Za przebudowę centrum zabrano się, gdy Stalinogród ponownie stał się Katowicami.

Mapa województwa stalinogrodzkiego i książka "Od Katowic do Stalinogrodu"
Mapa województwa stalinogrodzkiego i książka "Od Katowic do Stalinogrodu"
Źródło: Filip Czekała

12 marca 1956 roku w Moskwie zmarł Bolesław Bierut. Wcześniej prezydent PRL uczestniczył w XX Zjeździe Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, na którym Nikita Chruszczow wygłosił tajny referat demaskujący zbrodnie stalinizmu. Bierut był nim wstrząśnięty i nie zgadzał się ze skrajną krytyką Stalina, jaka w nim się znalazła.

Trzy miesiące później, 28 czerwca, w Poznaniu na ulice wyszli robotnicy. Był to pierwszy w PRL strajk generalny. Został on krwawo stłumiony. Zginęło co najmniej 58 osób, kilkaset zostało rannych, a około 700 aresztowano.

Poznański Czerwiec doprowadził do zmian politycznych w Polsce w październiku 1956 r. Na fali odwilży 21 października 1956 roku zdecydowano o przywróceniu nazwy Katowice.

Uchwała o przywróceniu dawnej nazwy miasta i województwa
Uchwała o przywróceniu dawnej nazwy miasta i województwa
Źródło: Archiwum Państwowe w Katowicach / facebook.com/miastostalina

Miesiąc później władze urzędowo zmieniły imię pierwszego obywatela nowego miasta na pierwotne - Zbigniew Andrzej.

- W październiku 1956 roku ojca poproszono do urzędu miasta i rozmowa była taka: "Wiecie, towarzyszu, idą zmiany, to już nie będzie tak jak dotychczas. Dobrze byłoby, żebyście to wy wystąpili o zmianę imienia syna". Ojciec odręcznie wypisał im taki wniosek i w ten sposób usunięto z mojej metryki imię Józef - opowiada Kędzior.

Decyzja o wykreśleniu imienia Józef
Decyzja o wykreśleniu imienia Józef
Źródło: ze zbiorów Zbigniewa Andrzeja Kędziora

Korzystałem z książki Aleksandry Korol-Chudy z katowickiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej "Kiedy Katowice były Stalinogrodem... 1953-1956"

Czytaj także: