Oddać, to jest mieć coś, oddać i już tego nie mieć. A co Polska oddała? Rosjanie przeprowadzili swoje śledztwo, a Polacy swoje - powiedział w środę Radosław Sikorski. Były minister spraw zagranicznych komentował w "Kropce nad i" między innymi wciąż trwające prace podkomisji smoleńskiej i zarzuty, że rząd PO-PSL "oddał" śledztwo w sprawie katastrofy Rosjanom.
W środę 10 kwietnia mija 9. rocznica katastrofy samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem. Zginęło w niej 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński wraz z małżonką, wielu wysokich rangą urzędników państwowych i dowódców wojskowych.
Radosław Sikorski w TVN24 pytany był o twierdzenia wiceprzewodniczącego PiS i szefa podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza, że na pokładzie samolotu doszło do wybuchu.
- 24 procent naszych rodaków udało się przekonać (Jarosławowi) Kaczyńskiemu i (Antoniemu) Macierewiczowi, mimo że nie ma cienia dowodów (na wybuch przed uderzeniem o ziemię - red.) - stwierdził. Jego zdaniem "to jakiś bunt wobec faktów" i "wobec naukowego podejścia do rzeczywistości", że "można wierzyć w coś, na co nie ma cienia dowodu".
"Syndrom późnych bohaterów"
Kolejne ujawniane w mediach tezy podkomisji Antoniego Macierewicza określił jako "taniec na trumnach" i podkreślił, że osobiście znał 80 procent osób na pokładzie Tu-154M. - To przywłaszczenie sobie tej tragedii przez PiS, to kłamstwo, te oszczerstwa, to oskarżanie nas, że zamordowaliśmy naszych przyjaciół - mówił.
- To jest wszystko tak ohydne. Ja nie rozumiem, dlaczego ludzie, którzy już dzisiaj wiedzą, że zamachu nie było, ale może pierwotnie dali się nabrać, nie odczuwają gniewu na to, co zrobiono, na użycie takiej tragedii do polityki - przyznał.
Były szef MSZ odniósł się również do zarzutów, że rząd PO-PSL dopuścił się "zdrady dyplomatycznej" poprzez "oddanie śledztwa" w sprawie katastrofy w ręce Rosjan.
- "Oddali", to jest kluczowe słowo. Oddać, to jest mieć coś, oddać i już tego nie mieć. A co Polska oddała? Rosjanie przeprowadzili swoje śledztwo, badanie wypadku i prowadzą nadal, i Polska przeprowadziła swoje badanie wypadku i śledztwo, którego rząd nadal nie kończy. I co Polska oddała? - pytał. - Stawia się tezę, że jakby badano wypadek inną procedurą, to wyszedłby zamach. Ale to jest absurd - podkreślił.
Radosław Sikorski przypomniał również, że szef podkomisji smoleńskiej Antoni Macierewicz był w Smoleńsku jedynie raz od katastrofy, dziewięć lat temu. - Był w Smoleńsku, tylko nie pospieszył ratować, jeśli rzeczywiście ktoś przeżył (katastrofę - red.), czy zabezpieczać dowody, tylko najpierw poszedł na obiad, a potem dał drapaka do kraju - stwierdził. - To jest taki syndrom późnych bohaterów - dodał.
Podkreślił przy tym, że rząd PiS wciąż nie sprowadził do Polski wraku Tu-154M, choć wcześniej krytykował za to poprzedników. - Rosjanie nie chcą dać wraku, bo to jest bardzo poręczny instrument dzielenia Polaków - stwierdził.
- A poza tym (Rosjanie - red.) sądzą, chyba fałszywie, że bez wraku Polska nie może zakończyć śledztwa. A Polska dzisiaj nie chce zakończyć śledztwa, bo musiałaby powiedzieć, że nie było zamachu, a tego przed wyborami (do Parlamentu Europejskiego - red.) nie chcą zrobić - ocenił.
"Nasze władze do Katynia już przestały jeździć"
Odnosząc się do tego, czy Władimir Putin powinien zostać zaproszony na zbliżające się obchody 80. rocznicy wybuchu drugiej wojny światowej, były szef polskiej dyplomacji stwierdził, że "to, że prezydent Putin był na 70. rocznicy, to było nasze zwycięstwo dyplomatyczne".
- To, że prezydent Rosji po raz pierwszy uznał publicznie, że druga wojna światowa rozpoczęła się nie od ataku niemieckiego na Związek Radziecki, tylko w Gdańsku, to było zwycięstwo naszej polityki historycznej - podkreślił. - Tak samo jak naszym zwycięstwem było to, że 7 kwietnia 2010 roku po raz pierwszy w historii przywódca Rosji złożył hołd polskim pomordowanym oficerom w Katyniu - zaznaczył Radosław Sikorski.
- Proszę zauważyć, że w tej chwili nasze władze do Katynia już przestały jeździć, w tej chwili Smoleńsk przykrywa Katyń, który był naprawdę zbrodnią wojenną - stwierdził.
Radosław Sikorski stwierdził także, że jego zdaniem Jarosław Kaczyński "chciałby wierzyć, że był zamach", ale "to jest człowiek racjonalny". - Sądzę, że on cynicznie tego (mówienia o zamachu - red.) używa do sekciarskiej polityki utwardzania własnego środowiska - ocenił.
Demonizacja nauczycieli
Sikorski skomentował także trwający protest nauczycieli. - Mój dziadek był kierownikiem szkoły w Łochowie pod Bydgoszczą, jeszcze przed wojną, także po wojnie. I zarabiał przed wojną 400 złotych, to była dobra pensja, stanowiła, że był jednym z lepiej zarabiających we wsi, co ustanawiało jego autorytet - zauważył.
Zwrócił uwagę, że realizacja zapowiedzianej w lutym przez Jarosława Kaczyńskiego "nowej piątki PiS" kosztować ma 30-40 mld zł. - Czyli nauczyciele mają prawo sądzić, że skoro 40 miliardów można bez uzgodnienia z ministrem finansów wyjąć z kapelusza, to dla nich te parę miliardów tez powinno się znaleźć -stwierdził.
Były szef MSZ zaznaczył przy tym, że bulwersuje go "ta demonizacja nauczycieli". - Zaczęło się oczywiście od (demonizacji - red.) opozycji, ale potem sędziowie, w międzyczasie uchodźcy nieistniejący, społeczność LGBT. To, co rząd robi teraz nauczycielom, jest skandaliczne - podkreślił.
Autor: mm//kg / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24