Najwyższy czas zdać sobie sprawę z tego, jak wielkie szkody poczyniło sankcjonowane przez rząd działanie podkomisji smoleńskiej - apelował w czwartek Maciej Lasek, poseł Koalicji Obywatelskiej, były członek komisji Millera, która zbadała katastrofę smoleńską. Szef podkomisji Antoni Macierewicz nazwał Laska "kłamcą" i "oszustem", w związku czym posłowie KO wyszli z sali. Macierewicz zaprezentował też ponadgodzinny film, z którego miało wynikać, że przyczyną katastrofy Tu-154M były eksplozje w powietrzu.
Dyskusja na temat katastrofy smoleńskiej odbyła się w czwartek w Sejmie na trwającym cztery godziny posiedzeniu komisji obrony narodowej. Na wniosek posłów Koalicji Obywatelskiej zajęła się ona działalnością podkomisji do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej. Została ona powołana w 2016 roku przez ówczesnego szefa MON Antoniego Macierewicza. Po dymisji z tego stanowiska w 2018 roku, były minister został przewodniczącym podkomisji.
Macierewicz pokazał film
Podczas posiedzenia sejmowej komisji Macierewicz zaprezentował trwający godzinę i osiemnaście minut film, w którym padają zdania, że przyczyną tragedii były dwa wybuchy, do których miało dość jeszcze w powietrzu. W trakcie dyskusji posłowie opozycji podawali te tezy w wątpliwość. Dopytywali, gdzie jest raport podkomisji oraz ile kosztowały jej prace.
Na początku obrad głos zabrał Maciej Lasek, poseł KO, a w latach 2010-11 członek Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, która pod kierunkiem ówczesnego szefa MSWiA Jerzego Millera zbadała katastrofę smoleńską. W czwartek Lasek reprezentował grupę posłów, która złożyła wniosek o informację na temat podkomisji smoleńskiej.
"Czego dowiedzieliśmy się przez minione 54 miesiące?"
- Za kilka dni mijają 54 miesiące, odkąd były minister obrony narodowej, pan poseł Antoni Macierewicz, kierowany obsesją spisków i zamachów, powołał podkomisję smoleńską - ciało, któremu powierzył badanie zbadanego wypadku i udowodnienie, wbrew faktom, z góry założonej tezy. Przypomnę, że żeby to zrobić, pan Antoni Macierewicz musiał zatrudnić w podkomisji amatorów bez doświadczenia w badaniu wypadków lotniczych, bo prawdziwi specjaliści, których próbował zwerbować, mimo stosowania wobec nich różnych form nacisku, odmówili w niej udziału - powiedział Lasek.
Dodał, że z powodu braku specjalistów Macierewicz powierzył kierownictwo zespołu technicznego podkomisji "specjaliście od wytrzymałości konstrukcji betonowych, a (kierowanie) zespołem pilotażowym - architektowi". - Czego dowiedzieliśmy się przez minione 54 miesiące? Niczego nowego, jeśli chodzi o przyczyny katastrofy. Przez ponad cztery lata podkomisja nie pojechała dalej niż do Mińska Mazowieckiego, zobaczyć jak wygląda tupolew - wyliczał poseł Koalicji Obywatelskiej. Na wojskowym lotnisku koło Mińska Mazowieckiego znajduje się samolot Tu-154M o numerze bocznym 102, bliźniacza maszyna do tej, która rozbiła się pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 roku.
Lasek przypomniał, że członkowie podkomisji ani razu nie wybrali się do Smoleńska, gdzie znajduje się wrak Tu-154M, ani do Moskwy, gdzie mogliby zrobić własne kopie zapisów z rejestratorów polskiego rządowego samolotu.
"Najwyższy czas zamknąć ten ponury rozdział polskiej polityki"
Według Laska Macierewicz od lat świadomie wprowadza opinię publiczną w błąd. - Podkomisja nie przedstawiła nowych dowodów na inny przebieg wypadków, podjęte przez nią czynności nie przybliżają jej do tego celu, ale za to drogo kosztują. Ile - nie wiadomo, bo od dłuższego czasu informacje te są ukrywane przed opinią publiczną i parlamentarzystami - powiedział poseł.
- Najwyższy czas zdać sobie sprawę z tego, jak wielkie szkody poczyniło sankcjonowane przez rząd działanie tego gremium, wyciągnąć wnioski i zamknąć ten ponury rozdział polskiej polityki - powiedział Lasek o podkomisji Macierewicza.
"Poszukiwania wybuchu, który nie zostawia śladów i nie jest słyszalny"
- Brak efektów i niezrealizowanie celu postawionego w uzasadnieniu o wznowieniu zadania - to wizytówka nie tylko podkomisji, ale również i resortu obrony, w strukturach którego ta podkomisja działa - ocenił Lasek.
- Podkomisja poświęciła też swój czas na poszukiwania wybuchu, który nie zostawia śladów i nie jest ani słyszalny, ani rejestrowany przez rejestrator głosu w kabinie samolotu. Jednakże wymyślony przez nią wybuch bomby termobarycznej w garażu bez okien, mającym odwzorować Tu-154M, według badań profesjonalistów zostawia zawsze ślad w zapisie cockpit voice recordera – tłumaczył Lasek.
Z tego powodu – jego zdaniem – "doszło do sytuacji, w której z braku dowodów poszukiwane były alternatywne uzasadnienia braku dowodów".
– Szanowni państwo, jeżeli zapisy są sfałszowane, to dlaczego nie znaleźliście czasu przez ponad cztery lata, by pojechać do Moskwy i zrobić własne kopie oryginałów? – zapytał Lasek, zwracając się do obecnych na posiedzeniu członków podkomisji Macierewicza.
Macierewicz: nie będę odpowiadał na wyzwiska
Macierewicz nazwał wystąpienie Laska niebywałym i powiedział, że na posiedzeniu komisji spotkał się nie z zarzutami, lecz z wyzwiskami. Zauważył, że Maciej Lasek nigdy nie pilotował samolotu Tu-154M, tymczasem – jak mówił były minister obrony – szefem zespołu lotniczego w podkomisji smoleńskiej jest kpt. Janusz Więckowski, pilot z nalotem ponad 21 tysięcy godzin na samolotach pasażerskich, w tym 2,5 tys. godzin na Tu-154M. – Ile godzin pan przeleciał, dowodząc Tu-154M? – pytał Laska Macierewicz.
– Tyle są warte, taka jest skala i wartość tego, co powiedział pan Lasek – zaznaczył szef podkomisji smoleńskiej. Dodał, że nie będzie odpowiadał "na pozostałe wyzwiska, bo są one tyle samo warte".
W dalszej części posiedzenia Lasek odpowiedział, że w komisji Millera było trzech lotników z doświadczeniem w lataniu na Tu-154M.
Wiceminister obrony narodowej Wojciech Skurkiewicz (PiS) oświadczył, że na posiedzeniach komisji można się spierać, ale "nikt nie dał prawa obrażania innych". Zwracając się do Laska, powiedział: - Pan gardzi tymi osobami, które pracują w komisji i które chcą dojść do prawdy.
Wiceminister stwierdził, że podkomisja jest organem samodzielnym i zupełnie niezależnym od kierownictwa resortu obrony.
Macierewicz nazwał Laska "kłamcą" i "oszustem"
Macierewicz, który na posiedzeniu kilka razy zabierał głos, m.in. odpowiadając na pytania, zarzucał posłom dzisiejszej opozycji, że przyczynili się do tego, by badanie w sprawie katastrofy "pozostało w rękach" prezydenta Rosji Władimira Putina. - A teraz śmiecie mówić, że my, którzy poświeciliśmy lata, żeby doprowadzić do ujawnienia prawdy, jesteśmy winni jakiegoś błędu czy nieprawdy? Jak śmiecie coś takiego mówić? - pytał przeciwników politycznych.
Szef podkomisji nazwał Macieja Laska "kłamcą" i "oszustem", zarzucając "sfałszowanie raportu" komisji Millera i sfałszowanie materiału dowodowego. - Radzę panu, że tak powiem, słowa ważyć, bo już od dawna jest pan znany z wydawania takich opinii - odpowiedział Lasek. Spytał, dlaczego Macierewicz "nie pozwał go do prokuratury".
Po tej wymianie zdań Lasek i pozostali, nieliczni już posłowie Koalicji Obywatelskiej, który pozostawali jeszcze na sali podczas trwających czwartą godzinę obrad, opuścili miejsce posiedzenia.
Co zawiera film zaprezentowany przez Macierewicza?
Trwający około godziny i 18 minut film, zaprezentowany na posiedzeniu komisji przez Antoniego Macierewicza, powtarza tezę, że przyczyną katastrofy smoleńskiej były dwa wybuchy, do których miało dojść na lewym skrzydle i w centropłacie. Film - jak wyjaśnił później szef podkomisji - nie jest raportem, lecz załącznikiem do niego. Sam raport - mówił Macierewicz podczas posiedzenia komisji - obecnie znajduje się w sejfie w siedzibie podkomisji i będzie liczył co najmniej kilka tysięcy stron wraz z załącznikami.
Według podkomisji na szczątkach samolotu znaleziono ślady trotylu, heksogenu i pentrytu. Jej zdaniem o tym, że w tupolewie doszło do eksplozji, świadczą z jednej strony charakter zniszczeń samolotu i rozrzucenie jego fragmentów, z drugiej - obrażenia ofiar.
Kiedy raport podkomisji?
Uczestniczący w dyskusji posłowie dopytywali najczęściej o termin publikacji raportu podkomisji smoleńskiej oraz wydatki, jakie poniósł budżet państwa w związku z funkcjonowaniem tego gremium. Macierewicz tłumaczył, że publikacja zależy w dużym stopniu od tego, czy członkowie podkomisji będą mogli się zgromadzić i zapoznać się z dokumentami ściśle tajnymi. Takie spotkanie - tłumaczył - jest utrudnione ze względu na pandemię, tym bardziej, że część członków podkomisji mieszka poza Polską.
Macierewicz odpowiedział twierdząco na pytanie, czy raport zostanie przekazany ministrowi obrony w ciągu kwartału (prawo wymaga, aby uczynić to przed publikacją). Jednak wiceminister obrony Wojciech Skurkiewicz zaznaczył, że nie jest w stanie powiedzieć, w jakim czasie z raportem zapozna się szef MON. Podkreślił, że materiał jest obszerny.
Podkomisja powołana przez Macierewicza
Podkomisja do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej została powołana w lutym 2016 roku przez ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza, który przed objęciem władzy przez Zjednoczoną Prawicę kierował złożonym z posłów PiS parlamentarnym zespołem ds. katastrofy polskiego samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem. Podkomisja działa w ramach Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego.
Badanie katastrofy smoleńskiej w Polsce przeprowadziła KBWLLP, którą kierował ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller. Jej raport został opublikowany w lipcu 2011 roku. Nie wskazano jednej konkretnej przyczyny. Nie padają w nim nazwiska winnych. We wnioskach końcowych raportu eksperci wskazali, że przyczyną wypadku było "zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg. Doprowadziło to do zderzenia z przeszkodą terenową, oderwania fragmentu lewego skrzydła wraz z lotką, a w konsekwencji do utraty sterowności samolotu i zderzenia z ziemią".
Trwa prokuratorskie śledztwo w sprawie katastrofy. Pierwotnie prowadziła je Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Po likwidacji osobnej prokuratury wojskowej w 2016 roku śledztwo przejęła Prokuratura Krajowa.
10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu Tu-154M, wiozącego delegację na uroczystości 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego żona Maria, najwyżsi dowódcy wojska i ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24