Piotr Bot jest przedstawicielem wymierającego zawodu, kataryniarzem. Do dalszego pogrzebania tej barwnej tradycji może się przyłożyć warszawska straż miejska. Kataryniarz dostał wysoki mandat, bo nie tylko grał, ale prowadził małą loterię z fantami. Według strażnika zgody na to nie miał. Sprawa trafiła do sądu ("Polska i Świat").
Pan Bot od kilku lat stanowi barwną atrakcję na warszawskiej starówce. Przemierza ją ze swoją katarynką, na której siedzi wierna papuga Karlos. Poza muzyką, Bot oferuje też małą loterię fantową, wróżby i horoskopy za kilka złotych. I to właśnie o te "dodatki" wybuchła mała afera. Jak twierdzi Bot, pewnego dnia sprawdził go strażnik miejski, "bardzo służbowy", który uznał, że kataryniarz na granie owszem ma zgodę, ale nie na handel. Sprzedawanie losów, wróżb i horoskopów to już natomiast handel. Tym samym Bot miał złamać dość restrykcyjne prawo dotyczące handlu na Starym Mieście i dostał mandat w wysokości 300 złotych. Kataryniarz kary nie przyjął i poszedł do sądu. Jak twierdzi, uprzednio wielokrotnie go sprawdzano i nie było żadnych problemów, dlaczego więc tym razem otrzymał mandat?
Autor: mk//gak/k / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24