Przed warszawskim sądem rusza proces, jaki znana blogerka Kataryna wytoczyła wydawcy "Dziennika". Zdaniem blogerki redakcja gazety w maju 2009 r. naruszyła jej dobra osobiste, ujawniając jej tożsamość.
W maju 2009 r. nieistniejąca już gazeta ujawniła informacje, które pozwoliły zdemaskować anonimową do tej pory blogerkę. W artykule "Wiemy, kim jest Kataryna" autorzy Sylwia Czubkowska i Robert Zieliński napisali, że Kataryna to "38-latka pochodząca z Rzeszowa" i "szanowana w środowisku organizacji pozarządowych prezes warszawskiej fundacji".
Jednocześnie redaktorzy gazety podkreślali, że nie ujawniają przecież jej danych.
Obrona Krasowskiego
Według samej Kataryny akcja "Dziennika" była efektem tego, że nie zgodziła się na "propozycję nie do odrzucenia" zawartą w sms-ie Czubkowskiej. Naczelny "Dziennika" Robert Krasowski wziął swoją redaktorkę w obronę: - Macie pretensje, że szantażowaliśmy Katarynę, ale prawda jest taka, że wysłaliśmy jej informację o tym, że wiemy kim jest i chcemy pogadać. (...) Tak właśnie wygląda prawdziwe dziennikarstwo. Tak się namawia ludzi do przekazywania informacji - napisał w liście skierowanym do - jak pisał - "hałaśliwej grupki" blogerów, którzy bronią popularnej Kataryny.
- Nie wierzę, że prawdziwe dziennikarstwo to łapanie potencjalnych informatorów na propozycje pracy, straszenie kolegami z innej gazety i składanie propozycji nie do odrzucenia - odpowiedziała mu na swoim blogu Kataryna i wniosła pozew przeciwko Krasowskiemu i "Dziennikowi".
Źródło: tvn24.pl