- Niesamowicie rodzinny facet. Tak ciepło mówił o Brydzi, swojej żonie. Tak się cieszył, kiedy na świecie pojawił się ich syn, Remik. Tyle mówił o przeprowadzce do nowego mieszkania, opowiadał, jak się nie może doczekać, jak się szykuje - wspominał Dariusza Kmiecika Kamil Durczok.
Tragiczną wiadomość strażacy przynieśli po kilkunastu godzinach od wybuchu gazu. W gruzach zawalonej kamienicy w Katowicach od rana szukali trzech osób. Chwilę przez północą w czwartek odnaleźli ciała mężczyzny, kobiety i dziecka. Redaktor naczelny "Faktów" TVN Kamil Durczok potwierdził tożsamość ofiar. To Dariusz Kmiecik, reporter "Faktów" TVN, jego żona Brygida Frosztęga-Kmiecik, reporterka TVP Katowice, oraz ich dwuletni syn.
Solidny i uczciwy
- To był taki moment... Niech zostanie w pamięci nas wszystkich, którzy tam byli na miejscu. A my pamiętajmy Darka takiego, jakim go pamiętamy: żywego i pracującego dla nas - mówi Kamil Durczok.
Sam wspomina go tak: skromny, bardzo rzetelny, odpowiedzialny. Solidny i uczciwy.
- Pierwsze nasze spotkanie było dość konspiracyjne - mówi Kamil Durczok. Szef "Faktów" wspomina, jak podglądał pracę konkurencji, kiedy na antenie katowickiego pasma TVP dostrzegł Darka Kmiecika. - Już wtedy zwróciłem uwagę na wybijającego się reportera. Inaczej montował, był bardziej dynamiczny, przygotowywał trochę inne tematy niż jego koledzy. Zaprosiłem go, zupełnie konspiracyjnie, do mojego mieszkania w Katowicach. I zapytałem: Darek, nie chciałbyś pracować z nami, z "Faktami"? - opowiada.
Jak wspomina, Dariusz Kmiecik nie odpowiedział od razu, ale nie dlatego, że nie chciał. - On się zastanawiał, potem zadzwonił: "Nie wiem, czy dam radę. Ale chętnie spróbuję". I tak powitaliśmy Darka na pokładzie, Darka z jego skromnością, która potem okazała się jego znakiem firmowym - mówi Kamil Durczok.
- Zawsze się zastanawiał, czy to, co zrobił jest dość dobre, żeby pokazywać to ludziom. Czy może jeszcze do kogoś nie pojechać na rozmowę? Może coś dodać? Może czegoś brakuje? Niesamowita skromność - przypomina sobie Kamil Durczok.
"Był chory na Śląsk"
Darek miał w "Faktach" swoje specjalizacje, które wynikały z pasji. Po pierwsze: Śląsk i wszystko, co relacjonował z terenów, z których pochodził.
- On był chory na Śląsk i jakakolwiek próba zaproponowania mu, żeby się przeprowadził do Warszawy, była skazana od początku na niepowodzenie. Myślę, że jak on by się obudził rano i spojrzał za okno, a tam przynajmniej w jednym miejscu nie byłoby szybu kopalnianego, to Darek byłby chory po tygodniu, spakowałby się i wracał - mówi Kamil Durczok.
Drugą pasją Darka były góry. Trzecią - sport.
- Bo był zapalonym sportowcem. Długie godziny spędziłem wczoraj z bratem Darka. Nasłuchałem się nie tylko historii o tym, jak to Darek kopał piłkę u Cieślika - bo oni tak mówili - w Ruchu Chorzów. Ale też jak się okładali bez miłosierdzia nawzajem, bo obaj trenowali sztuki walki. Krzysztof, brat Darka, mówił: "Trener nie mógł nas wystawiać razem w sparingach i rozgrzewkach, bo natychmiast nabieraliśmy takiej sportowej złości, zaciętości, że rozgrzewka zamieniała się w regularny mecz, jakby walkę o mistrzostwo" - uśmiecha się Kamil Durczok.
Ale nie Śląsk, nie te góry, nawet nie sport były najważniejsze w życiu Darka. - Rodzina była dla niego na pierwszym miejscu. To był niesamowicie rodzinny facet - przypomina sobie Kamil Durczok. - Pamiętam, jak on ciepło mówił o Brydzi. Jak się cieszył, kiedy na świecie pojawił się ich syn, Remik. Jak nie mógł się doczekać przeprowadzki do nowego mieszkania, jak je szykował dla swojej rodziny - opowiada.
Zostawił włączone światło
Durczok pamięta, jak spotkał Darka na rozdaniu nagród Grand Press. Zdziwił się, zapytał: "A ty co, przygotowałeś jakiś materiał, dostałeś wyróżnienie?". - A on mi odpowiedział: "Nie, dziś ja tu nie jestem jako dziennikarz. Dziś ja tu jestem jako mąż swojej żony". Bo to Brygida, dziennikarka TVP Katowice, prywatnie jego żona, dostała wyróżnienie za jeden ze swoich świetnych materiałów - wspomina Kamil Durczok.
Dziennikarza wspomina cała jego redakcja. Szczególnie ci, którzy z nimi pracowali na co dzień, tak ekipa "Faktów", jak i oddział katowicki, w którym Darek przygotowywał swoje materiały. - Na trzecim piętrze. Tam, przy jego biurku, pali się światło cały czas. Nikt tego światła od przedwczoraj nie wyłącza. Na biurku ciągle leżą jego notatki, jego papiery, dokumenty. Stoi kilka pucharów piłkarskich. Jakoś mi jest strasznie ciężko uwierzyć, że on tam za chwilę nie przyjdzie, już nie usiądzie przy tym biurku - mówi Kamil Durczok.
Autor: bieru/kka / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24