Z prezydentem nie rozmawiałem już 4,5 roku - powiedział dziennikarzom na sejmowym korytarzu prezes PiS Jarosław Kaczyński. - W tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz. W tym wypadku dwóch - dodał. Dopytywany przez dziennikarkę TVN24 Agatę Adamek o słowa Andrzeja Dudy, które padły na uroczystości powołania na ministra Marcina Kierwińskiego, odparł, że "nie będzie tego komentował". Kaczyński mówił także o powodach przełożenia kongresu partii.
Prezydent na wniosek premiera Donalda Tuska powołał w czwartek Marcina Kierwińskiego na ministra-członka Rady Ministrów podczas uroczystości w Pałacu Prezydenckim. Andrzej Duda dziękował premierowi i rządowi za powołanie ministra, który zajmie się "tym tak niezwykle ważnym i tak w tej chwili potrzebnym zadaniem, jakim jest usuwanie skutków powodzi i pomoc poszkodowanym". Zadeklarował, że trzyma kciuki za ministra Kierwińskiego.
CZYTAJ: Marcin Kierwiński powołany na ministra. Tusk "pod wielkim wrażeniem" słów prezydenta Dudy
Kaczyński o słowach prezydenta: nie będę tego komentował
Prezes PiS Jarosław Kaczyński został w piątek zapytany przez dziennikarkę TVN24 Agatę Adamek na sejmowym korytarzu, czy słyszał prezydenta, który dziękował i wyrażał wielkie uznanie dla Kierwińskiego. - Słyszałem, ale proszę wybaczyć, nie będę tego komentował - odpowiedział. Dopytywany, czy nie podziela tego uznania, odparł: - niczego w tej sprawie nie powiedziałem, a - jak dodał - w "sprawie prezydenta nic złego nie powie".
Pytany o ocenę współpracy rządu z prezydentem, Kaczyński stwierdził, że pytanie powinno być kierowane do rządu, ewentualnie do prezydenta.
Na pytanie, czy nie dziwią go trochę zmiany, jeżeli chodzi o postawę prezydenta w stosunku do rządzących, prezes PiS powiedział, że nie będzie komentował działań prezydenta. - Na oceny przyjdzie czas po zakończeniu kadencji. Jak państwo wiecie, to już niedługo - dodał.
Kaczyński powiedział, że "z prezydentem nie rozmawiał już 4,5 roku". Pytany o to, dlaczego nie rozmawia z głową państwa, odparł: - W tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz. W tym wypadku dwóch.
Kaczyński mówił też w rozmowie z dziennikarzami, że "jeszcze nie ma" kandydata PiS na prezydenta. Dopytywany, czy jest in pectore (łac. w sercu), odparł, że "in pectore też nie ma".
Kaczyński o przesunięciu kongresu
Prezes PiS odniósł się także do decyzji o przełożeniu zaplanowanego na 28 września kongresu partii, na którym miało dojść do zmian statutowych i prawdopodobnie do połączenia z Suwerenną Polską, na 12 października. Rzecznik PiS Rafał Bochenek informował, że decyzja została podjęta ze względu na sytuację powodziową.
CZYTAJ TEŻ: Dlaczego PiS przesunął kongres? "Tusk nas zaskoczył"
Kaczyński zapytany, czy powódź jest powodem, czy pretekstem, powiedział, że "nie jest to żaden pretekst, tylko w tej chwili, i to jest zupełnie zrozumiałe, społeczeństwo jest zainteresowane sprawami powodzi". - W związku z tym kongres, który będzie się zajmował sprawami Polski, ale jednak także i sprawami partyjnymi, nie jest na miejscu, można powiedzieć, z punktu widzenia przynajmniej poważnej części społeczeństwa - mówił.
- My się chcemy z całym społeczeństwem liczyć i w związku z tym przenieśliśmy go o dwa tygodnie, sądząc, że do tego czasu sprawa powodzi, oczywiście nie przestanie być przedmiotem zainteresowania opinii publicznej, ale jednak nie będzie takiej koncentracji jak w tej chwili - dodał.
Kaczyński o demonstracji
Dziennikarze zauważyli, że 14 września już była powódź, a jednak odbyła się wtedy w Warszawie demonstracja pod hasłem "StopPatoWładzy".
- 14 września byliśmy po tej optymistycznej zapowiedzi i jeszcze woda się nie lała. Demonstracja była zwołana. I w związku z tym trudno, żeby ludzie przyjeżdżali do Warszawy i nagle się dowiadywali, że niczego nie ma - powiedział prezes PiS.
Na uwagę, że premier Tusk był na miejscu powodzi, a PiS zajmowało się partyjnymi sprawami, Kaczyński odparł, że "zajmowanie się powodzią to jest przede wszystkim zadanie rządu".
- My nie mamy tutaj żadnych instrumentów, żeby móc coś zdziałać. A poza tym, proszę państwa, ja rozumiem, że wy chcecie w tej chwili bronić rządu, który się kompletnie skompromitował i w normalnych warunkach, w normalnej demokracji, bo w Polsce demokrację w istocie zlikwidowano, po prostu musiałby się podać do dymisji - dodał.
Autorka/Autor: js/kab
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24