Był przypadek przemocy wobec dziecka u małżeństwa Cz., jeszcze zanim zostali rodziną zastępczą – poinformował w rozmowie z TVN24 dyrektor szkoły podstawowej w Pucku, Zdzisław Pruchniewski. Natomiast w maju tego roku do pracowników szkoły dotarła "pogłoska, że jakieś hałasy były w tym domu". Informację tę zgłoszono do Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Pucku.
Jak opowiadał dyrektor szkoły, do której uczęszczają dzieci małżeństwa Cz., już wcześniej doszło do pobicia ich najstraszego, biologicznego dziecka - Oli. - Kiedyś był incydent w pierwszej klasie, dziecko przyszło po prostu ze śladem na twarzy - relacjonował Pruchniewski.
Ciężarna matka mówiła, że to incydent
W związku z tą sytuacją do szkoły zostali wezwani rodzice dziewczynki i w obecności wychowawcy oraz psychologa odbyła się rozmowa z tą rodziną. - Matka przyznała się do tego, że uderzyła to dziecko, mówiła że była bardzo zdenerwowana, była wtedy w zaawansowanej ciąży, kończyli budowę domu. To dziecko domagało się czegoś od matki i ona twierdziła, że nie wytrzymała i uderzyła je - opowiadał dyrektor.
Zastrzegł, że matka została poinformowana o tym, co w takich sytuacjach grozi rodzicom. Jednak na jej prośbę sprawy nie nagłośniono, bo - jak tłumaczyła - był to incydent.
O sprawie nie powiadomiono policji
- Nie przekazaliśmy tej sprawy policji, ale zaczęliśmy ją monitorować - powiedział dyrektor. Przyznał, że teraz tego żałuje, ale - jak tłumaczył - "sytuacji, w której rodzic uderzy dziecko jest wiele, co jest karygodne".
- Dzisiaj wiemy, że zrobilibyśmy inaczej. Ale wtedy wyglądało na to, że to było pod wpływem emocji, tym bardziej, że my tę rodzinę potem obserwowaliśmy - mówił Pruchniewski.
Dwie ofiary, rodzice aresztowani
3 lipca w mieszkającej w Pucku w rodzinie zastępczej opiekującej się piątką powierzonych i dwójką własnych dzieci doszło do śmierci 3-letniego chłopca. 12 września w tej samej rodzinie zmarła 5-latka.
Rodzice zastępczy: 32-letnia Anna C. oraz 39-letni Wiesław C. utrzymywali, że były to wypadki. Jednak prokuratura ustaliła, że dzieci zmarły wskutek przemocy.
Opiekunowie usłyszeli zarzuty, przyznali się do winy i zostali aresztowani.
Autor: MON/tr / Źródło: TVN24, PAP