Sędzia z kilkunastoletnim stażem pozwała ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę. Twierdzi, że ten naruszył jej dobra osobiste w komunikacie ministerstwa o cofnięciu jej delegacji do sądu wyższej instancji. Materiał "Czarno na białym".
W środę ruszył precedensowy proces. Sędzia Justyna Koska-Janusz pozwała ministra Ziobrę między innymi za naruszenie dobrego imienia, dobrej opinii oraz zarzucenie nieprawidłowego postępowania przy pełnieniu funkcji sędziego.
- Domagam się ochrony moich dóbr osobistych, moje dobra osobiste zostały naruszone i w tym zakresie i z tego względu ten pozew został złożony - tłumaczy sędzia, która domaga się usunięcia komunikatu, przeprosin we wskazanych dziennikach i portalach oraz wpłacenia 10 tysięcy na rzecz fundacji "Mam Marzenie".
Minister kontra sędzia
Justyna Koska-Janusz to sędzia z kilkunastoletnim stażem, która od 2009 roku orzekała w Sądzie Rejonowym w Warszawie. Pierwszego lipca 2016 roku decyzją podpisaną przez ministra sprawiedliwości została przesunięta do pracy w sądzie wyższej instancji - warszawskim sądzie okręgowym. Dwa miesiące później ten sam minister cofnął jej delegację, a na stronie ministerstwa pojawił się komunikat.
"Sędzia Justyna Koska-Janusz miała się wykazać wyjątkową nieudolnością i zupełnie nie radzić sobie z prowadzeniem bardzo prostej, choć głośnej sprawy, co było szeroko komentowane i krytykowane w mediach" - napisano w komunikacie zamieszczonym na stronie Ministerstwa Sprawiedliwości.
Sprawa, o której mowa, dotyczyła kobiety, która będąc pod wpływem alkoholu wjechała do przejścia podziemnego w centrum Warszawy. Postępowanie w jej sprawie zostało umorzone ze względu na ustalenia biegłych, którym sędzia Koska-Janusz kazała wydać opinię o poczytalności kobiety.
Anonim do ministra
Dlaczego sędzi cofnięto delegację? - Komunikat odwoływał się do pewnego rodzaju dokumentu, który wpłynął do ministerstwa sprawiedliwości. W wyniku pewnej analizy i weryfikacji materiałów ministerstwo uznało, że informacje w nim przedstawione są wiarygodne. W związku z czym cofnięto pani sędzi delegację - wyjaśnił Maciej Zaborowski, pełnomocnik Zbigniewa Ziobry.
Dopytywany, czy była mowa o anonimie, odpowiedział: - Z informacji, w których jestem posiadaniu, to nie anonim był podstawą cofnięcia delegacji, natomiast anonim był podstawą sprawdzenia, czy informacje w nim zawarte były prawdziwe - dodał.
Anonim podpisany jest przez "zaniepokojonych sędziów". Jego nadawcy, nawiązując do sprawy prowadzonej przez sędzię Koskę-Janusz, napisali: "To przykład głośny medialnie i obrazuje niskie kwalifikacje merytoryczne sędzi Koski-Janusz. Sprawa aż za nadto zaszkodziła dobrej opinii sądów, również analiza innych spraw pozwoli wykazać jej nieudolność. Sędzia Janusz-Koska ma złą opinię. Dlatego tym bardziej za krzywdzące uważamy delegowanie jej osoby do Sądu Okręgowego. Inni sędziowie bardziej zasługują na awans".
Pełnomocnik Ziobry przyznaje, że w komunikacie, pojawiły się cytaty wzięte z anonimu. - Komunikat musi odnosić się do pewnych informacji. W pewnym zakresie zostały przytoczone informacje, w pozostałym zakresie została wyrażona ocena - powiedział Zaborowski.
"Te słowa są skandaliczne"
Prawnicy zgadzają się z sędzią Koską-Janusz i krytycznie wyrażają się o sprawie. - Te słowa ministra tak naprawdę podważają zaufanie do pani sędzi, podważają jej kompetencje. One są dla nas nie tylko niezrozumiałe, one są skandaliczne. Jest to sprawa honoru - stwierdził Bartłomiej Przymusiński ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia.
Opinię w tej sprawie wydała też Helsińska Fundacja Praw Człowieka. "W świetle międzynarodowych standardów niezawisłości sędziowskiej (...) wszystkie wypowiedzi organów rządowych na temat sędziów i sądownictwa powinny mieć charakter neutralny i powściągliwy. Wypowiedź ministerstwa tych wymogów nie spełnia (...)" - napisano w oświadczeniu.
Wyłączenie 283 sędziów
Pierwsza rozprawa w tej sprawie zakończyła się bardzo szybko. Podczas procesu pełnomocnik Zbigniewa Ziobry wniósł o wyłączenie ze sprawy wszystkich sędziów Sądu Okręgowego w Warszawie z uwagi na okoliczność, że sędzia pracowała w tym sądzie. Pełnomocnik ministra sprawiedliwości w ten sposób chce, aby wyroku w tej sprawie nie wydawał żaden z 283 sędziów sądu okręgowego.
- Naprawdę jest dla mnie niezrozumiałe, że taką podstawę i taki wniosek został sformułowany w dniu rozprawy. Przysłuchując się stanowisku pełnomocnika strony pozwanej, nie usłyszałam do końca, jaka okoliczność miałaby wskazywać na to, że istnieje jakakolwiek wątpliwość co do bezstronności tego składu orzekającego - stwierdziła Justyna Koska-Janusz.
I dodała, że jest sędzią orzekającą w pionie karnym, a sprawa trafiła do pionu cywilnego, dodatkowo pomiędzy nią a sędziami orzekającymi nie ma żadnej podległości służbowej. - Są to osoby dla mnie całkowicie obce i tak jak każdy obywatel mam prawo wystąpić do sądu okręgowego -mówi sędzia.
Wniosek ministra sprawiedliwości oznacza, że wszyscy sędziowie sądu okręgowego muszą złożyć oświadczenia na piśmie, czy zachodzą okoliczności uzasadniające wyłączenie sędziego. Musi to zrobić każdy z 283 sędziów. W związku z tym, że sędziowie nie mogą orzekać we własnej sprawie, a wniosek dotyczy wszystkich sędziów tego sądu, rozpatrzyć go będzie musiał Sąd Apelacyjny, a ewentualnymi zażaleniami zajmie się Sąd Najwyższy.
Pełnomocnik: to nie zemsta
Justyna Koska-Janusz prowadziła proces w sprawie Zbigniewa Ziobry, który pozwał byłego prezesa PZU za zniesławienie. Ziobro proces przegrał, a dodatkowo został ukarany za spóźnienie za rozprawę.
Według obrońcy ministra sprawiedliwości do naruszenia dóbr osobistych sędzi nie doszło i nie ma najmniejszych podstaw, żeby sądzić, że była to prywatna zemsta.
Autor: md\mtom/jb / Źródło: tvn24