- Jestem w stanie zapanować nad sytuacją w taki sposób, żeby ten kompromis był zachowany. Proszę mi zaufać i dać trochę czasu - powiedział w "Kropce nad i" premier Donald Tusk, komentując niedawne głosowanie nad projektem zaostrzającym przepisy antyaborcyjne. Duża część posłów PO opowiedziała się za dalszymi pracami nad nim. Tusk pokreślił też, że zamierza zostać na stanowisku do końca kadencji.
Za projektem Solidarnej Polski opowiedziało się 40 posłów PO, a 28 wstrzymało się od głosu. - To nie pierwszy raz, kiedy w PO widać różnice, jeśli chodzi o kwestie światopoglądowe. Tak było od początku. Nie spodziewałem się jednak takiego rezultatu. Uważam, że projekt, który wywraca kompromis aborcyjny, jest złym projektem. Nie sądzę, żeby posłowie, którzy zademonstrowali w ten sposób swój pogląd, byli zainteresowani wywróceniem tego kompromisu - powiedział premier.
Za in vitro
Szef rządu mówił też o ustawie ws. in vitro i finansowaniu tej procedury z budżetu państwa. Podkreślił, że popiera in vitro dla małżeństw i trwałych związków nieformalnych (konkubinatów). - W PO pracujemy nad takim projektem, który in vitro uczyni kwestią do zaakceptowania. To nie jest tylko polski spór, kaprys czy ideologiczne zacietrzewienie. To są sprawy trudne do rozstrzygnięcia w każdym europejskim kraju - powiedział Tusk.
I dodał: - Na pewno źle by się stało, gdyby cena miała rozstrzygnąć o szczęściu posiadania dziecka. Będziemy optować za opcją, która będzie najbardziej sprawiedliwa. (...) Jeśli mamy dawać pieniądze podatników na procedurę, mimo wszystko leczniczą, to musi być ona precyzyjnie określona. Refundacja będzie oznaczała ograniczenie swobody działania lekarzy. Na to musimy się zdecydować - stwierdził szef rządu.
Jego zdaniem Polska musi też rozstrzygnąć takie kwestie jak ilość refundowanych prób in vitro, w odniesieniu do jakich par i w jakim wieku będzie ona stosowana oraz z iloma zamrożonymi zarodkami. Zastrzegł jednak, że nie będzie zwolennikiem in vitro, które "miałoby służyć posiadaniu dziecka przez pary homoseksualne".
Związki według PO
Tusk poruszył też kwestię związków partnerskich. - Zawsze będzie pytanie co to znaczy związek partnerski. Jest kilka projektów, projekt PO odpowiada na te potrzeby, które związane są nie z potrzebą małżeństwa homoseksualnego - uważam, że związek homoseksualny nie powinien być ekwiwalentem małżeństwa rozumianego zgodnie z konstytucją jako związek kobiety i mężczyzny - ale dotyczą uprawnień dotyczących takich spraw, jak obecność w szpitalu, spadku. Uważam, że powinniśmy regulować to tak, żeby homoseksualiści mogli mieć także w tej kwestii równe prawa - powiedział premier. I dodał: - Nie chciałbym jednak, żeby ustawa o związkach partnerskich oznaczała, że związek homoseksualistów jest równoznaczny z małżeństwem - podkreślił premier.
Do końca
Premier zapewnił też, że "jeśli nie wydarzy się nic nadzwyczajnego", to zamierza pozostać na stanowisku do końca kadencji Sejmu. Dodał, że nie przerażają go ostatnie - niekorzystne dla PO - sondaże poparcia dla partii. - Nie miałem złudzeń, że uda się utrzymać ten poziom zaufania bez wahnięć - powiedział Tusk.
Jak zapewniał, "kluczowe" dla PO jest dzisiaj utrzymanie tego zaufania na "zadowalającym poziomie". - Będę robić wszystko, żeby nie było gorzej - mówił premier w "Kropce nad i". Dodał, że chce pozostać na stanowisku premiera do końca tej kadencji Sejmu. - To wydaje mi się naturalne. (...) Nie zamierzam kapitulować - podkreślił.
Jeszcze raz o "trudnym rynku pracy"
Tusk pytany był też między innymi o to, co zaproponowałby dzisiaj polskim emigrantom, których swojego czasu zachęcał do powrotu do kraju. Przyznał, że mówił to w czasach, w których nikt nie spodziewał się nadejścia kryzysu i dlatego w programie Moniki Olejnik był ostrożniejszy.
Zachęcał przede wszystkim do tego, by nie lekceważyć poszczególnych zawodów. - Chciałbym oczywiście żeby ludzie, którzy mają wykształcenie, mogli pracować w swoim zawodzie - podkreślił premier. Ale, jak dodał po chwili, młodym ludziom, którzy jeszcze nie mają zawodu, chciałby powiedzieć, żeby "przygotowali się do życia najpełniej". - Czyli aby zdobyli takie umiejętności, że kiedy nie będzie na rynku roboty, nie zostali bezrobotnymi - wyjaśnił.
Szef rządu powtórzył też słowa z drugiego expose, kiedy zapewniał, że intencją rządu jest utrzymanie miejsc pracy. W tym kontekście odniósł się do decyzji o "nieozusowianiu" tzw. umów śmieciowych. - Proszę zauważyć, że na tym trudnym rynku pracy ozusowienie umowy zlecenia czy o dzieło oznaczałoby mocne cięcie jeśli chodzi o wysokość wynagrodzenia - przypomniał Tusk.
Jak dodał, problem, co robić z tego typu umowami, to wciąż problem poważny, o którym "wielokrotnie rozmawiano podczas posiedzeń rządu". - Od wielu miesięcy rozmawiamy o umowach śmieciowych i mamy dylemat. Ja go rozstrzygnąłem na ten czas kryzysowy w ten sposób, żeby nie podejmować żadnej decyzji, która ograniczałaby miejsca pracy - podkreślił jeszcze raz premier.
Prof. Gliński, czyli motywator
Monika Olejnik pytała też szefa rządu o ostatnie pomysły Prawa i Sprawiedliwości, zwłaszcza w kontekście ogłoszenia kandydata na premiera rządu technicznego. - Każda motywacja jest dobra jeśli przynosi dobre efekty - odpowiedział Tusk.
W jego ocenie, "im aktywniejsza w sensie merytorycznym jest opozycja, tym większa motywacja dla rządu". Zapytany wprost, czy poczuł większą motywację, gdy dowiedział się o wyborze prof. Piotra Glińskiego na przyszłego premiera z ramienia tej partii, odparł: "oczywiście".
Premier przytaknął też, gdy prowadząca program stwierdziła, że w takim razie szkoda, iż PiS nie zrobiło tego pół roku wcześniej. - Naprawdę lepiej, jeśli opozycja mówi o gospodarce, a nie tylko o Smoleńsku - dodał premier.
Kryzys? "Dobrze dobieramy narzędzia"
A w temacie gospodarki - zdaniem Donalda Tuska - nadal Polska radzi sobie "nieźle". - Jak na razie podejmuję takie decyzje, które są adekwatne do rozwoju sytuacji, bo nikt nie wie, jakimi drogami będzie zmierzał ten kryzys - zauważył Tusk. - Wydaje mi się, że narzędzia, jakie dobieramy, są dobrze dobierane oraz, że nie robimy większych błędów - dodał.
Po raz kolejny stwierdził też, że lata 2013-2014 mogą być najtrudniejsze jeśli chodzi o skutki oddziaływania kryzysu. - Wolę traktować ten czas z nadzwyczajną ostrożnością - przyznał. A to dlatego, że - zdaniem Tuska - ta metoda była do tej pory efektywna.
"Otrzeźwić debatę"
Opozycja pomysłów rządu na walkę z kryzysem jednak albo nie popiera, albo im nie wierzy. W piątkowym głosowaniu w sejmie wotum zaufania udzielili rządowi tylko posłowie koalicji PO-PSL.
Mimo to, zdaniem premiera, miało ono sens. - Chodziło o otrzeźwienie debaty publicznej. O to, żeby pokazać, że jest większość w parlamencie - zaznaczył premier. A w jego ocenie opozycja ogłaszając "parapremiera" jakby o tym zapomniała. Głosowanie miało sprawić żeby prezes PiS Jarosław Kaczyński "się obudził".
Pojechali, żeby pomagać
Premier skomentował też sprawę zamiany ciał ofiar katastrofy smoleńskiej i pretensje rodzin, które za błędy obwiniają rząd. - Ja rozumiem cierpienie, niepewność i złość rodzin smoleńskich, ale muszę powiedzieć, że wszyscy włożyliśmy chyba maksimum wysiłku w tamtym czasie, żeby cierpienie rodzin złagodzić sprawną i możliwie empatyczną opieką. Ja nie mówiłbym o zamianie ciał, bo to sugeruje, że ktoś po ciemku, celowo zamienił ciała. (...) Kiedy mówimy zamiana ciał, to w tle mamy opinie niezgodne z faktami i krzywdzące dla ludzi, którzy tam pracowali, że ktoś złośliwie, ze względu na jakiś spisek, zamienił ciała - powiedział premier. A odnosząc się do badań DNA dodał: - Badanie na miejscu oznaczałoby, że bardzo istotna ich część musiałaby tygodnie lub miesiące pozostać w Rosji. Uważam, że decyzje, że tam gdzie rodziny rozpoznały ciało sprowadzany je i robimy pogrzeby, były uprawnione. Jedyną intencją wszystkich, którzy odpowiadali za tę procedurę, było oszczędzenie dodatkowego cierpienia - zaznaczył Tusk. Zapewnił też, że zarówno ówczesna minister zdrowia Ewa Kopacz, jak i szef Kancelarii Premiera Tomasz Arabski pojechali do Rosji, żeby "pomagać rodzinom". - Kiedy poprosiłem minister Kopacz i ministra Arabskiego, żeby pojechali do Rosji, nie mieli tam do wykonania żadnych obowiązków konstytucyjnych. Pojechali, żeby opiekować się rodzinami i pomagać. W tym sensie dzisiejsza marszałek odrzuca zarzuty, że była odpowiedzialna m. in. za negocjacje z Putinem. Pojechała tam, żeby rodziny nie były same - powiedział Tusk. Co z wrakiem polskiego samolotu? - Z prezydentem Putinem rozmawiałem w czasie tego telefonu latem. Jeśli chodzi o ułatwienia pracy przy wraku, ze strony polskiej mamy informacje, że przygotowania do ściągnięcia wraku są już bardzo zaawansowane - zapewnił Donald Tusk.
Podsłuchiwany? Konfabulacja
Szef MSZ poinformował dziś swojego rosyjskiego odpowiednika, że Polska może pozyskiwać gaz nie tylko z Rosji, jeśli ten będzie taki drogi. Premier ocenił tę sytuację jednoznacznie. - Od kilku lat pracujemy nad dywersyfikacją źródeł dostaw gazu. Jutro przyjmiemy założenia do ustawy o gazie łupkowym. Nasze zaangażowanie w Brukseli doprowadziło też do większego zaangażowania się UE jeśli chodzi o kontrolę relacji gazowych pomiędzy Gazpromem a Polską i innymi państwami Unii. Wydaje się, że strona rosyjska zaczyna rozumieć, że to partnerstwo musi wyglądać nieco inaczej. Mam nadzieję, że do czasu wygaśnięcia kontraktu uda się obniżyć ceny i że Polska stanie się do tego czasu niezależna - powiedział szef rządu. Donald Tusk był też pytany czy czuje się podsłuchiwany. O sprawie napisał tygodnik "Newsweek". - Ja nie jestem w stanie komentować każdego artykułu, który nie ma nic wspólnego z prawdą. W samym artykule jest delikatnie mówiąc nieścisłość. To jest dokładnie wszystko konfabulacja. Każdy, kto mnie zna, wie, że pracuję przy otwartych oknach. (...) Jestem osobą, która ma dokładnie odwrotną obsesję, zachowuję się dokładnie tak w rozmowie przez telefon, rozmowie prywatnej jak w rozmowie służbowej - podkreślił szef rządu.
Autor: ŁOs,mn/tr / Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24