Ubolewam nad tym, że w 2010 roku doszło do pomyłek przy identyfikacji szczątków ofiar katastrofy smoleńskiej - mówił w "Jeden na jeden" w TVN24 Rafał Trzaskowski, poseł Platformy Obywatelskiej i kandydat na prezydenta Warszawy. - Zabrakło oceny sytuacji i powiedzenia wprost: albo będziemy czekać, albo, niestety, zdarzą się pomyłki - wyjaśnił.
Prokuratura Krajowa poinformowała w poniedziałek, że eksperci pracujący przy ekshumacjach i sekcjach zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej znaleźli 69 szczątków ludzkich pochodzących od 26 ofiar w trumnach innych ofiar katastrofy. Dwa ciała zostały zamienione (wcześniej podczas sekcji przeprowadzanych przez Wojskowa Prokuraturę Okręgową w Warszawie stwierdzono zamianę sześciu ciał).
W wielu przebadanych zwłokach stwierdzono obecność ciał obcych: były to rękawiczki sekcyjne, sznurki, worki, butelki, fiolki z substancjami odkażającymi.
Trzaskowski: była ogromna presja na szybki powrót zwłok do Polski
Ustalenia prokuratury komentował Trzaskowski.
- Ubolewam nad tym, że doszło do takich pomyłek i to jest nasz największy błąd, dlatego że trzeba było jasno mówić, a myśmy wtedy tego nie powiedzieli, że albo się będzie sprowadzało te szczątki szybko i, niestety, może dojść do tego typu pomyłek (...), albo trzeba było powiedzieć: będziemy czekać, to potrwa kilka miesięcy, będziemy badali szczątki i szczątki wrócą do Polski dopiero po iluś miesiącach - powiedział we wtorek w "Jeden na jeden".
I dodał: - Tego zabrakło.
Trzaskowski podkreślił, że w Polsce "nigdy nikt nie był konfrontowany z tak niesłychaną tragedią". Podkreślił, że choć "rząd zachował się bardzo profesjonalnie", to "zabrakło oceny sytuacji i powiedzenia wprost: albo będziemy czekać, albo, niestety, zdarzą się pomyłki".
Poseł PO stwierdził, że wówczas - po 10 kwietnia 2010 roku - była "ogromna presja", między innymi na to, by szczątki prezydenta Lecha Kaczyńskiego sprowadzić do Polski jak najszybciej. - Nikt wtedy nie chciał czekać - podkreślił.
Dodał, że wyobraża sobie, jaki "festiwal nienawiści" rozpętałoby Prawo i Sprawiedliwość, gdyby "rząd Platformy Obywatelskiej powiedział, że szczątki wrócą dopiero za pół roku". - To, niestety, był taki wybór: albo wspólna mogiła, co było nie do zaakceptowania, albo sześć miesięcy badań tak, żeby tego typu pomyłek było jak najmniej - podkreślił.
Przyznał, że sprawa jest "szokująca". - Dlatego trzeba było o tym jasno mówić - powiedział.
Trzaskowski: moim głównym priorytetem nie jest burzenie czegokolwiek
Trzaskowski powiedział, że Platforma Obywatelska weźmie udział w uroczystościach na Powązkach, a zbojkotuje odsłonięcie pomnika smoleńskiego na Placu Piłsudskiego.
- On został postawiony z pogwałceniem prawa. Prawo i Sprawiedliwość przejęło plac Piłsudskiego, łamiąc ustawy, łamiąc podział prerogatyw na rząd centralny i na samorząd. To jest plac warszawiaków, on powinien być zarządzany przez miasto, a nie przez namiestnika za pomocą jakichś dziwnych dekretów - podkreślił.
Pytany, co zrobi z pomnikiem, jeśli wygra wybory prezydenckie w Warszawie, stwierdził, że "specjalnie nie wypowiada się jednoznacznie w tej sprawie". Dodał, że z jednej strony nie chce "wyrazić milczącej zgody na to, co Prawo i Sprawiedliwość robi", a z drugiej stwierdził, że "jego głównym priorytetem nie jest burzenie czegokolwiek".
Nie wykluczył jednak, że być może zorganizuje referendum w Warszawie w tej sprawie.
Trzaskowski przyznał, że "trzeba było" zrealizować pomysł pomnika świateł przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie. - Uważam, że to błąd, że trzeba było to zrobić - ocenił.
Pomysł umieszczenia w chodniku 96 nieregularnie rozmieszczonych reflektorów powstał w 2011 roku, ale zgody na jego powstanie nie wydał stołeczny konserwator zabytków Piotr Brabander, który argumentował, że Krakowskie Przedmieście jest "tworem skończonym".
Autor: pk//plw,now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24