Ascetyczna kampania wyborcza Andrzeja Leppera okazała się skuteczna pod jednym względem. Przewodniczący Samoobrony zdobył co prawda tylko 1,28 proc. głosów, ale przy kosztach niewiele przekraczających 10 tys. zł zdobycie jednego głosu wyborcy kosztowało go zaledwie 4 grosze. Na przeciwnym biegunie znalazł się Waldemar Pawlak, którego zdobycie jednego głosu poparcia kosztowało ponad 11 zł.
- Nie kupowaliśmy żadnych materiałów propagandowych - plakatów, spotów, ogłoszeń w gazetach - tłumaczy szef sztabu wyborczego Leppera, Bogdan Socha. Nie kupowano też charakterystycznych krawatów i chust w barwach Samoobrony, które Lepper rozdawał w czasie spotkań z wyborcami - wykorzystano zapasy z partyjnych magazynów.
Szef Samoobrony nie wydał też ani złotówki na honoraria dla osób pracujących przy kampanii wyborczej. Jak tłumaczy Socha, jego ludzie pracowali społecznie. Przewodniczący zaoszczędził też na podróżach na spotkania z wyborcami. Darmowy przejazd często oferowali partyjni wolontariusze.
W sumie cała kampania kosztowała niewiele ponad 10 tys. zł - przy poparciu 214 657 wyborców koszt jednego głosu wyniósł jedynie 4 grosze. Przewodniczący całą potrzebną sumę zebrał dzięki wpłatom osób fizycznych.
Drugi daleko w tyle
Wynik Andrzeja Leppera jest tak znakomity, że drugi w rankingu Janusz Korwin-Mikke nie może nawet mówić o tym, że zbliżył się do kandydata Samoobrony. Jego kampania kosztowała około 200 tys. zł, czyli przy 416 898 głosów daje to wynik ok. 47 groszy za jeden oddany głos.
Większość z tych środków poszła na finansowanie spotów telewizyjnych, dużo mniej na plakaty i organizowanie spotkań kandydata z wyborcami. - Biorąc pod uwagę, ile wydali konkurenci, to moja kampania była dość tania - zauważył Korwin-Mikke. Jak podkreślał, w jego przypadku wynik wyborczy nie zależał od pieniędzy, tylko od tego, co mówił w kampanii.
Pozostali poniżej 2 zł
Koszt jednego głosu oddanego na Bogusława Ziętka, kandydata Polskiej Partii Pracy kosztowały 67 groszy.
Kampania kandydata Prawicy RP Marka Jurka kosztowała ok. 150 tys. zł. Poparło go 1,06 proc. głosujących, czyli jeden głos kosztował 84 grosze. Mimo tej stosunkowo niewielkiej kwoty członkowie jego komitetu mają problem, bo sympatycy byłego marszałka Sejmu wpłacili na jego fundusz wyborczy tylko około 100 tys. zł. Zgodnie z prawem resztę wydatków będą musieli z własnej kieszeni pokryć członkowie komitetu kandydata.
Grzegorz Napieralski cieszy się nie tylko z dobrego wyniku wyborczego, ale też z dobrych wyników finansowych swojego sztabu. Jego kampania kosztowała około 3,3 mln zł i przyniosła 2 229 870 głosów poparcia - oznacza to, że zdobycie jednego głosu kosztowało go 1,43 zł. - Wzięliśmy około 2 mln zł kredytu. Najwięcej wydaliśmy na spoty - 1/3 środków, które wydaliśmy na kampanię. Resztę pochłonęły różne wydarzenia i bieżące funkcjonowanie sztabu - poinformował rzecznik SLD Tomasz Kalita.
Równie niedroga była kampania Kornela Morawieckiego. Koszt jednego głosu oddanego na niego to niecałe 2 zł.
Drogie głosy Olechowskiego
Daleko od tych kandydatów plasuje się Andrzej Olechowski. W jego przypadku zdobycie jednego głosu poparcia kosztowało 8,2 zł wydanego w kampanii wyborczej.
Pełnomocnik finansowy komitetu wyborczego Olechowskiego Sławomir Potapowicz powiedział, że kampania byłego szefa MSZ kosztowała około 2 mln zł - na Olechowskiego zagłosowało 242 439 Polaków. - Gros środków, które były przeznaczone na kampanię wyborczą, poszło na kampanię telewizyjną i radiową. Drugą pozycją w budżecie stanowiły billboardy - poinformował Potapowicz. Na zakup powierzchni reklamowych i czasu antenowego sztab Olechowskiego wydał około 1-1,2 mln zł. Całość kampanii sfinansowało Stronnictwo Demokratyczne.
Pawlak na czele
Najdroższa w przeliczeniu na jeden zdobyty głos była kampania Waldemara Pawlaka z PSL. Szef jednej z czterech partii reprezentowanych w parlamencie na kampanię wyborczą wydał około 3,5 mln zł zdobywając tylko 294 273 głosów. Oznacza to, że zdobycie poparcia jednej osoby kosztowało Pawlaka ponad 11 zł.
Jak poinformował pełnomocnik komitetu wyborczego kandydata ludowców, Henryk Cichecki, zdecydowana większość pieniędzy poszła na produkcję i emisję telewizyjnych spotów wyborczych. 2/3 tych środków to wpłaty od sympatyków i członków Stronnictwa, reszta pochodziła z kasy partyjnej.
Daleko do limitu
W tym roku komitety wyborcze kandydatów na prezydenta mogły wydać na cele wyborcze maksymalnie 15 mln 552 tys. 123 zł. Z tego 80 proc., czyli 12 mln 441 tys. 698,4 zł mogły przeznaczyć na reklamę, w tym m.in. spoty telewizyjne, plakaty i billboardy. Łączna suma wpłat od osoby fizycznej na rzecz jednego komitetu wyborczego nie może przekraczać 15-krotności minimalnego wynagrodzenia za pracę - w wyborach prezydenckich limit ten wynosi 19 tys. 755 zł. Kandydaci mogą też pozyskiwać fundusze od partii politycznych.
Finansowanie kampanii wyborczej w wyborach prezydenckich jest jawne. W ciągu trzech miesięcy od dnia wyborów pełnomocnik finansowy komitetu wyborczego musi złożyć w PKW sprawozdanie finansowe, która jest weryfikowane przez Komisję.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, PAP