Lech Kaczyński radzi premierowi, by wymienił niektórych ministrów. PO namawia prezydenta, by z doradzania Donaldowi Tuskowi jak najszybciej się wycofał. Ale z radami dla szefa rządu już idą następni - rzecznik PiS Adam Bielan mówi wprost, w których resortach potrzebne są zmiany i podkreśla, że jego partia czeka na PO z wyciągniętą do zgody ręką. - To propaganda, żadnego paktu z PiS nie będzie - odpowiada Sławomir Nowak z PO.
Szef gabinetu politycznego rzekomo "wyciągniętą do zgody rękę" PiS i prezydenta traktuje tylko i wyłącznie jako kolejną "zagrywkę" i radzi, by nikt nie próbował z butami wchodzić w kompetencje premiera. A wchodzi ponoć sam prezydent, który w poniedziałkowym wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" stwierdził, że rząd wymaga radykalnej rekonstrukcji, a Polsce potrzebny jest w dobie kryzysu "szeroki plan polityczny" z udziałem PO i PiS.
- Nie ma dziś możliwości konsumowania w jakiejkolwiek formie koalicji PO-PiS. - Pan prezydent zamiast zajmować się współpracą z rządem, szuka właśnie takich PR-owskich zagrywek. Pakty pamiętamy z poprzedniej kadencji. Niewiele z nich wyszło – komentuje rady Lecha Kaczyńskiego Sławomir Nowak. Polityk PO dodaje, że gdyby prezydentowi rzeczywiście tak bardzo zależało na reformowaniu Polski, to powinien schować do kieszeni pióro, gdy następnym razem będzie się zastanawiał nad wetowaniem którejś z rządowych ustaw.
Jaka współpraca
Nowak dziwi się też Lechowi Kaczyńskiemu, że ewentualny pakt z PO uzależnia od odsunięcia z pierwszego szeregu partii niektórych polityków (Stefana Niesiołowskiego i Janusza Palikota). - Politycy z tamtej strony zawsze, od kiedy pamiętam, uzależniają współpracę od warunków personalnych. A gdyby za warunek współpracy uznać wykluczenie polityków kontrowersyjnych, to PiS musiałoby zostać mocno przetrzebione - przekonuje Nowak.
Ale rzecznik PiS zaznacza, że odsunięcie Palikota i Niesiołowskiego to nie "sztuka dla sztuki", bo ewentualne porozumienie z PO "z całą pewnością wymagałoby ograniczenia werbalnych ataków". - A ci posłowie wykorzystują każdą okazję, żeby nas sprowokować. Oczekujemy, że zostaną wyciszeni. W przeciwnym wypadku będziemy podejrzewać, że działają na zlecenie premiera - tłumaczy "Dziennikowi" Bielan.
Ci do zmiany
Rzecznik zapewnia, że mimo niechęci Platformy, ręka do zgody ciągle jest wyciągnięta, a słowa prezydenta to nie prowokacja. Idzie zresztą dalej niż Lech Kaczyński i wprost wskazuje, których ministrów Donald Tusk powinien się pozbyć: - Tajemnicą poliszynela jest też to, że premier jest niezadowolony z części z nich. Gołym okiem widać, którzy ministrowie źle pracują. Tymczasem ze względów czysto marketingowych, czysto propagandowych premier nie dokonuje rekonstrukcji. (...) Odejść powinna przede wszystkim Ewa Kopacz, która przez półtora roku położyła reformę służby zdrowia. Fatalne recenzje zbierają też szefowie: MON, Ministerstwa Edukacji czy Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Nad ministrem Czumą już nie chcę się znęcać, bo w jego sprawie decyzja i tak zapadła, teraz trwają poszukiwania jego następcy - uważa europoseł.
Bielan pozwala sobie na "rady", bo - jak tłumaczy - "jako członek opozycji musi krytycznie patrzeć na to, co robi rząd". - Natomiast w sytuacjach szczególnych, a taką jest kryzys, jesteśmy gotowi w pewnych sprawach współpracować - podkreśla. I dodaje, że współpracę łatwiej byłoby zacząć, gdyby nie "jastrzębie w kancelarii premiera".
Źródło: "Dziennik"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24