Były poseł SLD i były minister sprawiedliwości Jerzy Jaskiernia został prawomocnie uznany za "kłamcę lustracyjnego". Warszawski Sąd Apelacyjny oddalił apelację obrony polityka.
Adwokat Jaskierni może jeszcze złożyć kasację do Sądu Najwyższego - co lustrowany już zapowiedział. Dopiero po wyroku SN osoba uznana za kłamcę lustracyjnego traci prawo do pełnienia funkcji publicznych - nowelizacja ustawy lustracyjnej przewiduje, że może to być od 3 do 10 lat.
Trwająca od 2000 r. lustracja 57-letniego Jaskierni - podejrzanego o zatajenie związków z SB z lat 70. - wróciła do sądu II instancji po tym, jak w lutym tego roku Sąd Najwyższy uchylił wyrok oczyszczający go z zarzutu "kłamstwa lustracyjnego".
W 2006 r. Sąd Lustracyjny stwierdził w II instancji, że brak jest jakichkolwiek podstaw, by uznać, że Jaskiernia był agentem wywiadu PRL. Według sądu, Jaskiernię zarejestrowano jako tzw. kontakt operacyjny bez jego wiedzy i zgody. "Współpracy materialnej nie było" - uznał sąd. Według niego, sąd I instancji, uznając Jaskiernię za "kłamcę lustracyjnego", naruszył procedury, gdyż stwierdził, iż istniał raport, jaki Jaskiernia miał przekazać wywiadowi PRL po powrocie ze stypendium w USA w latach 70. Tymczasem dokument ten nie zachował się, choć instrukcje wywiadu nakazywały zmikrofilmowanie go. Dlatego sąd II instancji doszedł do wniosku, że raport ten "istniał tylko w notatce oficera".
W czwartek przed SA adwokat lustrowanego wnosił o zwrot sprawy do I instancji. Pion lustracyjny IPN był za utrzymaniem wyroku.
SA uznał, że po powrocie z USA Jaskiernia udzielił służbom operacyjnych informacji o kolegach z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego. Według SA, kwestia raportu ze stypendium w USA jest w tym przypadku drugorzędna.
Jaskiernia powiedział po wyroku, że SA nie wykonał tych zaleceń, o których mówił SN.
- Oczywiście, że będzie kasacja, były już trzy, a będzie czwarta - dodał.
Wielokrotnie przekonywał on, że po powrocie z USA w latach 70. sporządził jedynie oficjalne sprawozdanie - "jak każdy stypendysta" - dla władz Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Ono było przedmiotem wykorzystywania przez innych ludzi, ja na to nie miałem żadnego wpływu - zapewniał.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24