Lech Wałęsa nie dał się złamać w stanie wojennym, trzeba go bronić - powiedział w "Faktach po Faktach" Zbigniew Janas, były opozycjonista. Także historyk prof. Andrzej Paczkowski przyznał, że "nie ma żadnych twardych dowodów na to, że [Wałęsa - red.] uległ szantażowi" w latach 80. i 90.
We wtorek IPN podał, że według opinii biegłych Instytutu Sehna w Krakowie dotyczących teczki TW "Bolek", zobowiązanie do współpracy z SB podpisał Lech Wałęsa.
Dokumenty dotyczą okresu 1970-1976 i wynika z nich, że Wałęsa zerwał współpracę z SB.
"Dwoisty charakter"
Prof. Andrzej Paczkowski przekonywał, że w życiorysie Lecha Wałęsy znalazłoby się trochę znaków zapytania, choć - jak stwierdził - "największych to już chyba nie ma".
- Z mojego punktu widzenia, jako historyka, który jest przywiązany do źródeł pisanych i drukowanych, to w zasadzie nie ulega wątpliwości, że ten cały materiał zgromadzony w tej tzw. szafie Kiszczaka, czyli personalnej teczce pracy tajnego współpracownika "Bolek", dotyczy właśnie Lecha Wałęsy - powiedział. Wyjaśnił, że wynika to z mnóstwa szczegółów, umiejscowienia w hierarchii osoby, która przekazuje informacje, a także cech charakteru Wałęsy.
Zdaniem Paczkowskiego Wałęsa ma "dwoisty charakter", bo z jednej strony jest zwolennikiem działania umiarkowanego i kompromisowego, a z drugiej - bywa raptowny. - W tych dokumentach to jest dosyć wyraźne - powiedział.
"Wałęsa nie podskakiwał, ale swoje robił"
Prof. Paczkowski przekonywał, że "nie ma żadnych twardych dowodów na to, że [Wałęsa - red.] uległ szantażowi" w latach 80. i 90., i wykonywał polecenia SB, obawiając się ujawnienia swojej teczki.
- Dawano mu takie lekkie cynki - ocenił, wyjaśniając, że w Arłamowie w czasie internowania przyjechał do niego pułkownik SB, który prowadził prace operacyjne w Stoczni Gdańskiej, i którego Wałęsa raz widział. - To był wyraźny sygnał: bratku, nie podskakuj - oświadczył.
I dodał: - Wałęsa nie podskakiwał, ale swoje robił. On częściej kroczy niż podskakuje. Wtedy w tym 1982 roku on przyjął taką taktykę.
Prof. Paczkowski powiedział, że w latach 90. Wałęsa "próbował obronić swoją pozycję, pozycję i honor". - On próbował utrudnić czy uniemożliwić przeprowadzenie badań archiwalnych związanych z jego osobą - powiedział. Wyjaśnił, że chodzi o sytuacje, kiedy Wałęsa jako prezydent wypożyczał z UOP dokumenty na swój temat i "nie wszystkie wracały".
- Jest to wykorzystanie urzędu prezydenta do załatwienia osobistej sprawy - oświadczył.
Janas: zawsze będę go bronił
Zbigniew Janas przekonywał, że każdy polityk ma w swoim życiorysie "jakąś ponurą stronę". Podkreślił, że w latach 70. Wałęsa był szeregowym robotnikiem, nie miał doświadczenia, nie śniło mu się nawet, że zostanie politykiem.
Podkreślił, że Wałęsa miał odwagę "urwać się" Służbie Bezpieczeństwa. - Jeśli chodzi o Lecha Wałęsę, to - no właśnie - ja powiedziałem, że zawsze będę go bronił. W gruncie rzeczy to guzik mnie obchodzą te wszystkie dokumenty - powiedział.
Zauważył, że Wałęsa nie dał się złamać w czasie internowanie w Arłamowie w stanie wojennym. - Jak Wałęsa nie ustąpił (...), nie dał się złamać, powiedziałem: (...) jeśli facet wstrzyma się i nie da się złamać, trzeba będzie go bronić - stwierdził, dodając, że wówczas chodziły słuchy, że "coś tam z Lechem było".
Zdaniem Janasa, tylko w 1982 roku w Arłamowie z teczki można było zrobić użytek, "ostro przycisnąć" Wałęsę i go złamać. - Z tym, że oni [funkcjonariusze SB - red.] chyba doszli do wniosku, że to się nie da, że po prostu Wałęsa się nie da - powiedział. - Moim zdaniem po takim doświadczeniu było wiadomo, że nie ma nawet co próbować - dodał.
Autor: pk//rzw / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24